poniedziałek, 30 stycznia 2017

28.01.2017r.   Hucisko - Perzowa Góra - Sieniów - Widoma - Barania Góra - Oblęgorek


                   Kolejny weekend smogowy, wskaźnik pyłu zawieszonego w powietrzu PM 2,5 po raz kolejny znacznie przekroczony - to znak, aby uciekać z miasta i powędrować gdzieś w okolicy. Słoneczny, lekko mroźny poranek sprzyjał takiej ucieczce, więc zaplanowałem wyjazd na Pasmo Oblęgorskie.

Zbiórka na dworcu PKS o 8:30 i krótka sesja fotograficzna naszego "spodka", którego w tym roku czeka gruntowny remont. Nareszcie, gdyż nasza perełka architektoniczna z biegiem czasu aż prosi się o porządny lifting. Rozwiązanie komunikacyjne, które powstało w połowie lat 70-tych było na tyle doskonałe że nadal jest aktualne. Prace przy budowie dworca rozpoczęto w 1975 roku a ukończono na czterdziestą rocznicę PRL-u, w lipcu 1984 roku.

Wewnątrz rotundy zobaczyć można elewację z potłuczonej ceramiki z Ćmielowa, niegdyś  modnej i często spotykanej, teraz wyglądającej obskurnie i kiczowato.


Wsiadamy do busa i jedziemy do wsi Hucisko, gdzie wita nas miejscowy bałwan na tle góry Perzowej.


Podczas rajdu dzielnie towarzyszy nam niewielki pies zwiadowczy Mika, wcielony do Commanda w tym roku i  przeznaczony do działań rozpoznawczo-zaczepnych.


Spod krzyża wędrujemy ścieżką przez las, aby dotrzeć pod szczyt góry i kamiennej ściany.


Pod szczytem "Perzowej Góry" (395m), pośród ogromnych bloków piaskowców triasowych, znajduje się, wykorzystująca naturalną formę niszową kaplica św Rozalii. W kaplicy tej według wierzeń, okoliczni mieszkańcy w otwory w skałach wkładają małe karteczki z prośbami do swej patronki. Pod skałkami robimy sobie krótki postój i pamiątkowe zdjęcia.

Po zwiedzeniu kaplicy, Przemo wskazał kierunek marszu na wschód, więc ruszamy dalej.

Po zejściu z góry i opuszczeniu lasu ukazuje się nam widok na zaśnieżone pola i widniejącą w oddali górę Sieniewską, kolejny cel naszej dzisiejszej wędrówki.


Przekraczamy drogę na Grzymałków i podążamy dalej na wschód, gdzie nawet traktory zawracają.


Idąc skrajem lasu dochodzimy do drogi skręcającej na północ i wbijamy się w las.


Czerwony szlak prowadzi teraz pod górę i skręcając łukiem w prawo, doprowadza nas do Sieniowa.

W Sieniowie wybudowana jest drewniana platforma widokowa i miejsce do biwakowania. Podziwiać z niej można rozległe widoki na Padół Strawczyński i malowniczy kościół w Chełmcach.


Wkrótce ten piękny widok może być zaburzony przez powstający na zboczu budynek mieszkalny.

Postanowiłem lekko zmienić trasę rajdu i zamiast iść szlakiem przez szczyt Sieniewskiej, zeszliśmy w dół i skręciliśmy w lewo, aby przejść głębokimi wąwozami wschodnich zboczy góry.


Droga prowadziła nas przez dno wąwozu zrytego przez dziki i usłanego zamarzniętymi liśćmi  zmieszanymi z błotem. Ale nasze dzielne dziewczyny były  jak widać zadowolone 😁


Po wyjściu z wąwozów na skraju lasu urządzamy ognisko.



Po podpieczeniu nad ogniem kiełbas i wszelkiej maści mięsiwa, opodal w zagajniku jeden z uczestników skrycie podjadał musztardę :) ...... ale podzielił się z nami, bo to poczciwy jest człowiek!


Po posileniu się i ogrzaniu przy ognisku ruszamy dalej polami w kierunku Oblęgorka.


Szlak wiedzie teraz przez bukowo-jodłowy las, pięknie oświetlony styczniowym słońcem.


Pod szczytem Baraniej Góry opuszczamy czerwony szlak i dalej kierujemy się czarnym w dół. Szlak prowadzi poprzez głębokie wąwozy erozyjne, miejscami zawalone przez przewrócone drzewa, dodające uroku temu miejscu.



Na końcu wąwozów robimy pamiątkowe zdjęcie i opuszczamy rezerwat.



Na rozległych łąkach opodal pałacyku w Oblęgorku jak zawsze zastaliśmy pasące się koniki.


Niektóre z nich podchodziły do nas i dawały się fotografować.


Pałacyk Sienkiewicza przywitał nas nisko wiszącym słońcem, przeświecającym przez drzewa.


Opuszczamy teren pałacyku i udajemy się przez bramę w kierunku przystanku.


Na busa wędrujemy piękną aleją lipową, która niedawno zyskała stylowe oświetlenie.

poniedziałek, 9 stycznia 2017

09.01.2017r.   Daleszyce - Podkranów - Słopiec - Marzysz


                   "Jest zima, wiec musi być zimno" jak mawiał pewien klasyk w "Misiu", więc nas to nie zraziło i postanowiliśmy powędrować w ten syberyjski mróz. Dystans z racji na chłód był niezbyt duży, aby potem nie trzeba było robić przeszczepów nosa. Na punkt startu, do Daleszyckiego rynku, dojeżdżamy autobusem 11. Warunki panowały w nim jak w chłodni, więc wyszliśmy z autobusu niczym zombie na wycieczce.

Na przyokiennym termometrze -22°C co powodowało dylemat: iść czy nie iść. A - może się więcej taka zima w tym roku nie trafi. W końcu w dzieciństwie nie takie zimy bywały.
 
Zbiórka na Żytniej o 7:40 i tylko nasza dzielna piątka zdecydowała się na to wyzwanie. Nad parkiem dostrzec można było tęczę spowodowaną przez unoszące się kryształki lodu, zwane diamentowym pyłem.

Po przyjeździe do Daleszyc i opuszczeniu "przytulnego" autobusu-chłodni, lekko paralitycznym krokiem ruszamy w trasę. Idąc ul. Kościuszki mijamy mostek na strudze Stokowa, przechodząc obok figury św. Nepomucena z roku 1811.

Tuż przy moście zostaliśmy obszczekani przez lokalną bandę czworonogów.


Docieramy do rozwidlenia dróg i mamy chwile zastanowienia - czy Polną w lewo czy Polną w prawo? :)


 Opuszczamy ostatnie domostwa Daleszyc i wędrujemy ośnieżoną, polną drogą.



 Przed Słopcem skręcamy na zachód w kierunku lasu, mijając kamienny obelisk z krzyżem.


 Po drodze natrafiliśmy na publiczny, drewniany Toi-Toi, przy którym Pietrek "się wahał" ;)




W miejscu starego kamieniołomu piaskowca natrafić można na wychodnie prekambryjskich opon od Ursusa, miejsce niezwykle cenione przez lokalnych archeologów spod Słopca.


W czasie wędrówki warto zrobić mały popas aby uzupełni tłuszcz w organiźmie, więc zrobiliśmy sobie małą ucztę. Dziś w menu - stopione podgardle z cebulką i siekaną tarniną oraz wędzona słonina z cebulkową konfiturą.

Po podjedzeniu ruszamy dalej przez las drogą zwaną "Gościńcem Słopieckim".

Dalej droga wiedzie opodal góry Jabłonna i przecina jej grzbiet porośnięty pięknie oprószonymi śniegiem jodłami. 

Najwyższy czas na popas z ogniskiem, więc zatrzymujemy się przy wiacie leśników aby podpiec swoje specyfiki nad ciepłymi płomieniami ogniska. Zastaliśmy nawet przygotowane dla strudzonych wędrowców "kije na patyki" - jak to powiedział Pietrek.


 Opuszczamy powoli las, mijamy pomnik Ofiar Egzekucji z lat 1942-44 i docieramy do szosy.

Lubrzanka skuta lodem odbijała w oczkach wodnych promienie styczniowego słońca.


Lekko zmarznięci i zmęczeni czekamy pod Marzyszem na transport do Kielc. Daliśmy radę ʘ‿ʘ