niedziela, 30 grudnia 2012

29.12.2012r.  Kakonin - Łysica - Św. Katarzyna

Skład: Tomasso, Jogi, Honia, Beno  i Krzychu.               

        
              Zbiórka przed 8 rano na Żelaznej przy busach i jedziemy do Kakonina. Na miejscu wita nas słońce i lekki mrozik. Po obejściu dookoła chaty-skansenu w Kakoninie ruszamy czerwonym szlakiem ku grzbietowi Łysogór. Wędrując przez puszczę po oblodzonym szlaku docieramy do drewnianej kaplicy św. Mikołaja, patrona od wilków. Po chwilowym odpoczynku skręcamy w lewo i ruszamy w stronę pierwszego szczytu. Dalej przechodzimy przez Przełęcz Kakonińską i wspinając się w górę docieramy do kolejnego szczytu - Agaty (601m). Jak zwykle będąc tu udajemy się na krawędź grzbietu aby podziwiać mniej popularne, lecz bardziej dzikie "Gołoborza pod Agatą". Stąd już kilkaset metrów do naszego celu - szczytu pasma głównego - Łysicy (612m). Po odpoczynku i pamiątkowych fotach schodzimy szlakiem w dół, ku Św. Katarzynie. Na dole zatrzymujemy się na moment aby pogapić się w źródełko św. Franciszka, którego lecznicze wody mają uzdrawiającą moc. Stąd też nazwa źródełka pochodząca od imienia  św. Franciszka patrona od chorób oczu. Skręcając w prawo niebieskim szlakiem zbaczamy z drogi aby rozpalić niewielkie ognisko i pokrzepić się ciepłą strawą z kija. Idąc na busa po drodze odwiedzamy kapliczkę z początku XIX wieku, w której to wyryte są podpisy Stefana Żermskiego i jego szkolnego kolegi Janka Stróżeckiego, pochodzące z 1882 roku. Wychodzi na to, że i nasz wieszcz był w młodości wandalem :)

 Chałupa-skansen w Kakoninie
 Pod kaplicą św. Mikołaja

 Patron kapliczki

 Gołoborza pod Agatą

 Ku Łysicy
 Dosiadając pniaka - na szcycie Łysogór

 Zarośnięty widok z Łysicy

Droga w dół

Podejście na Łysicę od strony Św. Kaśki

Źródełko św. Franciszka

Przy ognisku


Pod partyzancką mogiłą
Kapliczka Żeromskiego

Tu Stefan 2 sierpnia 1882 roku wydrapał swój wpis 

Klasztor Bernardynek w Św. Katarzynie 

niedziela, 16 grudnia 2012

11.12.2012r.  Tokarnia - Czubajka - Grzywy Korzeckowskie - Chęciny

Skład: Tomasso, Jogi, Beata. Krzysiek Ż. i Adam S.    
                
        
              Troszkę nam tego dnia pogoda nie dopasowała, ale nie zniechęceni mgłą ruszyliśmy w trasę. Pierwszy cel - wzgórze Czubajka po mozolnym wdrapywaniu się po zachodnim stoku zaliczony i mogliśmy pozerkać na przymgloną panoramę ze szczytu. Danieli nie było na zasypanej śniegiem łące, za to napotkaliśmy na nie po drodze przy paśnikach. Dalej przeszliśmy wzdłuż ruchliwej siódemki do mostu na Nidzie, skąd ruszyliśmy brzegiem rzeki ku lasom Grzyw Korzeckowskich. Po niewielkich perypetiach z błądzeniem po lesie natrafiamy wreszcie na asfaltową drogę, skąd udajemy się bliżej Chęcin. Po drodze przypałętała się do nas mała suczka, którą Adam zabrał ze sobą w plecaku, aby potem dzielnie mu towarzyszyła w jego pracowni. Po przejściu kompleksu leśnego Grzyw docieramy do miejsca biwakowego okolicznych leśników, gdzie czekały na nas ławki, stoły i palenisko oraz ku wielkiej uciesze, porąbane i wysuszone drewno. Po napełnieniu brzuchów pieczystym, udajemy się w stonę Chęcin. Czekając na busa przy rynku, zachodzimy do zaprzyjaźnionej, klimatycznej bramy aby dokończyć małe „conieco” z naszych plecaczków.

Zakola Nidy
Pólnocny stok Czubajki
Wejście na Czubajke
Nida przy E7

Czubajka w oddali
Adaś z przygarniętą suczką (psem!)
Przyleśna imprezownia
Składzik z drewnem - ale farcik

Jeszcze mostek i docieramy powoli do Chęcin, skąd busem wracamy do Kielc.