niedziela, 21 stycznia 2018

20.01.2018r.   Przez Pasmo Bielińskie - czyli z Lechówka przez Małacentów, Drogosiowe do Bielin


              Po przejściu orkanu Fryderyka wiatr ucichł, zrobił się lekki mrozik i ziemię świętokrzyską spowiły mgły. Pogoda jak zwykle niepewna, więc w piątek zapada decyzja o wyjściu w teren. Trzeba się nacieszyć tegoroczną zimą puki jest, bo według zapowiedzi amerykańskich meteorologów z instytutu NOA, od lutego mają znów padać rekordy ciepła w naszym regionie Europy. Zbiórka w autobusie 206 i jedziemy do Lechówka.

W Kielcach wszystko szare i zamglone, jadąc na miejsce powoli zza mgieł wyłania się słońce, aby po dotarciu do Lechówka przywitać nas swym pięknym blaskiem. Nisko świecąc oświetlało zmrożone pola.

Wędrując w stronę Pasma Bielińskiego mijamy przyprószone śniegiem pola i unoszące się nad nimi urokliwe mgiełki.



Śródpolną szosą powoli docieramy do Małacentowa, przede mną majaczące w mgłach sylwetki moich kompanów. Nieznacznie oddaliłem się robiąc zdjęcia, więc trzeba ich gonić ;)

Po przejściu przez Małacentów zmierzamy ku wsi Drogosiowe, z prawej strony mijając widok na odległy Święty Krzyż.


Po przejściu przez ostatnią wioskę wbijamy się w lasy Pasma Bielińskiego.


Oczywiście nie obyło się bez szukania szlaku, który w tym miejscu został zmieniony i biegnie teraz całkiem inaczej niż na mapach. Z tym oznaczeniem w naszych górach zawsze jest kłopot.


Po krótkim trawersowaniu przez las odnajdujmy niebieski szlak i mijając wycinkę drzew pod budowę leśnej drogi, wędrujemy dalej na zachód.


W lasach tych, co jakiś czas natrafić można na urokliwe jak ta, kapliczki nadrzewne.


Wychodzimy ze strefy zagrożenia, bez strat w ludziach i podążamy w stronę miejsca na ognisko.


Na cyplu skalnym porośniętym jodłami rozpalamy ognisko, aby zaspokoić wygłodniałe trzewia :)

Po posiłku kontynuujemy marsz niebieskim szlakiem, idąc lasem i co jakiś czas otwartymi przestrzeniami. Podziwiać możemy widoki na pasmo Łysogór i okalające je doliny.


Za naszymi plecami pozostał jeden ze szczytów Pasma Bielińskiego - góra Duża Skała (444m).


A my wędrujemy dalej polami i łąkami pokrytymi styczniowym śniegiem.


Schodzimy powoli ze szlaku. Czeka nas jeszcze przeprawa przez rzekę Belniankę, gdzie nie obyło się bez kłopotów, gdyż nie było żadnej kładki. Część z nas przeszła pokonując kamienny bród, część po powalonym drzewie. Tylko z jednym z uczestników mieliśmy problem, oszołomiony ogromem wrażeń, musiał być asekurowany przy przejściu. 

Tekst dnia: "Tomasz pamiętaj - to ty jesteś odpowiedzialny, za naszą nieodpowiedzialność

niedziela, 7 stycznia 2018

06.01.2018r.   Wokół Doliny Chęcińskiej - czyli z Chęcin przez Zelejową, Sosnówkę i Rzepkę


              Prawie rok - temu 9 stycznia, wychodząc na szlak mieliśmy za oknem - 22°C a tegoroczna zima zafundowała nam w połowie sezonu +10°C. To ponad 30 stopni różnicy!  Pojawiły się w naszym kraju modliszki, szopy pracze, szakale, różne owady południowe a ostatnio nawet aleksandretta obrożna - papuga zielona, migrująca na wschód Europy. Co się z tym światem dzieje? Niepewni pogody i komunikacji miejskiej, decydujemy się dopiero z samego rana na wyjazd w kilka osób samochodem Bena w okolicę Chęcin. Liczymy na przebłyski słońca i na szczęście się nie zawiedliśmy. Pogoda dopisała.

Po dojechaniu do Chęcin zostawiamy samochód na dolnym rynku i dalej pieszo ruszamy na szlak, w kierunku Zelejowej. Mijamy zalane łąki i widok na ruiny chęcińskiego zamku.


Schodząc z niebieskiego szlaku przechodzimy na czerwony, w kierunku grzbietu Zelejowej. Turysta zapuszczający się pierwszy raz w te strony może być delikatnie mówiąc przerażony, kiedy będzie przedzierał się przez ścieżkę zarośniętą tarniną i innymi krzakami. Ale jak wiadomo, szlaki u nas są często zaniedbane i musi wiele lat upłynąć, aby ten stan się zmienił.


Po przedarciu się przez gąszcz docieramy do starego kamieniołomu i sterty nieuprzątniętych śmieci. Ot taka wizytówka naszych gór. Na szczęście dzikość tego miejsca rekompensuje widoki.


Dalej nasza trasa wiedzie w kierunku północnym, skalistą granią. Tu na szczęście zaczęto dbać o szlak, został on oczyszczony z zarastających krzewów. Można swobodnie iść nawet w krótkich spodenkach. Występuje tu zjawisko krasu na wapiennych skałach, które spękane licznymi szczelinami, pokryły się zielonymi mchami.


Dawniej, kiedy pasmo to było niezalesione, roztaczał się przepiękny widok na Dolinę Chęcińską i okoliczne wzgórza. Ale po wojnie ktoś wymyślił, aby to wszystko zalesić i aktualnie aby dostrzec zamek, trzeba szukać przerw w koronach drzew a licznie występująca tu roślinność ciepłolubna, gdyby nie okresowe "wygalanie" wzgórza, całkiem by zanikła w tym miejscu.



Schodzimy z grani i udajemy się na skraj lasu. Wokół króluje zieleń niczym nie przypominająca styczniowych klimatów. Tu również nastąpiła totalna przecinka wzdłuż drogi, ale znów nikt nie pomyślał, aby zachować rosnącą tu bardzo rzadką i chronioną - wisienkę karłowatą. Zapewne wynajętym pracownikom kazali wyciąć pas na 5 metrów, to cieli bez nadzoru co popadnie.


Wędrujemy dalej ponownie niebieskim szlakiem, spoglądając na odległe Chęciny i górujący zamek.


Po drodze natrafiamy na martwe drzewa, zaatakowane larwami turkucia podjadka. Oj podjadł on tu sobie niejedno drzewo i bez wkroczenia leśników, nie wróżę temu lasu długiego żywota.


Dalej przedzieramy się przez pola pomiędzy wioskami Skiby i Gościniec, aby dotrzeć do kolejnego wzgórza na trasie naszej wędrówki.

Wzgórzem tym, jest niezalesiona (na szczęście) Sosnówka, która ugościła nas miejscem do  krótkiego popasu. Jedynym mankamentem są tu rozjeżdżone trasy przez crossowców.


Z Sosnówki patrząc na południe, zobaczyć można górę Rzepkę, ostatni punkt naszej trasy.


Podchodząc pod nią, podziwiamy wiosenne widoki tej zimy i zieleniejącą oziminę.


Opodal szczytu Rzepki, nad kamieniołomem zobaczyliśmy ściętą sosnę. Czy to działania wysokogórskich bobrów? Nie - to lokalni biesiadnicy pozyskujący drewno do ogniska :)


Schodzimy z Rzepki i udajemy się w kierunku Chęcin, podziwiając majestatyczne ruiny chęcińskiego zamczyska. Zimowa pora to jedyna okazja aby ujrzeć zamek z tej perspektywy.


Docieramy w końcu do Chęcin i żegnając miasteczko przystrojone świątecznie choinką, lecz wcale nie w klimatach zimowych wracamy do Kielc. Pogoda dopisała, choć nie liczyliśmy na styczniową wiosnę a w końcu na prawdziwą, białą i mroźną zimę.