wtorek, 8 marca 2022

 01.03.2022r.   Pierzchnica - Brudzów - Łabędziów - Morawica

 

                  Mamy 1 dzień marca, czyli początek meteorologicznej wiosny. Przed nami jeszcze cztery początki wiosny: termiczny, fenologiczny, astronomiczny i kalendarzowy. Termiczna wiosna zaczyna się, gdy temperatura stała waha się między 5 a 15 stopni, fenologiczna wyznaczona jest przez kwitnienie niektórych gatunków roślin, astronomiczna ustalana jest na podstawie ruchu ciał niebieskich zaś kalendarzowa, to odgórnie przyjęta od wieków data w kalendarzu. Aby choć na chwilę oderwać się od tych okropnych, barbarzyńskich wydarzeń za naszą wschodnią granicą, warto wybrać się poza miasto i przewędrować przez pofalowane wzgórza i złocące się po zimie trawy. Wybrałem trasę przez pagórki nad wsią Brudzów poza szlakami, kiedy to jadąc służbowo po okolicy wypatrzyłem te malownicze tereny.
 
Naszą wędrówkę rozpoczynamy od Pierzchnicy, które jako miasto królewskie zostało założone na prawie magdeburskim przez Kazimierza III Wielkiego, pomiędzy 1359 a 1370 rokiem.
 
Po przejściu kilku uliczek opuszczamy zabudowania i udajemy się śródpolną drogą na zachód.
 
Niedaleko wsi Dąbrowa swój początek bierze rzeka Pierzchnianka, która w okolicach Marzysza łączy się z Belnianką i wpada do Czarnej Nidy. Na zdjęciu niewielki stawik utworzony na cieku wodny Pierzchnianki.

Przy drodze mijamy murowaną kapliczkę „słupkową” z figurką św. Anny Samotrzeć. Stoi w miejscu nieistniejącej drewnianej kaplicy, o której najstarsza wzmianka pochodzi z 1598 roku.
 
 
Święta Anna Samotrzecia (również Samotrzeć) to przedstawiana w ikonografii chrześcijańskiej postać św. Anny z Matką Bożą - Marią z Nazaretu, babcią Jezusa z trzymanym na prawej ręce małym Jezusem. Św. Anna jest patronką małżeństw, matek, wdów, piekarzy i żeglarzy. Słowo „samotrzeć” w średniowiecznej polszczyźnie oznaczało „we troje razem”.
 
Przechodzimy przez niewielki lasek, zwany przez miejscowych „Piekłem” i udajemy się polną drogą w kierunku przysiółka Brogowie. Mijamy niewielkie oczko wodne z myśliwską amboną.
 
 
Majaczący w oddali klasztor na św. Krzyżu wraz z wieżą telewizyjną.
 
Na drzewach nieśmiało pojawiają się pierwsze wiosenne pąki.
 
Nasza Karola wyrwała do przodu ;)

W Brogowie napotykamy na starą studnie, pamiętającą jeszcze minioną epokę.
 
Opuszczony dom w którym wychowało się zapewne niejedno pokolenie.
 
Jacek ogląda starą kuchnie węglową w której pewnie niejedne smakołyki powstawały ;)
 
Pamiątka po ostatniej właścicielce domu: wysłużona torebka, książka o spotkaniu 47 letnich równolatków: Maksymiliana Kolbe - męczennika z Oświęcimia z Rudolfem Hössem - komendantem obozu, czytana być może przed snem, oraz rozwinięty kłębek wełny jak symbol upływającego czasu ...
 
Czas ruszać dalej przez urocze pagórki, na horyzoncie fajnie widać ruiny
chęcińskiego zamku. 
 
Wędrując przez łąkę warto czasem spoglądać pod nogi. Można natrafić choćby na przyczepione do suchych roślin ooteki – kokony z jajami, z których po przezimowaniu wyklują się małe modliszki.
 
Beno klęczący przed Karoliną - naprawdę rzadki to widok, może coś przeskrobał? :)
 
Idziemy w stronę rzeki Morawki i przechodzimy leśną drogą przez stary, sosnowy las.
 
 
Przy rozlewiskach Morawki, na skraju lasu robimy krótki popas z ogniskiem by wypróbować „w akcji” moją nową patelnię z Decathlonu. Aby mięso nie przywarło do dna naczynia, użyłem maty teflonowej i mój wynalazek sprawdził się doskonale. Wieprzowe burgery z ziołami prowansalskimi i oregano, sklejone mąką ziemniaczaną wyszły smakowicie 😉
 

Po posileniu się ruszamy w dalszą drogę, mijamy stawy hodowlane oświetlone niskim marcowym słońcem.
 
Ścieżka prowadzi przez murawy pokryte kępkami budzących się do życia mchami. Na zdjęciu pędzliczek wiejski – gatunek mchu należący do rodziny płoniwowatych.
 
Kilka ciepłych, słonecznych godzin wystarczy aby pojawiły się pierwsze owady, zbijające się w niewielkie chmary.
 
Docieramy w końcu do zalewu pod Morawicą, miejsca obleganego letnią, upalną porą przez spragnionych ochłody okolicznych mieszkańców.
 
Powstały w 2010 roku zbiornik retencyjno-rekreacyjny ma powierzchnię około 7 hektarów a jego głębokość nie jest duża, dochodzi do 1,70m.
 
Na niewielkim wzgórzu, na tyłach kościoła Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Morawicy znajdują się ruiny Kaplicy Oraczewskich. Świątynia została zbudowana około 1840 roku z miejscowego kamienia wapiennego w stylu neogotyckim. Nosi wezwanie Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Kaplica pełniła funkcje religijne do wybuchu II wojny światowej, kiedy to podczas bitwy 15 stycznia 1945 roku została ostrzelana przez sowiecką artylerię, ponieważ w jej wnętrzu ulokowany został niemiecki punkt obserwacyjny. Do dziś pozostała w ruinie stojąc na zachodnim krańcu pagórka, wkomponowana w utworzoną w tym miejscu świętokrzyską kalwarię.
 
Nasz dzisiejszy rajd pieszy kończymy w Morawicy, opodal dawnego młyna przerobionego na hotel z salą weselną.