sobota, 10 lutego 2024

28.01.2024r.   Wschodnie krańce Wzgórz Tumlińskich

           

            Czas na pierwszy w tym roku dzienny rajd po wschodnim krańcu Wzgórz Tumlińskich. Pogoda w ostatnim czasie nas nie rozpieszcza i coraz trudniej wstrzelić się w sprzyjającą aurę na weekend. Jak tylko pojawiły się na niebie rozpogodzenia, to udaliśmy się trzyosobowym składem w okolicę wsi Siodła. Celem wyjazdu było spenetrowanie lasu pomiędzy Siodłami a Wiśniówką w poszukiwaniu 140 letnich jodeł, które porastają północny skłon góry Sosnowica. Przy okazji potwierdziły się informacje o nieprawidłowo oznaczonym szczycie Sosnowicy, a nawet ustaliliśmy wyższy o ponad 2 metry wierzchołek tej góry. Po obfitych niedawno opadach śniegu pozostały już tylko niewielkie ślady w ocienionych zagłębieniach i wartko płynące leśne strumienie zasilane wodami z roztopionego śniegu.
 
Po przyjechaniu na koniec wsi Siodła udajemy się w las. Już na wstępie powitały nas stosy ściętych drzew, które nie wróżyły nic dobrego. Jak to przy zrywce drewna bywa, czekają nas przeprawy przez zryte maszynami leśne drogi i walające się, odcięte gałęzie.
 
Szeroko pojęta góra Sosnowica wraz z okalającymi ją stokami, jest „matką” kilku znanych świętokrzyskich rzek i strumieni. Spod jej stoków wypływają: Silnica (dawniej Dąbrówka), Sufraganiec, Lubrzanka oraz mniejsze strumienie jak Sufragańczyk i Bobrzaneczka. Na zdjęciu widać jeden z szeroko rozlanych cieków wodnych, który płynąc poniżej daje początek Lubrzance. 
 
A oto i samo źródło Lubrzanki, wybijające z północnego skłonu góry Sosnowica. Widać tu ułożone wzdłuż wypływającej wody płaskie kamienie, służące prawdopodobnie niegdyś jako stopnie na których miejscowe kobiety robiły w strumieniu pranie.
 
Dalej już wody niewielkiej jeszcze Lubrzanki wiją się pośród olsów i kęp leszczyn w kierunku Doliny Wilkowskiej, aby po przebyciu 36 kilometrów połączyć się z Belnianką w okolicach Marzysza.
 
Skręcamy na południe i zagłębiamy się w piękny bór jodłowy pokryty ciemnozielonym mchami. Gdyby nie chłód panujący wokół, można by na podstawie tej soczystej zieleni pomyśleć, że mamy już późną wiosnę.
 
Wędrując leśnymi drogami co chwilę mijamy okazałe jodły, które swą wielkością ponad 250 cm średnicy powinny kwalifikować się do ochrony pomnikowej. Aż dziwne, że po tej stronie pasma nie ma żadnego pomnikowego drzewa, a nawet co przerażające, trwa wycinka tych drzew.
 
Jak to bywa po roztopach i zrywce drewna niektóre fragmenty dróg nie nadają się do przejścia. 
 
Często w lasach spotykamy słupki oddziałowe, które umieszczane są w południowo-zachodnim rogu tzw. oddziałów leśnych. Lasy w Polsce podzielone są na sieć sektorów, gdzie każdy z nich ma swój odpowiedni numer. Taki dodatkowo ponumerowany słupek służy do określenia, w którym z oddziałów się znajdujemy. Ale ma też dodatkową, pomocną przy zagubieniu się w lesie funkcję. Otóż dwie cyfry naniesione na słupkach o najmniejszej wartości, gdzie wierzchołek łączy ścianki z tymi numerami, wskazuje północ. Łatwo to sprawdzić przykładając kompas, lub nawet aplikację na telefon i zobaczyć co wskazuje naroże słupka z najniższymi cyframi sektorów leśnych.
 
Niekiedy napotkać możemy na drzewach na drewniane skrzynki z wejściem do nich znajdujące się od spodu. To budki dla nietoperzy, które pełnią cenną rolę w zachowaniu ich populacyjni i sprzyjają ich ochronie.
 
Pośród brązowych liści zielenieją „trąbki” chrobotka, tak zwane podecje.
 
Idąc leśnym duktem, zwanym „traktem królewskim” od miejsca zwanego Górasów Stok w stronę kamieniołomu „Sosnowica”, dochodzimy do wielkiego drewnianego krzyża. To tak zwany „Krzyż Biskupi”, który umieszczono dla upamiętnienia miejsca, gdzie ludność Zagnańska na kolanach błagała biskupa Andrzeja Trzebickiego o przebaczenie i litość. Ówczesny biskup podarował pokaźną sumę pieniędzy na wybudowanie okazałej świątyni na zboczu góry Chełm. Jednak chytrzy mieszkańcy zamiast kościoła, postawili skromną kaplicę, co rozzłościło biskupa Trzebickiego. Wielce oburzony tym stanem rzeczy Biskup, opuszczając konno Zagnańsk został dogoniony przez grupę mieszkańców i po namowach, uległ błaganiom wyrażając zgodę na pobłogosławienie nowej, dużej świątyni. Okazały kościół p.w. Św. Rozalii i Św. Marcina w Zagnańsku w końcu powstał, a biskup pobłogosławił go 30 maja 1677 roku. 
 
 
Na krzyżu wisi żeliwna tablica z napisem: "ZA DUSZE, KTÓRE RATUNKU I MIŁOSIERDZIA BOŻEGO OCZEKUJĄ, A DOCZEKAĆ SIĘ NIE MOGĄ, PROSIMY CIĘ, PANIE".
 
Znajdujemy się właśnie na jednym z wierzchołków góry Sosnowica, mierzącym 414 metrów. Na jego kulminacji zobaczyć możemy dawny, zarośnięty drzewami łomik do pozyskiwania kamieni. Z owym szczytem jest niezłe zamieszanie. Zaliczany jest on do Korony Gór Świętokrzyskich, lecz ze względu na brak przebiegającego przez niego szlaku turystycznego, punkt do zdobycia odznaki do „korony” znajduje się kilometr na zachód i jest opisany wysokością 403 metry. Po wyjaśnieniu z twórcami oznaczeń szczytów w naszych górach, padła obietnica, że wiosną rozpoczną się prace nad zmianą przebiegu szlaku, aby przechodził przez ten szczyt.  
 

Mapka ze wspomnianymi szczytami i zaznaczony, dotychczasowy przebieg czerwonego szlaku. Teraz wychodzi na to, że ci którzy zdobywali KGŚ a nie byli na właściwym szczycie, powinni czuć pewien dyskomfort. 
 
Lecz aby bardziej skomplikować lokalizację najwyższego szczytu Sosnowicy, znaleźliśmy 400 metrów na północ, wyższy o około 2 metry wierzchołek, mierzący 416 m.n.p.m. Według mnie, powinno się skorygować wysokości tych szczytów i udostępnić do niego krótki fragment odgałęzienia szlaku. Niestety, takich niezgodności w naszych górach jest więcej, jak choćby dwie tablice z różnymi wysokościami na górze Biesak, czy tablica na Grząbach Bolmińskich postawiona 200 metrów niżej szczytu.
 
 
Kierując się na południe od szczytu, schodząc lekko z drogi aby zobaczyć dawny, niewielki kamieniołom czerwonego piaskowca, z widokami bloków skalnych.
 
Idąc drogą w kierunku zachodnim, pół kilometra od wspomnianego kamieniołomu, znajduje się o wiele większe wyrobisko, czynny jeszcze do niedawna kamieniołom „Sosnowica”.

Tu również łamano czerwony piaskowiec do celów dekoracyjnych i budowlanych, o czym świadczą ślady po wierceniach na ścianach kamieniołomu.
 
 A tu smutny widok, wycięto ponad 120 letnie jodły.
 
Czas wracać w kierunku wsi Siodła przez jodłowy las, przeskakując przez zryte i pokryte mazią błota drogi.

 Na wierzchołku ściętej jodły rosła jemioła, rodzaj rośliny pasożytniczej z rodziny sandałowcowatych. Popularna u nas jako ozdoba podczas świąt Bożego Narodzenia, w kulturze Celtów i Wikingów stanowiła symbol płodności jak i również odgrywała rolę w obrzędowości świąt zimowych.

Jedną z gałęzi drzewa opanował prawdopodobnie skórnik szorstki, rozrastający się ku górze.
 
Kolejną ciekawostką jest pozostawiony „szlaczek kory” na obumierającej sośnie, powstały w wyniku działania lokalnego dzięcioła – artysty. Docierając do wioski Siodła kończymy naszą trochę „niezimową” wędrówkę.

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

sobota, 3 lutego 2024

  20.01.2024r.   Zimowy "Nocnik" na Paśmie Posłowickim

           

            W końcu udało nam się zgrać odpowiednią, śnieżną i lekko mroźną aurę ze składem chętnych osób, aby wyruszyć na tradycyjny rajd zimowy z pochodniami. Start jak ostatnio z Zalesia, lecz tym razem poza szlakiem i z ogniskiem pod Kamienną Górą.

 

Lekki mróz i rozpogodzenia na niebie, a my czekamy na autobus.

 

Słońcu już poza horyzontem a niebo nabrało lekko fioletowych barw.

Po przejściu drogą gruntową przez łąki i chaszcze docieramy do mostku na Bobrzy.

Przed wejściem w mroczny las tradycyjne małe "conieco" ;)

Krótki postój pod kapliczką

 
Czas ruszać w trasę

Odpalamy pochodnie które oświetlą nam drogę i dodadzą smaczku.

Kolejny postój na szczycie Bugalanki i tu zastaliśmy przemarzniętego Skandala 😮

 

Czas rozpalić ognisko w dolinie


 Oj sypie coraz bardziej, jest klimat


 

Ostatni postój na trasie i czas wracać do domu. Całą drogę powrotną towarzyszyło nam gadanie Skandala, został nawet ochrzczony Skandalfem Zielonym 😀

czwartek, 21 grudnia 2023

05.12.2023r.   Jedlnica - Grząby Bolmińskie - Rezerwat "Milechowy" - Młynki - Wierna Rzeka

           

Bielą się pola, oj bielą,
Zasnęły krzewy i zioła
Pod miękką śniegu pościelą...
Biała pustynia dokoła.
 
                                                                                  Adam Asnyk [22 grudzień 1871]
 
       W dniu, który opisuję tą relacją, za oknem panowała piękna, śnieżna aura. Dlatego też postanowiłem ten post rozpocząć zimowym wierszem, mojego ulubionego poety, mistrza stosowania onomatopei – Adama Asnyka. Teraz kiedy po tej pięknej zimie pozostało wspomnienie a za oknem jest „szaro, buro i ponuro”, miło wrócić wspomnieniami do minionej, bajkowo-zimowej scenerii. Tego dnia w prognozach pogody zapowiadał się piękny i słoneczny dzień z lekkim mrozem, więc wziąłem dzień urlopu i udałem się ze znajomymi w trasę. Tym razem postanowiliśmy przejść przez widokowe Grząby Bolmińskie i dojść do stacji kolejowej w Wiernej Rzece. 
 
     Naszą wędrówkę rozpoczynamy od przystanku busowego na trasie do Małogoszcza, przy niewielkiej wiosce Jedlnica, skąd udajemy się żółtym szlakiem na grań Grząbów Bolmińskich.
 
       Grząby Bolmińskie to jeszcze do niedawna bezleśne pasmo wzgórz, zbudowane z jurajskich wapieni i skał kredowych. Rozciągają się na długości ok. 5 km ograniczone od zachodu przełomem Łosośnej, a od wschodu korytem niewielkiej rzeczki Hutki. Przez prowadzone w latach 70-tych sztuczne zalesiania a następnie przez niekontrolowany rozrost krzewów tarnin i dzikiej róży, wzgórza te zatraciły swój ogromny atut , jakim były wspaniałe widoki. Obecnie, aby podziwiać panoramy południowej enklawy Gór Świętokrzyskich z tych wzgórz, musimy szukać miejsc gołych od drzew i krzewów.
 
Z jednego z takich miejsc nie porośniętego jeszcze roślinnością, podziwiać możemy górskie widoki na okalające nas wzgórza.
 
Grudzień to czas, kiedy słońce jest najniżej nad horyzontem. To doskonała pora dla fotografujących, aby przy niskim i ciepłym świetle, rzucającym długie cienie robić ciekawe ujęcia.
 
Nasz dzielny Skandal brnie przez zaśnieżony las ;)
 
Z grani grząbów podziwiać możemy otulony bielą śniegu bolmiński 
p.w. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny. Stanowi on cenny przykład prowincjonalnego budownictwa późnorenesansowego na terenie północnej Małopolski.

     Patrząc pod pewnym kontem na połyskującą warstwę śniegu, dostrzec można na jego powierzchni kryształki lodu mieniące się kolorami tęczy. To zjawisko optyczne zwane jest iryzacją. Polega ono na powstawaniu tęczowych barw w wyniku interferencji światła białego, odbitego od przezroczystych lub półprzezroczystych ciał. Zjawisko to występuje m.in. na powierzchni minerałów, macicy perłowej, plamach cieczy (np. benzyny), bańkach mydlanych, w atmosferze na chmurach lub jak w tym przypadku - na płatkach śniegu.
 
Czas ruszać zasypaną ścieżką wiodącą po grani wzgórza, dalej na północ. Przed nami najwyższy szczyt Grząbów Bolmińskich (334m), zaliczany do Korony Gór Świętokrzyskich.
 
        Zbocza jak i sam grzbiet porastają różnego gatunku krzewy i drzewa, rodzące co roku wiele owoców. Są one doskonałym pożywieniem dla wielu ptaków i drobnych gryzoni. Jednym z takich konsumentów jest gil, który swym czerwonym brzuszkiem odznacza się na tle bieli śniegu. Jego głównym menu są nasiona drzew i krzewów leśnych, np. dzikiej róży, głogu czy berberysu. Wiosną odżywia się pączkami drzew lub ich młodymi pędami. Bardzo rzadko zjadają nasiona chwastów, ponieważ niepewnie się czuje na cienkich, chwiejnych łodygach. Na terenie Polski gile objęte są ścisłą ochroną gatunkową.
 

Patrząc na zachód, widzimy spowitą zimową mgiełką infrastrukturę cementowni pod Małogoszczem.

Ze szczytu bolmińskich grząbów podziwiać możemy widok na wschód, z górującym w oddali wzgórzem zamkowym i ruinami chęcińskiego zamku.
 
Wędrując dalej szlakiem, natrafiliśmy na dziko rosnącą jabłoń pokrytą przemarzniętymi owocami, pozostałościami ciepłego lata.  
 
Opuszczamy Grząby Bolmińskie i przed nami kolejna góra na trasie naszej wędrówki - Milechowska
 
Po drodze mijamy sad z jabłoniami, które swym kształtem przypominały afrykańskie akacje.
 
Znów wspinamy się lekko pod górę, podążamy zaśnieżoną drogą w stronę góry Krzemionka.
 

Pomiędzy dwoma górami - Krzemionką i Bolmińską, po szczytem góry Milechowska znajduje się skalny ostaniec zwany „starym piekłem”. W podszczytowych partiach tych trzech wzgórz, występują progi skalne z wykształtowanymi stromymi ścianami, ambonami i niewielkimi grzebieniami skalnymi.
 
W północnej ścianie potężnego progu skalnego, zobaczyć możemy niewielką jaskinię i otwory krasowe, wyrzeźbione przez siły przyrody.  
 

Po zwiedzeniu skalnych osobliwości schodzimy w dół w kierunku wąwozu. Po prawej stronie ścieżki widzimy formację skalną na której rośnie buk, opasujący ją swymi korzeniami. Miejsce to nazywam „milechowską kapą”. 
 
    Docieramy w końcu do największej osobliwości tego miejsca, jaskini „Piekło pod Małogoszczem”. Ma ona charakter zawaliskowo-krasowy i jest pomnikiem przyrody nieożywionej. Jaskinia ma długość 17,5 metra, lecz do zwiedzania dostępne jest jedynie 8 metrów. Reszta jest zbyt ciasna i zasypana rumoszem skalnym i glebą humusową. Na powierzchni ścian zachowały się ślady rzeźby krasowej z kominkami i polewami mleka wapiennego. 
 
Pozostawiamy za sobą rozciągający się pomiędzy szczytami Milechowska, Bolmińska i Brodowa zalesiony, głęboki jar i udajemy się ku rzece Łososinie. Wzdłuż jej biegu prowadzi droga pośród sosnowych młodników.
 
Tak się zastanawialiśmy? Co ten Skandal tak zawsze idzie z tyłu? A on po prostu czekał, aż mu wszyscy utorujemy drogą przez wysoki śnieg. A to cwaniak ;)
 
Jak to na rajdzie bywa, czas na ognisko i małe "conieco"
 
Po wyjściu z leśnych terenów docieramy do wspomnianej rzeki Łososiny, zwanej również Wierną Rzeką.
 
Przedostajemy się na jej drugi brzeg po starym, żelaznym mostku prowadzącym do wsi Młynki.
 
Na chwilę schodzimy nad brzeg rzeki, aby podziwiać ciekawe formy śnieżne, pokrywające pochylone nad wodą gałęzie, niewielkie wysepki i brzegi.
 
Przed zabudowaniami wioski, znajdują się kamienne ruiny młyna, dość mocno już naruszone „zębem czasu”.
 
Z młynem łączy się pewna tragiczna historia. Właścicielami młyna była rodzina Gorajów, która w okresie okupacji pomagała stacjonującym w pobliskich lasach partyzantom, użyczając im schronienia i żywności. Zadenuncjowani przez konfidentkę z pobliskiej wsi, cała rodzina została rozstrzelana na miejscu a młyn oblano benzyną i podpalono. Na pamiątkę tego smutnego zdarzenia, postawiono pomnik upamiętniający rodziny Gorajów, odnowiony w 2007 roku.
 
Po przejściu wsi Młynki udajemy się na północ w stronę stacji kolejowej Wierna Rzeka. Po naszej lewej stronie przeświecające przez rząd brzóz grudniowe słońce, ogrzewa nasze twarze.
 
Powoli docieramy do stacji. W oddali widzimy jak zachodzące słońce oblewa swymi promieniami zaśnieżone szczyty góry Miedzianka. Robi się coraz bardziej szaro i zimno, czas zakończyć już naszą wędrówkę i wrócić do ciepłego domku.