środa, 28 października 2020

 21.10.2020r.   Raków - Jamno - Szumsko - Rembów - Raków
                

                
            Nastała „złota, polska jesień”, pora wyczekiwana przez wielu wędrowców i fotografów. Tegoroczny październik nie rozpieszczał nas słonecznymi, suchymi dniami. Większa część miesiąca to pochmurne i deszczowe dni. Dlatego każdy ładny, jesienny dzień postanowiłem wykorzystać aby udać się w plener. Dziś zabieram Was w okolice Rakowa, w krainę sosnowych lasów, pagórków i przecinających je strumieni.

 

Wycieczkę rozpoczniemy na zrewitalizowanym rynku w Rakowie, tuż przy fontannie z symbolem miejscowości – trzema rakami. 

          Miasteczko Raków, położone nad rzeką Czarną, założył w 1569 roku kasztelan żarnowski Jan Sienieński. Członek wspólnoty Arian, ustanawił w nim tolerancję religijną, a wszystkim pragnących w nim zamieszkać zwolnił z podatków. Nazwa osady wywodzi się od rodowego herbu Warnia, czyli inaczej Rak. Mieszkający tu wyznawcy ruchu reformatorskiego założyli pod koniec XVI wieku drukarnię braci polskich. Miasto szybko się rozwijało, powstał przemysł tkacki, papierniczy, garncarski i browarniczy. W miasteczku wybudowano ratusz a w latach 1602–1638 funkcjonowała Akademia Rakowska o międzynarodowej sławie. Prywatne miasto Arian, jak się o nim mawiało długo nie nacieszyło się swoją niezależnością. W roku 1638 roku, ówczesny biskup krakowski Jakub Zadzik, wraz z wojewodą sandomierskim Jerzym Ossolińskim, wykorzystali sprawę rzekomego sprofanowania przydrożnego krzyża i doprowadzili do zniszczenia wszystkich instytucji ariańskich w Rakowie. Na mocy wyroku sądu sejmowego, zamknięto Akademię Rakowską, zlikwidowano także dom wydawniczy i polecono wyburzenie zboru w Rakowie. Dzięki Aleksandrze Wiszowatej, córce Jakuba Sienieńskiego, która po śmierci ojca odziedziczyła Raków, przeszła z arianizmu na wiarę katolicką i przekazała budynek katolikom. Świątynia ostatecznie przestała istnieć w 1640 roku, zaś w jej miejscu powstał katolicki kościół.

 

Po przejściu obwodnicy Rakowa zagłębiamy się w sosnowe lasy, gdzie na mocno piaskowym podłożu spotkać często można szczotliche siwą, z gatunku bylin stepowych.

 

Wychodzimy z lasu i wędrujemy dalej polami, na których malowniczo kwitnie gorczyca.


Mijamy polami Jamno, niewielką wioskę i wędrujemy wyzłoconymi łąkami w kierunku Szumska.

 

Rosnący na skraju rząd młodych brzóz, powoli nabiera jesiennych barw.

 

W okolicznych lasach o tej porze roku, licznie występuje czubajka kania, popularny grzyb z rodziny pieczarkowatych.

W drodze do Szumska mijamy mieniące się kolorami jesieni, przecinki leśne. Na jednej z nich ukazał nam się tajemniczy, czarny "jegomość", chyba z wiaderkiem szpachli :0

Połowa jesieni to czas zrzucania nasion przez różne krzewy, jak np. trzmielina pospolita.

Docieramy do Szumska, w którym znajduje się wzniesiony w 1637 roku kościół pw. Świętego Stanisława Biskupa. Świątynia zbudowana jest w stylu nadwiślańskiego gotyku, wielokrotnie przebudowywana, oszkarpowana nad stromym zboczem. Składa się z trójprzęsłowej nawy i węższego od niej, kwadratowego prezbiterium, zakończonego półkolistą absydą. Wnętrze świątyni nakrywa kolebka z lunetami, zaś w ołtarzu umieszczony jest obraz ze świętym Stanisławem, przedstawiający wskrzeszenie Piotrowina. Po bokach ołtarza stoją rzeźby świętych Piotra i Pawła. Przy kościele znajduje się dwukondygnacyjna dzwonnica, wzniesiona w 1751 roku.

Tuż pod wzniesieniem z kościołem, znajdują się stawy hodowlane. Nad jednym ze zbiorników zakwitły pochodzące z Ameryki Północnej - astry nowobelgijskie, potocznie zwane marcinkami, kolejny symbol jesieni.

W wiosce natrafić można jeszcze na wiekowe domostwa, obielone wapnem i pokryte zardzewiałą blachą. Progu domu strzeże lokalny kot, bacznie obserwujący otoczenie.

Przepływająca przez Zalesie niewielka rzeczka podcięła stromą skarpę, odsłaniając profile geologiczne - wychodnie skał ordowiku i syluru ...... i oczywiście, znów człowiek z wiaderkiem 😡

 

Wędrujemy drogą na zachód w stronę szosy do Łagowa, mijając kolejny przydrożny krzyż i pasące się koło niego krowy. Na przydrożnej ławce, przysiadł sobie również "człowiek z wiaderkiem" :)



Na śródleśnej polanie robimy krótki popas i zarzucamy „co tam kto ma” na kija. Po kilkugodzinnej wędrówce warto się posilić, tym bardziej, że czeka nas mała wspinaczka do kolejnego celu, pozostałości ruin zamku.

 

Przechodzimy koło plantacji truskawek, przed nami widać już zalesione wzgórze, na którym przed wielu laty stał zamek obronny.

 

Około 3 km na północny-wschód od Rakowa, na stromym, gęsto zalesionym wzgórzu u stóp bezimiennego potoku znajdują się pozostałości zamku rycerskiego z XVI wieku. Zamek, będący ośrodkiem panów z Szumska, powstał z inicjatywy rodu Odrowążów na początku XIV wieku, który po śmierci pierwotnego właściciela w roku 1357 przeszedł w posiadanie rodu Kurozwędzkich. Ponieważ budowla była niestarannie zbudowana, bez odpowiednich fundamentów, na tyle głębokich aby bezpiecznie stała na lessowym podłożu, została opuszczona i właściciele przenieśli się do nowej warowni, będącej po przebudowie pałacem w Kurozwękach. Do wzniesienia warowni użyto miejscowe kamienie o czym świadczą wyrobiska na pobliskim wzgórzu oraz z suchej fosy.

 

Archeolodzy odnaleźli ślady 4 budynków, pośrodku znajdowała się wieża mieszkalno-obronna, na zewnątrz budynki mieszkalne i druga wieża. Od wchodu istniała dobudowana do muru izba zwana "kurzą stopa". W połowie XVII wieku właścicielem zamku był Jakub Sienieński - sprawujący przywództwo arian - Braci Polskich, który opuścił go i przeniósł się opodal do stojącego do dziś dworu. Po najeździe przez Szwedów w XVII i XVIII wieku, warownia popadła w kompletną ruinę. Aktualnie pozostały po niej tylko wysokie, gdzieniegdzie na 2 metry mury i fragmenty ścian. Widać też otwory prowadzące do wnętrza budowli, niestety niejednokrotnie splądrowane. Pozostałości te wraz ze stromą górą posiadają ciekawy klimat. W pobliskim Szumsku, w tamtejszym kościele według przekazów ludowych znajdują się drzwi należące do zamku.

 No nie 😫!     I tu znów pojawia się nasz bohater dnia - człowiek z wiaderkiem :)


A tu widać pozostałości po budynku bramnym, przez którego prowadziła droga na zamkowy dziedziniec. 

Z zamkiem związana jest smutna legenda. Otóż według legendy, zamek ufundował rycerz Mszczuj za łupy zwiezione z wyprawy krzyżowej. Oprócz łupów, rycerz przywiózł piękną żonę, która wkrótce urodziła mu sześciu synów. Ponieważ zamek ze względu na swoje położenie, był bardzo trudny do zdobycia, Mszczuj nie posiadał licznej drużyny do obrony zamku. Gdy właściciel zamku udał się na polowanie, grupa Tatarów wykorzystując nieobecność, postanowiła zdobyć zamek. Przerażona małżonka wraz z dziećmi ukryła się w lochu zasypując wejście. Niestety, przed schronieniem się, raniona strzałą szybko zmarła a dzieci pozbawione opieki podusiły się nim nadeszła pomoc.
Zrozpaczony Mszczuj, wróciwszy na zamek zebrał swą drużynę i rzucił się w pogoń za nikczemnymi Tatarami. Lecz wkrótce i on poległ w walce a duch rycerza, po dziś dzień krąży przed Wielkanocą na swym koniu dookoła ruin zamku, w rozpaczliwym poszukiwaniu swoich dzieci...


Na wysokiej skarpie, otoczonej strumieniami stoją pozostałości XVII wiecznego dworu, wraz z dawnym parkiem. Dwór był własnością rodu Sienieńskich, po odległej świetności pozostały jedynie detale obramowań okien i kamienny portal, należący do dawnego alkierza, narożnego budynku pałacowego.

 

Na skarpie, przy zabudowaniach dworskich stoi ponad pięćsetletni cis pospolity (mniejszy z lewej), pomnik przyrody.

 

Po ponownym wejściu w las pokonujemy niewielki strumień i zbiornik wodny, który w jesiennej kolorystyce robił niesamowite wrażenie.

 

W kierunku Rakowa idziemy dawnym traktem, który zapewne niegdyś prowadził do dworu. Świadczą o tym pozostałości ciągu starych wierzb, które ową drogę wytyczały.

 

Mijamy ostatnie pnie po sędziwych wierzbach i powoli zbliżamy się do końca wędrówki.

 

Po ponad dwudziestokilometrowym marszu, docieramy do Rakowa. Pogoda znów zrobiła się pochmurna a a my czekamy na busa, podziwiając nasze dzisiejsze leśne zdobycze. Przy okazji wyjaśniamy zagadkę tajemniczego gościa z wiaderkiem po szpachli - to nasz poczciwy kompan Beno, zbierający kanie :)

 

2 komentarze: