21.10.2020r. Raków - Jamno - Szumsko - Rembów - Raków
Nastała „złota, polska jesień”, pora
wyczekiwana przez wielu wędrowców i fotografów. Tegoroczny październik
nie rozpieszczał nas słonecznymi, suchymi dniami. Większa część miesiąca
to pochmurne i deszczowe dni. Dlatego każdy ładny, jesienny dzień
postanowiłem wykorzystać aby udać się w plener. Dziś zabieram Was w
okolice Rakowa, w krainę sosnowych lasów, pagórków i przecinających je
strumieni.
Wycieczkę rozpoczniemy na zrewitalizowanym rynku w Rakowie, tuż przy fontannie z symbolem miejscowości – trzema rakami.
Miasteczko Raków, położone nad rzeką Czarną, założył w 1569 roku kasztelan żarnowski Jan Sienieński. Członek wspólnoty Arian, ustanawił w nim tolerancję religijną, a wszystkim pragnących w nim zamieszkać zwolnił z podatków. Nazwa osady wywodzi się od rodowego herbu Warnia, czyli inaczej Rak. Mieszkający tu wyznawcy ruchu reformatorskiego założyli pod koniec XVI wieku drukarnię braci polskich. Miasto szybko się rozwijało, powstał przemysł tkacki, papierniczy, garncarski i browarniczy. W miasteczku wybudowano ratusz a w latach 1602–1638 funkcjonowała Akademia Rakowska o międzynarodowej sławie. Prywatne miasto Arian, jak się o nim mawiało długo nie nacieszyło się swoją niezależnością. W roku 1638 roku, ówczesny biskup krakowski Jakub Zadzik, wraz z wojewodą sandomierskim Jerzym Ossolińskim, wykorzystali sprawę rzekomego sprofanowania przydrożnego krzyża i doprowadzili do zniszczenia wszystkich instytucji ariańskich w Rakowie. Na mocy wyroku sądu sejmowego, zamknięto Akademię Rakowską, zlikwidowano także dom wydawniczy i polecono wyburzenie zboru w Rakowie. Dzięki Aleksandrze Wiszowatej, córce Jakuba Sienieńskiego, która po śmierci ojca odziedziczyła Raków, przeszła z arianizmu na wiarę katolicką i przekazała budynek katolikom. Świątynia ostatecznie przestała istnieć w 1640 roku, zaś w jej miejscu powstał katolicki kościół.
W drodze do Szumska mijamy mieniące się kolorami jesieni, przecinki leśne. Na jednej z nich ukazał nam się tajemniczy, czarny "jegomość", chyba z wiaderkiem szpachli :0
Tuż pod wzniesieniem z kościołem, znajdują się stawy hodowlane. Nad jednym ze zbiorników zakwitły pochodzące z Ameryki Północnej - astry nowobelgijskie, potocznie zwane marcinkami, kolejny symbol jesieni.
W wiosce natrafić można jeszcze na wiekowe domostwa, obielone wapnem i pokryte zardzewiałą blachą. Progu domu strzeże lokalny kot, bacznie obserwujący otoczenie.
Przepływająca
przez Zalesie niewielka rzeczka podcięła stromą skarpę, odsłaniając
profile geologiczne - wychodnie skał ordowiku i syluru ...... i oczywiście, znów człowiek z wiaderkiem 😡
A tu widać pozostałości po budynku bramnym, przez którego prowadziła droga na zamkowy dziedziniec.
Z zamkiem związana jest smutna legenda. Otóż według legendy,
zamek ufundował rycerz Mszczuj za łupy zwiezione z wyprawy krzyżowej.
Oprócz łupów, rycerz przywiózł piękną żonę, która wkrótce urodziła mu
sześciu synów. Ponieważ zamek ze względu na swoje położenie, był bardzo
trudny do zdobycia, Mszczuj nie posiadał
licznej drużyny do obrony zamku. Gdy właściciel zamku udał się na
polowanie, grupa Tatarów wykorzystując nieobecność, postanowiła zdobyć
zamek. Przerażona małżonka wraz z dziećmi ukryła się w lochu zasypując
wejście. Niestety, przed schronieniem się, raniona strzałą szybko zmarła
a dzieci pozbawione opieki podusiły się nim nadeszła pomoc.
Zrozpaczony Mszczuj, wróciwszy na zamek zebrał swą drużynę i rzucił się w
pogoń za nikczemnymi Tatarami. Lecz wkrótce i on poległ w walce a duch
rycerza, po dziś dzień krąży przed Wielkanocą na swym koniu dookoła ruin
zamku, w rozpaczliwym poszukiwaniu swoich dzieci...
Na wysokiej skarpie, otoczonej strumieniami stoją pozostałości XVII wiecznego dworu, wraz z dawnym parkiem. Dwór był własnością rodu Sienieńskich, po odległej świetności pozostały jedynie detale obramowań okien i kamienny portal, należący do dawnego alkierza, narożnego budynku pałacowego.
Na skarpie, przy zabudowaniach dworskich stoi ponad pięćsetletni cis pospolity (mniejszy z lewej), pomnik przyrody.
Po ponownym wejściu w las pokonujemy niewielki strumień i zbiornik wodny, który w jesiennej kolorystyce robił niesamowite wrażenie.
W kierunku Rakowa idziemy dawnym traktem, który zapewne niegdyś prowadził do dworu. Świadczą o tym pozostałości ciągu starych wierzb, które ową drogę wytyczały.
Mijamy ostatnie pnie po sędziwych wierzbach i powoli zbliżamy się do końca wędrówki.
Fajnie tam!
OdpowiedzUsuńCiekawe okolice. Jakoś zawsze nam tam nie po drodze. Chyba czas najwyższy to zmienić.
OdpowiedzUsuń