wtorek, 19 maja 2020

13.05.2020r.   Sokołów Dolny - Sobków - Wolica
                
                   Ciepły i słoneczny majowy dzień, warto wziąć dzień urlopu i odstresować się od pracy zdalnej w domu i wyskoczyć poza miasto. Tym razem przemieszczaliśmy się koleją i  przewędrowaliśmy przez malownicze wzgórza w okolicach Sobkowa, królestwo rzepaków i pół usłanych wapiennymi kamieniami. Ostoja Sobkowsko-Korytnicka obejmuje swą powierzchnią 2206 ha rozległe wzgórza, lasy, łąki z murawą kserotermiczną i wijącą się po jej obrzeżu rzekę Nidę. Powstała z połączenia Białej i Czarnej Nidy w miejscowości Żerniki k. Chęcin, jest typową rzeką nizinną, o bardzo niskim spadku, piaszczystym dnie i ciepłej wodzie.

 Lądujemy naszym świętokrzyskim szynobusem na stacji Sobków w Sokołowie Dolnym

Nida, malowniczo wijąca się płytka, ciepła rzeka. Całkowita jej długość, wraz z odcinkiem Białej Nidy, to 151 km, a powierzchnia dorzecza wynosi 3862 km².

Pośród pól i łąk natrafić można na liczne starorzecza i niewielkie zbiorniki wodne, powstałe w zagłębieniach od podsiąkającej rzeki.
 
Wędrując wzdłuż koryta Nidy docieramy do niewielkiej przystani pod sobkowskim zamkiem. Na brzegu stoi dość mocno zdezelowana łódka służąca kiedyś jako rekwizyt do sesji ślubnych.
 
Fortalicja sobkowska, wzniesiona na lewym brzegu rzeki przez Stanisława Sobka, powstała w latach 1560–1570. Pierwotny zamek został zastąpiony przez wczesnoklasycystyczny pałac Szaniawskich, wybudowany według projektu Francesco Placidiego w 1767 roku. Niestety, pałac ten znajduje się w stanie kompletnej ruiny i stanowi dodatek do obszernego majdanu.

Do dziś zachowała się zwrócona w stronę rzeki fasada główna, z czterema jońskimi kolumnami. Posiada zwieńczony półkolistym tympanonem ryzalit, wypełniony ozdobnym kartuszem stiukowym z rogami obfitości i girlandami. Na bocznej ścianie pozostałości pałacu dostrzec można wyrzeźbione litery krajczego koronnego Stanisława Szaniawskiego oraz jego żony Anny z Kluszewskich. Aktualnie cały zabytkowy kompleks jest w rękach prywatnych a jego właściciel zadbał o otoczenie i w jego zabudowaniach prowadzona jest działalność komercyjna, pod nazwą Zamek Rycerski w Sobkowie

Opuszczając klimatyczny teren fortalicji wspinamy się na pobliskie wzgórze Galicowa, skąd podziwiać można średniowieczne zabudowania zamkowe.

Góra Galicowa (291m) od strony południowej, pokryta jest kwitnącym rzepakiem, który w blasku słońca nadaje niesamowitego uroku.

Na zachodnim stoku Galicowej, znajduje się nieczynny kamieniołom wapienia, znad którego podziwiać można widoki na dolinę Nidy i okoliczne wzgórza.

 Kwiaty kwitnącej w maju poziomki.

Podczas krótkiego postoju nad krawędzią wyrobiska kosztujemy pysznej Sprinterowej  kiełbasy ze słoika, okraszonej  Bryłkowymi podgrzybkami z marynaty :)

Znad wschodniej krawędzi wyrobiska widać ogrom kamieniołomu i lekkie nachylenie warstwy pokładów piaskowca.


Wędrując leśną przecinką mijamy pracownika służby leśnej, który z kataną w dłoni zagadał nas dość oschle. 



 A my po kolejnym postoju i obraniu się z kleczczy maszerujemy dalej kamienistą drogą.

Mniszek lekarski, pospolicie zwany mleczem przekwitł już i tworzy białe dywany "dmuchawców".

W oddali widać było zebranie miejscowego gangu gołębi, namawiających się którą wioskę teraz obsrać :)


 I znów natrafiamy na pole rzepaku, którego intensywny blask wprost oślepia oczy.

W środku "rzepakowego jeziora" skryła się łania jelenia z młodym i czujnie wypatrywała w jakim kierunku podążamy.

Na drodze spotykamy, zdawałoby się bezbronnego i niemrawego chrząszcza, który to okazał się niezłą bestią Oleica fioletowa to rzadki gatunek chrząszcza, który w swym arsenale posiada niebezpieczny jad, powodujący bolesne poparzenia, które swoją mocą porównywalne są do tego z użyciem kwasu pirosiarkowego. Jeśli zostanie przygnieciony, lub dostanie się pod ubranie, może narobić dużego kłopotu.

 Wijące się śródpolne drogi nadają pięknego uroku krajobrazowi otaczających nas pagórków.

W drodze na Wolicę napotykamy pozostałości kolejnego wyrobiska, które jak poprzednie ulega powolnemu zarastaniu.

Nad jednej z półek dawnego kamieniołomu rozpalamy niewielkie ognisko i osmalamy "cotamktomiał" ;)

Nasz załoga zamaskowana w tych ciężkich czasach zarazy. Mam nadzieje, że niedługo będziemy to wspominać jako męcząca konieczność.

Na obrzeżach Wolicy, pośród gęsto zarośniętych parceli skrywają się ruiny opuszczonej willi. Zbudowana w roku 1910, należała do spolszczonego Niemca Joahima Hempla, wieloletniego senatora II RP i właściciela zakładów wapienniczych i kamieniołomów w Kielcach.

Jej właściciel zginął prawdopodobnie podczas Powstania Warszawskiego. Willa wzniesiona w stylu secesyjnym oraz modernistycznym, z dominującą niegdyś w jej bryle wieżą widokową, uległa 1937 r. spaleniu, lecz willę udało się odbudować. Po II wojnie światowej obiekt przejęło Państwowe gospodarstwo Rolne, a latach 70-tych mieściło się tu Technikum Rolnicze.

Niestety w skutek zaniedbań i dewastacji, obiekt popadł w kompletną ruinę.


Słynny wychodek gdzie "te sprawy" załatwiało się w pozycji "na narciarza" :)


 A KUKU ;)

Nad przepływającą przez Wolicę Czarną Nidą znajduje się wybudowany w XIX wieku młyn wodny. Jak to bywało za czasów komunizmu, młyn został w 1955 roku upaństwowiony i po pewnym czasie zdewastowany. Do swych właścicieli powrócił dopiero na początku lat 80-tych ubiegłego wieku. Młyn działał do roku 2001 a obecnie w jego niewielkiej części działa mała elektrownia wodna wytwarzająca 70 kW.

Ruiny budynku gospodarczego należącego do PKP przy ul. Laskowej, który w ubiegłym roku uległ pożarowi. Zapewne do pożaru zamieszkiwał go lokalny menel "Noniu", którego poznaliśmy przed laty :)

Swą wędrówkę zakończyliśmy na stacji kolejowej w Wolicy, przy której mieści się murowany budynek dworca, wybudowany w 1903 roku i rozbudowany po II Wojnie Światowej.

sobota, 2 maja 2020

28.04.2020r.   Lechówek - Rezerwat "Zamczysko" - Niwki - Daleszyce
                 
                
                   Wiosenna pogoda i możliwość swobodnego poruszania się bez maseczek po lasach, skłoniła nas do wyjścia w plener, tym razem śladem leśnej kolejki wąskotorowej. Przed wojną na terenie Gór Świętokrzyskich istniała rozległa sieć takich kolei. Postanowiłem przejść trasę ze Złotej Wody do Kielc, a dokładnie odcinek od okolic Lechówka do Daleszyc. Trasą tą, przewożone było drewno z okolicznych lasów, które transportowano do tartaku w Kielcach, który znajdował się przy ulicy Zagnańskiej. Po wojnie, kolejka działała jeszcze do roku 1965, była remontowana i wymieniono wysłużone szyny. Dziś po kolejce pozostały tylko ślady nasypów i budowli inżynieryjnych, jak mostki, rampy czy fundamenty zabudowań kolejowych.

 Wyruszając polami z Lechówka, docieramy do ściany lasu Pasma Orłowińskiego.

 Kilkaset metrów od granic pól, wchodzimy na pozostałości nasypu kolejki leśnej.

 Idąc jej śladem natrafić można na niewielkie kamienne mostki i drewniane kładki przełożone przez leśne strumienie.

 Na wysokości wsi Makoszyn, gdzie trasa nasypu skręca na południe, dochodzimy do starych, kamiennych przyczółków dawnego mostu nad strumieniem.

 Co prawda niedaleko stąd jest miejscowość Złota Woda i Płucki, istnieją teorie o występowaniu tu drobinek złota, ale żeby zaraz zalęgli się poszukiwacze złota? 😲

Niewielki strumień leśny Sosna charakteryzuje się rdzawą barwą, świadczącą o dużej zawartości żelaza w wodzie.

 Kolejny kamienny mostek i pokonujemy go tanecznym krokiem


Wędrując leśnymi ostępami natrafiliśmy na piękną łąkę, nie rozkwitłego jeszcze czosnku niedźwiedziego.
 
 W samym rezerwacie, czosnek rozkwitł już na całego, tworząc imponujący biało-zielony dywan

           Docieramy na szczyt góry Wysokówki (412 m n.p.m.), przypominający kopulasty stożek. Z trzech stron otoczony jest leśnymi strumieniami a znajdujące się pod nim bagniska i moczary, tworzyły zapewne przed wiekami trudno dostępne miejsce. Na wierzchołku góry wśród prastarych, słowiańskich lasów znajdowała się rodzimowiercza świątynia, w której plemiona licickie w okolicach X wieku czciły boginię deszczu i burzy, opiekunkę ziemi i wody - Mokoszę. Imię jej wywodziło się od prasłowiańskiego przedrostka mok-, oznaczającego "mokry" i "moczyć". Pogańscy kapłani na stromym szczycie wzniesienia wybudowali kamienne sanktuarium, formując coś w rodzaju trójstopniowej piramidy o płaskim wierzchołku.

 W samym sercu dawnego "Złotego gaju" Mirek robi nam pamiątkowe zdjęcie.

A tu ciekawostka znaleziona na szczycie, gdzie znajdowała się słowiańska świątynia. Czyżby to nawęza - amulet słowiański, należący do elementów biernej magii, które służyły do ochrony przed urokiem, czarami i zapewniało posiadaczowi szczęście? Sporządzone z brzozy amulety miały chronić ludzi przed złymi mocami, demonami i duchami. Brzoza, od czasów starożytnych była uważana za symbol Matki Ziemi, drzewo mądrości i wieczności.

Po opuszczeniu lasu docieramy do rozległej doliny okalającej wieś Widełki. Na dalszym planie widać lasy Pasma Cisowskiego, mieniące się o tej porze odcieniami zieleni.

Zgłodniawszy (fajne słowo ;)) podjadamy Sprinterową kiełbasę ze słoika z dodatkiem uszczypniętego po drodze czosnku niedźwiedziego.


Jak to z rajdami naszymi bywa, nie obyło się bez przygody. Napotkani po drodze pracownicy leśni, podwieźli nas kawałek furmanką z traktorem, za co odwdzięczyliśmy się im łykiem okowity :)


Na koniec trasy przez las docieramy do zagospodarowanych zbiorników wodnych, służących za retencjał wody spływającej z lasów.

 Dla bezpieczeństwa aby nie zaprószyć ognia w tych wyjątkowo suchych czasach, rozpalamy niewielkie ognisko tuż nad wodą. Czas wreszcie napełnić nasze brzuchy.


Prawdopodobnie dawniej, miejsce te użytkowane było przez pobliski tartak, którego pozostałości w postaci fundamentów, znaleźć można opodal.

Docieramy w końcu do celu wędrówki, do Daleszyc. Mijamy kościół parafialny pw. św. Michała Archanioła z XIII i XVII w., który wraz z dzwonnicą bramną z 1833 roku, uległ przebudowie w latach 1907–1920.