piątek, 16 września 2016

22.07.2016r.   Chęciny - Radkowice - Trzcianki -  Nowiny 



                       Kolejny wyjazd przed świtem aby uchwycić wschód słońca w jakimś ciekawym miejscu. Tym razem padło na Chęciny i widoki na wschód spod zamku. Tuż przed 6 rano jesteśmy w miasteczku i udajemy się pod zamek. Wszystko skąpane jest w lekko pomarańczowych barwach.


Po wejściu na stromy, zamkowy stok szukamy dobrej miejscówki na zdjęcia.


Niebo powoli robi się coraz bardziej czerwone, nad zakładami cementowymi w Nowinach snują się dymy, na horyzoncie na tle nieba odbijają się wieża kościelna i telewizyjna na Św. Krzyżu.

I wreszcie jest.........unosi się leniwie nad widnokrąg oświetlając żółtą poświatą senne miasteczko.


 Czasem aby zrobić dobre ujęcie trzeba się nieźle nagimnastykować :)

 
I nastała jasność, chęciński zamek oświetlony porannym słońcem, flaga łopocze na wieży.


A my ruszamy przez rynek w zaplanowaną trasę.



Opuszczamy Chęciny, wędrujemy zroszonymi łąkami i drogą gruntową w stronę wschodu.


Teraz czekała nas przeprawa przez wielką budowę nowej ekspresówki do Krakowa, ruch tu jak zawsze bardzo duży, więc trzeba było szybko i sprawnie przeskoczyć przez drogę.


Po podejściu pod kamieniołom Jaźwica i obejściu go łukiem, podziwiamy przez chwilę jego ogrom.

Skandal natrafił na gniazdo os, więc podchodzimy aby je sfotografować. Niestety, nie nauczony poprzednią przygodą zostaliśmy zaatakowani przez rozwścieczone osy i jedna z nich użarła mnie w palucha a inna Darka w plecy. Ot, taka nauczka na przyszłość. 

Po ucieczce przed osami wdrapaliśmy się ogromną hałdę, z której roztaczał się wspaniały widok na okolicę. Przed nami na zdjęciu cementownia w Nowinach i krążące wokół niej czarne ptaszyska.


Po krótkim przekąszaniu na hałdzie suchego prowiantu złazimy ze zbocza w dół i wędrujemy dalej przez łąki.


Fragment naszej drogi prowadzi przez uprawę wierzby energetycznej, więc czujemy się jak w Wietnamie.


Beno mówi, że chce tędy, na Wole Murowaną, ja że przez Radkowice, więc się rozdzielamy. 


Po wizycie u znajomych w Radkowicach, ruszam samotnie aby dołączyć do pozostałych dwóch kompanów. Po drodze mijam wijącą się Bobrzę i kwitnący na brzegu topinambur, roślinę o jadalnych korzeniach, dość ostatnio popularną wśród eksperymentujących kucharzy.


Po zejściu z ruchliwej drogi, pełnej wyładowanych kamieniem ciężarówek, skręcam na drogę przy torach i wędruje wzdłuż nich, mijając kopalnię w Podwolu. Towarzyszy mi wszechobecny pył.....brrr.


Po spotkaniu z resztą załogi rozpalamy wyczekiwane ognisko aby osmalić nad nim kiełbaski.

Po podjedzeniu ruszamy dalej w stronę Nowin, mijając zapylone, industrialne widoki.


Wchodząc na teren nieczynnego od lat kamieniołomu, natrafiamy na ciekawy widok. Na wyschniętej skorupie błota wyrasta krzaczek pomidorka, który walczy o przetrwanie na tej nieprzyjaznej ziemi.


Nad kolejnym "martwym" kamieniołomem podziwiamy widoki na okolicę i zamek Chęciński w oddali.


Dno tego kamieniołomu zamieniono w pomarańczowe szlamowisko. 


Ostatni z dzisiejszych kamieniołomów, zalany zielonkawą wodą przetrwał zasypanie i można w nim podziwiać przepływające leniwie ryby, o pokaźnych rozmiarach. czas wracać do domu, więc udajemy się na przystanek w Nowinach.