28.12.2021r. Brzegi - Grzywy Korzeckowskie - Chęciny
Końcówka
grudnia i ostatnia wędrówka w tym roku. Zima jak
to ostatnio w naszym kraju bywa – epizodyczna, aby utrafić na słoneczną i
mroźną pogodę trzeba mieć nie lada szczęście. Pozostało mi jeszcze
sporo zaległego urlopu a warto też po świętach po prostu się gdzieś
ruszyć. Wybrałem odcinek wzdłuż naszej „królowej rzek – Nidy, aby jej
lewym brzegiem przewędrować z miejscowości Brzegi przez Grzywy
Korzeckowskie do Chęcin. Pogoda zbytnio nie dopisała, ponure chmury
średniego piętra skutecznie zasłaniały słońce, nadając trochę smętnego,
późnojesiennego charakteru. Jako dla fotografa lubiącego niskie słońce
oświetlające krajobraz, nadające trochę barw w tych surowych, zimowych
klimatach - nie są to wymarzone warunki. Dziś wielki dzień, do naszego składu oficjalnie dołączył mój wnuk - dzielny Oliwier, który mam nadzieję, będzie kontynuował rodzinną tradycję wędrowania po świętokrzyskich szlakach.
Dzisiejszą wyprawę rozpoczynamy przy moście na Nidzie opodal miejscowości
Brzegi, skąd ruszamy lewym brzegiem rzeki na północ w kierunku
Żerników. Nida po połączeniu jej dwóch dopływów – Czarnej i Białej
leniwie sobie płynie przez pola i łąki, które przed paroma dekadami
miały zostać pochłonięte przez tzw. Morzem Chęcińskie.
Wieś
Żerniki to typowa osada „ulicówka” jakich wiele na kielecczyźnie,
powstała na lekko podniesionym terenie po lewej stronie Białej Nidy. Po
środku wsi, za ogrodzeniem prywatnej posesji stoi XIX wieczna kapliczka
wykonana z czerwonego piaskowca z krucyfiksem w towarzystwie dwóch
monolitowych, kamiennych krzyży. Są to prawdopodobnie tzw. „krzyże
pokutne” stawiane za karę, zazwyczaj za zabójstwo a skazany musiał je
wykuć własnoręcznie.
Z miejscem tym wiąże się też legenda, w której to królowa Bona, jadąc wozami do Włoch z wyładowanymi kosztownościami ze swej rezydencji w zamku chęcińskim, utknęła podczas przeprawy przez Nidę. Ponieważ było wielu chętnych na taki kosztowny łup, dwóch braci-zbójów również postanowiło się nań połasić. Podczas napadu zabili dwoje dworzan z otoczenia królowej, lecz szybko zostali złapani i mieli zostać skazani na śmierć. Ponoć sama Bona po rozmowie z nimi dowiedziała się, iż ci biedni chłopcy zostali podstępnie do tego czynu nakłonieni i omamieni sowitą nagrodą, która czekała ich za wykonanie zadania. Łaskawa królowa darowała im życie, lecz po wymierzeniu chłosty musieli w ramach pokuty wykuć z kamienia krzyże, każdy z osobna dla siebie. Jak się okazuje to tylko legenda, gdyż prace archeologiczne stwierdziły metrykę krzyży, jako dużo starszą i w czasach panowania Bony te krzyże już długo stały.
Z miejscem tym wiąże się też legenda, w której to królowa Bona, jadąc wozami do Włoch z wyładowanymi kosztownościami ze swej rezydencji w zamku chęcińskim, utknęła podczas przeprawy przez Nidę. Ponieważ było wielu chętnych na taki kosztowny łup, dwóch braci-zbójów również postanowiło się nań połasić. Podczas napadu zabili dwoje dworzan z otoczenia królowej, lecz szybko zostali złapani i mieli zostać skazani na śmierć. Ponoć sama Bona po rozmowie z nimi dowiedziała się, iż ci biedni chłopcy zostali podstępnie do tego czynu nakłonieni i omamieni sowitą nagrodą, która czekała ich za wykonanie zadania. Łaskawa królowa darowała im życie, lecz po wymierzeniu chłosty musieli w ramach pokuty wykuć z kamienia krzyże, każdy z osobna dla siebie. Jak się okazuje to tylko legenda, gdyż prace archeologiczne stwierdziły metrykę krzyży, jako dużo starszą i w czasach panowania Bony te krzyże już długo stały.
Docieramy
w końcu do przeprawy na Białej Nidzie, starej metalowej kładki przerzuconej
przez koryto rzeki. Biała Nida swój początek ma w okolicy stawu Stok we
wsi Moskorzew, na północny wschód od Szczekocin. Jej dopływy to
niewielkie rzeczki: Lipnica, Wierna Rzeka, Hutka, Grabówka, Jedlnica i
Kwilinka. W pobliżu miejscowości Żerniki łączy się z Czarną Nidą tworząc
właściwą Nidę.
Po
północnej stronie Czarnej Nidy napotkać można na pozostałości po jej
starorzeczach. Są to zazwyczaj płytkie fragmenty zalanych pozostałości
koryta rzeki, które w wyniku meandrowania zostały oddzielone od głównego
nurtu. O tej porze roku te niewielkie akweny są skute grubym lodem.
Opuszczając brzegi Czarnej Nidy wędrujemy drogą przez pola w kierunku kompleksu korzeckowskich lasów.
Grzywy
Korzeczkowskie to niewielkie pasmo Gór Świętokrzyskich, zbudowane z
jurajskich wapieni, pokryte mieszanym lasem, ze stanowiskami roślinności
śródziemnomorskiej. Warto przyjrzeć się po drodze niektórym okazom
starych drzew, ponieważ można dostrzec różne „przyrodnicze ciekawostki”,
jak choćby te podwójnie zrośnięte sosny.
Docieramy
w końcu do pewnego prywatnego miejsca biwakowego, gdzie na szybko
organizujemy małe obozowisko. Po dość długim marszu warto pokrzepić się
czymś ciepłym – grzanym winem i mięsiwem z patelni.
Tym
razem jako danie główne przyrządziłem turystyczną wersję kababczetów – mielonego mięsa
przyprawionego oregano i ziołami prowansalskimi z dodatkiem lepiszcza w
postaci mąki ziemniaczanej.
Po
posileniu się ruszamy dalej w kierunku Chęcin. Po drodze obowiązkowe
zdjęcie ruin z mojej ulubionej miejscówki pod starą sosną.
Obchodzimy
północną stroną ruiny królewskiego zamku i dochodzimy do
późnogotyckiego kościoła parafialnego pw. św. Bartłomieja z ok. 1600
roku. Ze stoku Góry Zamkowej rozpościera się rozległy widok na kryjące
się z wolna w mrokach nadciągającego zmierzchu uśpione miasto.
Nie powiem, sam bym sobie takimi terenami połaził...
OdpowiedzUsuń