04.12.2021r. Z Zagnańska przez Sosnowicę do Wiśniówki - szlakiem pięciu źródeł.
Mamy
już grudzień, nadal dni stają się coraz krótsze i
zimniejsze, powoli lecz nieśmiało zaczyna prószyć śnieg zabielając lekko
krajobraz dookoła. W tej wczesnozimowej scenerii zabieram Was w
planowaną od dawna trasą, wiodącą przez źródła strumieni wybijające ze
zboczy północnej części tumlińskich lasów. Te niewielkie rzeczki i
liczne cieki wodne, zasilają swymi wodami jedną z podkieleckich rzek –
Bobrzę. Moją foto-opowieść zacznę od zdroju św. Jacka w Zagnańsku, by
wędrując przez źródła Bobrzaneczki i Sufragańca, dotrzeć do miejsca skąd
swój początek bierze Silnica (prawidłowo zwana Dąbrówką) - rzeka
przepływająca przez nasze miasto.
Po
dotarciu do stacji kolejowej Zagnańsk nasze kroki skierujemy na północ,
do niewielkiego obłożonego kamieniami źródełka na tyłach Zespołu Szkół
Leśnych. Z wód wybijających spod ziemi, wytwarzana była dawniej słynna
na całą okolicę lemoniada Wolskiego.
W obszernych, zagnańskich lasach napotkać można na skrywających się uchodźców muzułmańskich, pomieszkujących w naprędce wybudowanych szałasach.
...... a nie ..... to przecież nasz słynny bushcraftowiec Jacek :)
Zagnańsk
był już znany w XV wieku pod nazwą Zagnańsko i jako wieś należał do
dóbr biskupów krakowskich. W latach 1916–1918 Austriacy władający tymi
terenami na potrzeby zwożenia z okolicznych lasów drewna, wybudowali
duży tartak oraz rozbudowali kolejkę leśną. Idąc ulicą Spacerową
zobaczyć możemy wiele zabytkowych willi pamiętających zamierzchłe czasy.
W jednej z nich - willi „Marysieńka”, znajduje się aktualnie apteka z
wyposażeniem w dawnym stylu.
Zbliżając
się do przejazdu kolejowego, mijamy zabudowania tartaku, który powstał w
1916 r i do lat dziewięćdziesiątych był jednym z większych tartaków w
Polsce. Obecnie nadal pełni swoją funkcję przekształcony na zakład
przetwórstwa drzewnego „Świat Drewna”.
Po
zejściu z szosy prowadzącej do Kielc wbijamy się w las, aby idąc wzdłuż
jednej z dwóch odnóg strumienia Bobrzaneczka, dotrzeć do jego źródła.
Na wysokości 371m w mocno pofałdowanym stoku góry Sosnowica potok
posiada jedno ze swoich źródeł. Łącząc się z drugim ciekiem mającym swój
początek we wsi Siodła, wije się przez Bartków i Dudków aby w okolicy
Kołomania połączyć się ze swą starszą siostrą – Bobrzą.
Opuszczamy
drugie dziś źródło na trasie wędrówki i udajemy się na południe. Mijamy
stojący przy drodze krzyż partyzancki z obrazem Matki Boskiej z
Dzieciątkiem, odgrodzony drutem kolczastym.
Po
minięciu kulminacji niewielkiego wzgórza schodzimy wąwozem w dół,
powstałym na cieku wodnym będącym początkiem strumienia Sufraganiec.
Docieramy do miejsca w którym schodzą się dwie okresowe strugi wodne, a na mapach oznaczone jest jako źródło potoku Sufraganiec.
Nad
brzegiem Sufragańca rosną dwa dorodne klony jawory. Ich początkowo
gładka i szara kora z czasem robi się spękana i żłobiona a po wielu
latach łuszczy się. Drewno pozyskane z tego drzewa jest białe, ciężkie i
nie paczące się. Jawory rosną na wyżynach, 500–1500 m n.p.m, lubią
glebę głęboką i wilgotną, w szczególności mady.
Powalone,
martwe drzewa przechodzą następnie ostatni etap swego żywota,
porośnięte mchami próchnieją w leśnym poszyciu, rozkładane przez
drobnoustroje.
Na
obumierających pniach drzew zobaczyć można wiele odmian hub drzewnych.
Jedną z nich jest pniarek obrzeżony. To groźny pasożyt drzew, powodujący
brunatną zgniliznę drewna. Pokrojony i rozbity na płatki owocnik służył
niegdyś do tamowania zewnętrznych krwawień. Był doskonałym środkiem
antybiotycznym stosowanym na bakteriach zakażających otwarte rany.
Docieramy do niewielkiego zbiornika przeciwpożarowego, przy którym organizujemy popas z ogniskiem. Część grupy odłącza się aby dotrzeć do polany Jaworznia.
Przed laty znajdowała
się tu niewielka osada, kilka domostw w której w latach powojennych
mieszkali z przydziału pracownicy kolejowi. Lecz z miejscem tym związana
jest również inna ciekawa historia.
Na
początku lat 90-tych, w porzuconych domostwach w środku lasu mieściła
się siedziba tajemniczej społeczności. Jak pisano w mediach, chodziło o
zakonspirowaną sektę, która infiltrowała polskie elity
polityczno-biznesowe. Założycielem jej był mieszkający aktualnie w
Skandynawii Romuald D., znany pod imieniem Kundalini. Tworzenie swojej
"grupy" rozpoczął w latach osiemdziesiątych, zainspirowany jogą,
hipnozą, ruchem New Age i różnymi technikami kontrolowania umysłów.
Ludzi werbował na różnych festiwalach i imprezach, lub po prostu na
ulicy. Miejsce na prowadzenie takiej działalności ze względu na
trudności w dotarciu, było wprost idealne. Zapomniana osada w środku
lasu do której można było dotrzeć tylko pieszo lub samochodem terenowym.
Miejscowi wspominają Kundaliniego jako spokojnego człowieka a grupa
licząca do 20 osób nie stanowiła żadnego zagrożenia. Hodowali kozy,
posiadali konika i studnie z wodą. Mieszkańcy tej społeczności
przychodzili czasami do pobliskiej wioski kupować jedzenie, które sami
sobie potem przyrządzali. Bardzo byli mili i grzeczni. Po kłopotach
związanych zorganizowaniem nielegalnej kolonii i aferą z głodującymi
dziećmi w tle, grupa ta opuściła to miejsce i dziś pozostało już
niewiele po tych domostwach.
Dla zainteresowanych tematem zapraszam do obszernego artykułu w Echu Dnia: https://echodnia.eu/swietokrzyskie/grozna-sekta-z-kieleckich-lasow/ar/8225633?fbclid=IwAR1G2amvRQbzimiF1eS4xjcp1LWUzXkqoK1UulW2k3UNbVsvJ4PLyUSM14A
Dla zainteresowanych tematem zapraszam do obszernego artykułu w Echu Dnia: https://echodnia.eu/swietokrzyskie/grozna-sekta-z-kieleckich-lasow/ar/8225633?fbclid=IwAR1G2amvRQbzimiF1eS4xjcp1LWUzXkqoK1UulW2k3UNbVsvJ4PLyUSM14A
Jedną
z pamiątek tego okresu jest znaleziony stary but wojskowy – słynny
„opinacz”. Opinacze, to potoczna nazwa polskich trzewików wojskowych,
używanych w okresie PRL-u i w pierwszej połowie lat 90. Buty te były
wzorowane na M-1943 Combat Service Boots, używane przez armię
amerykańską podczas II Wojny Światowej i Wojny Koreańskiej.
Po
opuszczeniu osady przez ludzi przyległy teren opanowały bobry, budując
liczne tamy i spiętrzając wody Sufragańca utworzyły spore rozlewiska.
Ślady
bobrowych zębów są tu widoczne na każdym kroku. Dzięki wyjątkowo silnym
siekaczom bobry potrafią ściąć bardzo grube drzewa, o średnicy
przekraczającej niekiedy 1 metr. Bóbr ma najwyższy wśród gryzoni
stosunek masy mózgu do całego ciała, co pozwala mu na logiczne myślenie i
przez to jest doskonałym budowniczym.
Przyglądając
się niektórym drzewom liściastym możemy dostrzec również ślady zębów na
wysokościach niedostępnych dla bobrów. Owe ślady to tak zwane
spałowanie - obdzieranie zębami kory z drzew przez przedstawicieli
parzystokopytnych, jak jelenie czy łosie. Powodem takiego obgryzania
jest zapotrzebowanie zwierząt na składniki pokarmowe zawarte w korze
drzew.
Idziemy dalej
południowym stokiem sosnowickiego garbu i wkraczamy do kolejnej krainy
bobrów. Na niewielkim strumieniu, te pracowite ssaki z rzędu gryzoni
wybudowały sobie istne królestwo, spiętrzając wody kilkoma wysokimi na
grubo ponad metr tamami.
Docieramy
w końcu z powrotem do czerwonego szlaku, którym dochodzimy ponownie do
szosy prowadzącej do Kielc. Na krzyżówce stoi pomnik Armii Krajowej,
odsłonięty w 66-tą rocznicę wymarszu żołnierzy 4 pułku piechoty legionów
AK korpusu „Jodła”, którzy w ramach akcji „Burza” wyruszyli na pomoc
powstańczej Warszawie.
Wzgórze
Sosnowica to zalesione, podłużne wzniesienie przedzielone szosą z Kielc
na Zagnańsk, należące do Wzgórz Tumlińskich o najwyższym punkcie 413 m
n.p.m. Po jego wschodniej stronie znajduje się czynny okresowo
kamieniołom czerwonych piaskowców tumlińskich wieku triasowego,
używanych w budownictwie.
Wędrując
„królewskim szlakiem’ przez najwyższe wzniesienie pasma, mijamy krzyż
biskupi i dochodzimy do ostatniego celu naszej wyprawy. Na wysokości ok.
370 metrów wybija z czeluści ziemi źródełko Silnicy. Prawidłowo rzeka
która przepływa przez stolicę naszego województwa powinna nosić nazwę
Dąbrówka, lecz z winy pomyłki rosyjskich kartografów w czasie zaboru,
została naniesiona mylnie nazwa Silnica. Jak większość zapewne wie,
właściwa Silnica bierze swój początek w okolicy ul. Źródłowej i
skanalizowana łączy się z „niby-silnicą” przy alei IX Wieków Kielc.
Właśnie stoimy przy właściwym źródle, które składa się z dwóch
niewielkich oczek z wybijającą, krystalicznie czysta wodą.
Dni
są coraz krótsze, zmrok zapada już po godzinie 15-tej, więc czas udać
się na autobus miejski. Pokonujemy kładkę nad ekspresową siódemką i
docieramy do Wiśniówki. Celem było jeszcze „zaliczenie” źródełka potoku
Sufragańczyk, ale w tym okresie ciężko wyrobić się z czasem przez
zapadnięciem ciemności. Cel zostawiam na inne wyjście, wtedy odwiedzę
skałki na Trójecznej Górze i rezerwat Sufraganiec.
Z ciekawostek dodam, że "szałas wybudowany na prędce", mieści się w lasku nieopodal szkoły i przez uczniów nazywany jest "chatą szamana". Stanowi on pozostałość po torze przeszkód corocznego tzw. rykowiska, który to pokonać muszą wszyscy adepci, chcący uczęszczać do pobliskiego technikum leśnego. Takie rykowisko odbywa się gdzieś na przełomie października i listopada i jest zakończone uroczystym ślubowaniem klas pierwszych pod Dębem Bartkiem. Zgodnie z tradycją w szałasie trzeba wówczas wybić kubek "magicznego napoju"
OdpowiedzUsuń