niedziela, 7 stycznia 2018

06.01.2018r.   Wokół Doliny Chęcińskiej - czyli z Chęcin przez Zelejową, Sosnówkę i Rzepkę


              Prawie rok - temu 9 stycznia, wychodząc na szlak mieliśmy za oknem - 22°C a tegoroczna zima zafundowała nam w połowie sezonu +10°C. To ponad 30 stopni różnicy!  Pojawiły się w naszym kraju modliszki, szopy pracze, szakale, różne owady południowe a ostatnio nawet aleksandretta obrożna - papuga zielona, migrująca na wschód Europy. Co się z tym światem dzieje? Niepewni pogody i komunikacji miejskiej, decydujemy się dopiero z samego rana na wyjazd w kilka osób samochodem Bena w okolicę Chęcin. Liczymy na przebłyski słońca i na szczęście się nie zawiedliśmy. Pogoda dopisała.

Po dojechaniu do Chęcin zostawiamy samochód na dolnym rynku i dalej pieszo ruszamy na szlak, w kierunku Zelejowej. Mijamy zalane łąki i widok na ruiny chęcińskiego zamku.


Schodząc z niebieskiego szlaku przechodzimy na czerwony, w kierunku grzbietu Zelejowej. Turysta zapuszczający się pierwszy raz w te strony może być delikatnie mówiąc przerażony, kiedy będzie przedzierał się przez ścieżkę zarośniętą tarniną i innymi krzakami. Ale jak wiadomo, szlaki u nas są często zaniedbane i musi wiele lat upłynąć, aby ten stan się zmienił.


Po przedarciu się przez gąszcz docieramy do starego kamieniołomu i sterty nieuprzątniętych śmieci. Ot taka wizytówka naszych gór. Na szczęście dzikość tego miejsca rekompensuje widoki.


Dalej nasza trasa wiedzie w kierunku północnym, skalistą granią. Tu na szczęście zaczęto dbać o szlak, został on oczyszczony z zarastających krzewów. Można swobodnie iść nawet w krótkich spodenkach. Występuje tu zjawisko krasu na wapiennych skałach, które spękane licznymi szczelinami, pokryły się zielonymi mchami.


Dawniej, kiedy pasmo to było niezalesione, roztaczał się przepiękny widok na Dolinę Chęcińską i okoliczne wzgórza. Ale po wojnie ktoś wymyślił, aby to wszystko zalesić i aktualnie aby dostrzec zamek, trzeba szukać przerw w koronach drzew a licznie występująca tu roślinność ciepłolubna, gdyby nie okresowe "wygalanie" wzgórza, całkiem by zanikła w tym miejscu.



Schodzimy z grani i udajemy się na skraj lasu. Wokół króluje zieleń niczym nie przypominająca styczniowych klimatów. Tu również nastąpiła totalna przecinka wzdłuż drogi, ale znów nikt nie pomyślał, aby zachować rosnącą tu bardzo rzadką i chronioną - wisienkę karłowatą. Zapewne wynajętym pracownikom kazali wyciąć pas na 5 metrów, to cieli bez nadzoru co popadnie.


Wędrujemy dalej ponownie niebieskim szlakiem, spoglądając na odległe Chęciny i górujący zamek.


Po drodze natrafiamy na martwe drzewa, zaatakowane larwami turkucia podjadka. Oj podjadł on tu sobie niejedno drzewo i bez wkroczenia leśników, nie wróżę temu lasu długiego żywota.


Dalej przedzieramy się przez pola pomiędzy wioskami Skiby i Gościniec, aby dotrzeć do kolejnego wzgórza na trasie naszej wędrówki.

Wzgórzem tym, jest niezalesiona (na szczęście) Sosnówka, która ugościła nas miejscem do  krótkiego popasu. Jedynym mankamentem są tu rozjeżdżone trasy przez crossowców.


Z Sosnówki patrząc na południe, zobaczyć można górę Rzepkę, ostatni punkt naszej trasy.


Podchodząc pod nią, podziwiamy wiosenne widoki tej zimy i zieleniejącą oziminę.


Opodal szczytu Rzepki, nad kamieniołomem zobaczyliśmy ściętą sosnę. Czy to działania wysokogórskich bobrów? Nie - to lokalni biesiadnicy pozyskujący drewno do ogniska :)


Schodzimy z Rzepki i udajemy się w kierunku Chęcin, podziwiając majestatyczne ruiny chęcińskiego zamczyska. Zimowa pora to jedyna okazja aby ujrzeć zamek z tej perspektywy.


Docieramy w końcu do Chęcin i żegnając miasteczko przystrojone świątecznie choinką, lecz wcale nie w klimatach zimowych wracamy do Kielc. Pogoda dopisała, choć nie liczyliśmy na styczniową wiosnę a w końcu na prawdziwą, białą i mroźną zimę.


1 komentarz:

  1. Też czekam na zaśnieżone, mroźne szlaki, bo teraz moje Beskidy toną w błocie, a szaruga sprowadza elementy krajobrazowe do gry wyobraźni.

    Zgadzam się co do quadziarzy (szkodniki) i bałwanów którym się wydaje że są w dalekiej tajdze i mogą ciąć zdrowe drzewa na ognisko. (U mnie na "Marcince" też takich nie brakuje). Tak samo zalesianie i melioracja - w 60% przeprowadzone bezmyślnie, a niekiedy ze szkodą dla krajobrazu, ekosystemów i samego człowieka.

    Rewelacyjnie malownicze kadry Wam wyszły, więc pewnie cały rajd był taki, pozazdroscić.

    OdpowiedzUsuń