niedziela, 18 grudnia 2016

17.12.2016r.   Rykoszyn - Gałęzice - Stokówka - "Jaskinia Piekło" - Zelejowa - Chęciny


                   Od dwóch miesięcy ciężko jest o słoneczną pogodę w weekend. Przeważnie jest pochmurno, mokro i mglisto - ogólnie "melanchujnia". Tym razem jednak wreszcie się przyfarciło. Jak śpiewa Johan Edlund ze szwedzkiego Tiamat "słonecznym nożem rozcinamy niebo i weszliśmy prosto w ostrza ślad". Od świtu mnóstwo słońca, lekki mróz i krajobraz pokryty szronem. Wybieramy się tym razem aby przejść Pasmo Zelejowskie od jego najdalszego północnego krańca, gdzie wapienna grań bierze swój początek. Do Rykoszyna docieramy linia dalekobieżną 203 i przechodząc przez wieś, zapuszczamy się bajkowo-zimową scenerię.

Opuszczamy asfaltową drogę przez Rykoszyn i schodzimy w oszronione łąki i zagajniki. W oddali, pośród mgieł majaczył jeden z najpiękniejszych, świętokrzyskich rezerwatów - góra Miedzianka.


Wędrujemy dalej poprzez porośnięte różnymi gatunkami drzew dno pradawnego jeziora polodowcowego. Jeszcze do niedawna, jako jedno z wielu występujących w tym rejonie zbiorników, w wyniku melioracji w latach powojennych, zniknęło na zawsze z powierzchni.

Maszerując przez spowite słońcem grudniowe łąki, natrafiamy na niezwykłe zjawisko optyczne, którego niestety nie dało się uwiecznić na zdjęciu. Kryształki lodu na zaroślach mieniąc się wszystkimi kolorami tęczy, wyglądały niczym maleńkie, migające lampki choinkowe.


Po przekroczeniu rzeczki Hutki, której nawet nie dostrzegliśmy, idziemy pośród zabudowań Gałęzic,  aby dotrzeć do krańców Pasma Zelejowskiego. Pasmo to kojarzy się zawsze z górą Zelejową, jednak swój północny kraniec ma znacznie dalej. Jego pokryta wapiennymi wychodniami grań wbija się klinem w dolinę na przedpolach Rykoszyna.


Wewnątrz grzbietu pasma istnieje pozostałość po poziomej sztolni dawnej kopalni. 


Oczywiści nie mogliśmy przepuścić okazji, aby się zagłębić we wnętrze górniczego chodnika.


Przemierzając lokalną drogę u podnóża wspomnianego grzbietu, docieramy do południowego krańca potężnego kamieniołomu Ostrówka.



Ta ogromna kopalnia wapienia, należąca do fińskiego Nordkalk, ma ponad 4 kilometry długości. Niegdyś w tym miejscu istniała wysoka, skalista góra Ostrówka, lecz pozostał po niej tylko gigantyczny dół. Los ten podzieliły inne okoliczne wzniesienia, jak Ołowianka, Kozi Grzbiet czy Gajasówka. Jeśli nikt nie powstrzyma tego niszczycielskiego zapędu, wkrótce zniknie również Besówka, unikalne wzniesienie, gdzie geologicznie mieszają się różne epoki oddzielone od siebie wieloma milionami lat. To tu występują liczne skamieniałości prehistorycznej fauny oraz żyłowa mineralizacja z kalcytem typu różanki zelejowskiej.


Na krawędzi wyrobiska przysiadamy aby zrobić pamiątkową fotkę.


Po drodze odwiedzamy ulubione miejsce wspinaczy górskich, kamieniołom Stokówka. W tym miejscu wydobywano kalcyt, którego gruba na kilka metrów żyła przecinała skalny grzbiet. Kalcyt - krystaliczny węglan wapnia, ma szereg zastosowań: w przemyśle budowlanym do produkcji wapna, do wytwarzania sody, w metalurgii jako topnik czy w przemyśle ceramicznym, szklarskim a nawet w cukrownictwie. Ceniony jest również jako kamień dekoracyjny i ozdobny.


Michał i Amisz pomiędzy ściankami wspinaczkowymi.



W tym klimatycznym miejscu, na dnie wyrobiska w czasie popasu Jogi zaserwował nam FuFu z peklowanej słoniny z czerwoną cebulą, wspaniale pasująca do pewnej rozgrzewającej substancji.


Zbliżamy się do kolejnej atrakcji na szlaku, jaskini we wnętrzu Góry Żakowej.


Docieramy do zbocza Żakowej i wewnątrz jaskini Piekło robimy wspólne zdjęcie.


W czeluściach groty wypatrujemy jej mieszkańców, uważając aby ich nie wybudzić z zimowego snu.




Na skalnych ścianach podziwiać można ociekające soplami mchy i paprocie.


W miejscu nazywanym przez tubylców "Czyściec" organizujemy niewielkie ognisko, aby pocieszyć wygłodniałe żołądki. 


Mistrz Jogi jak zwykle nie zawiódł, racząc nasze podniebienia grillowanymi winniczkami w maśle czosnkowym. 



Po ogrzaniu się przy ogniu i podjedzeniu, ruszamy dalej w kierunku Chęcin. Schodząc na dno ogromnego krasowego zapadliska wspinamy się lekko w górę aby przekroczyć zachodnia grań góry Wsiowej.



Wychodzimy z lasu i na skraju pola wyłania się widok na zamek w Chęcinach, cel naszej wędrówki. Jeden z uczestników jak zobaczył ile jeszcze drogi przed nami, zawołał: "***** **ć, ja mam tam dojść - nie dam rady, zostawcie mnie tutaj" :) Ale, że nie miał innego wyjścia, podążył za nami, wspierany przez nas duchowo po drodze.


Górę Zelejową omijamy drogą wiodącą po zachodniej stronie, spoglądając na zachodzące słońce.


Chęciny przybliżały się do nas coraz bardziej, co radowało nasze współtowarzysza :)
 
Akcentem krwisto-czerwono zachodzącego słońca, kończymy nasz rajd i docieramy na przystanek busowy.




1 komentarz: