Kolejny dzień urlopu aby gdzieś rozruszać kości i nacieszyć oczy jesiennymi barwami. Aura w tym roku nie była zbyt łaskawa na włóczęgi, dni ze słońcem i bez deszczu było jak na lekarstwo. Postanowiliśmy zaryzykować z pogodą i wybraliśmy się na Wzgórza Sobkowko-Korytnickie.
Przyjeżdżamy busem do Korytnicy i tu obowiązkowa wizyta w lokalnym sklepie spożywczym, aby kupić coś "miłego" na drogę. Pod sklepem zastaliśmy dyskutującą grupkę miejscowych i pozostawione przez nich lekko zabytkowe jednoślady.
Po zakupach ruszamy przez wieś wąskimi uliczkami, mijając liczne mostki nad potokami. Zerkając przez płot podziwialiśmy bałagan na jednym z podwórek, widać że tu cywilizacja jeszcze nie dotarła.
Opuszczamy domostwa i zapyziałe podwórka, aby udać się w pola prowadzące do pierwszego punktu naszej wycieczki - zalesionego wzgórza Grodziska.
Za nami pozostawiamy zabudowania Korytnicy i podążamy na wschód, przez polne drogi.
Po wejściu na niewielkie wzniesienie stajemy u podnóża stromej, zalesionej góry Grodziskiej.
Góra Grodziska to miejsce, na którym przed wiekami mogło znajdować się średniowieczne grodzisko, widoczne doskonale na mapach Lidar. Po przeskanowaniu terenu widać zarysy dwóch wałów na wierzchołku stromej góry, otoczonej od zachodu i północy strumieniem. Kiedyś tu, przed 50 laty, dobywano kamień litograficzny a pamiątką po tych działaniach jest posadzka ułożona z tego kamienia w tutejszym kościele parafialnym.
Penetrujemy szczyt góry zbudowanej z lessowych osadów, którą porastają wiekowe buki.
Po zejściu z góry i przekroczeniu strumienia z widocznymi jeszcze pozostałościami betonowej śluzy po dawnych stawach rybnych, znów czekała nas wspinaczka. Kolejna atrakcja - Góra Łysa (nazwa pochodzi od jej nie zalesionego szczytu), wznosi się
234 metry n.p.m. Jest zbudowanym z wapieni wzniesieniem Pasma
Sobkowsko-Korytnickiego, kończącym ostatecznie Góry Świętokrzyskie.
Zbocza pagórka i okolicę porastają rzadkie gatunki roślinności stepowej, rosną tu między innymi miłek letni, pierwiosnek lekarski i zawilec wielkokwiatowy. Ze szczytowej partii rozciąga się piękny widok, na "zdobytą" wcześniej Górę Grodziską.
Dalej wędrujemy przez dno dawnego tropikalnego Morza Mioceńskiego, pochodzącego sprzed 15-16 milionów lat. Można tu znależć na polach wyorane okazy jego ówczesnych mieszkańców, zasiedlających dno dawnej Zatoki Korytnickiej, m.in. koralowce, pierścienice, rozgwiazdy, jeżowce, stomatopody. Najbardziej popularne jest jednak występujące tu całe bogactwo muszli ślimaków i małż, które liczą około 800 gatunków.
Opuszczamy "muszlonośne" pola i zapuszczamy się w mieszany las.
Po przejściu kilku kilometrów zarządzamy popas. Czas w końcu coś podjeść.
W czasie, kiedy boczuś wiszący nad płomieniem skwierczał smakowicie, pod drzewem czekała na mnie cierpliwie puszka chłodnego piwa Namysłów.
Kiedy z Benem zajadaliśmy się pieczystym z ogniska, Skandal palił wszelkiego rodzaju pisma urzędowe i wezwania komornicze, aby zatrzeć swą mroczną przeszłość :)
Nasyciwszy przewody pokarmowe ciepłym jadłem ruszamy dalej w stronę Sobkowa, przez zieleniejące oziminą pola i przeorane ścierniska.
Po drodze natrafiamy na pozostałości po wizycie pewnego bydlaka, który wyrzucił tu swoje śmieci. Na tyle był tępy, że nawet nie sprawdził jakie dokumenty po sobie pozostawił. Mam nadzieję, iż nagłośnienie tej sprawy doprowadzi do ukarania tego buraka. Może zna ktoś rodzinę Znojków?
Po wypowiedzeniu wielu niecenzuralnych słów, czas na dalszą drogę.
Na jednej z rozległych łąk natrafiliśmy na pasące się owieczki, dodające uroku tej okolicy.
Dalej nasza droga prowadzi przez urokliwy i kręty wąwóz lessowy, porośnięty sosnami.
Po przedarciu się przez gęste krzewy tarniny, wyłania się przed nami widok na okolicę Sobkowa.
Podczas zejścia ze wzgórza nad Sobkowem, idziemy przez zagospodarowany niegdyś wąwóz, lecz teraz niszczejący i bardzo zarośnięty. Widocznie zabrakło zapału mieszkańcom aby zadbać o to miejsce.
Wędrówkę kończymy na rynku w Sobkowie, który nie poddał się jeszcze rewitalizacji i wyglądem przypomina typowy, pokomunistyczny rynek-zagajnik.
Oczekując na busa, przed naszymi oczami świeciła na czerwono tablica i raziła nas w oczy, niczym przestroga przed czymś ....... ale to zapewne pomówienia i złe ludzkie języki :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz