sobota, 12 lipca 2025

 12.04.2025r.   Lekomin - Góra Chełmowa - Chrusty - Zagnańsk

     

       Pogoda jak to ostatnio bywa raz gorąco, raz zimno - nie pozwalała wiośnie rozkręcić się na całego. W poszyciu leśnym jest już zielono i kolorowo od kwiatów a drzewa są nadal jakby uśpione w zimowym śnie. Zapowiadany w miarę słoneczny dzień skusił mnie, aby ponownie wyjść w teren. Z rana temperatura rześka, jak to mówi Kret w telewizji, ale w miarę upływu dnia powinno być coraz cieplej. Odwiedzimy Chełmową Górę, na szczycie której jeszcze nie byłem, zwiedzimy kamieniołom w Zachełmiu i „liźniemy” tylko fragment puszczańskiego lasu Wzgórz Tumlińskich.
 
Nasza wędrówka zaczyna się w niewielkiej wiosce Lekomin, dokąd łatwo dostać się miejską linią nr 7. Idąc krótko wzdłuż szosy przechodzimy przez tory a następnie po stu metrach skręcamy na zachód w stronę Chełmowej Góry. 
 
       Góra Chełm to najbardziej wysunięte wzniesienie Pasma Klonowskiego o wysokości 399 m. Na jej szczyt prowadzi wąska ścieżka, ostatnio nawet przycięta z zarastających jej krzaków. Góra porośnięta jest mieszanym lasem o przewadze modrzewia polskiego, za to z bogatym i różnorodnym podszytem. Niestety jak to często bywa, przez jej wschodni skłon przebiega linia wysokiego napięcia, przecinając ją szeroką szramą wykarczowanej ziemi.
  
        Po przejściu krętą ścieżką przez krzewy głogu, tarniny i dzikiej róży docieramy na jej szczyt. Na całym wzniesieniu widać porośnięte runem leśnym wychodnie skalne, pośród których rośnie wiele rzadkich i często chronionych roślin. Jedną z nich jest dziki szczypiorek, bylina o smaku i zapachu przypominającym czosnek, lecz bardziej od niego łagodnym. Występuje w postaci gęstych kęp wzniesionych wąskimi, ciemnozielonymi liśćmi. Naturalnie występuje w lasach liściastych, na polanach oraz w starych parkach. Jego liście są jadalne i mogą być używane do przyprawiania potraw, sałatek i zup. Podobnie jak jego ogrodowy kuzyn, posiada właściwości lekko przeczyszczające, grzybo i bakteriobójcze.
 
       Wydłużone w kierunku wschód - zachód wzniesienie góry Chełm, przypomina z daleka swym wyglądem …. hełm, taki przez samo „h”. Na szczycie, jeszcze po II wojnie światowej znajdowała się drewniana kapliczka św. Marka po której nie ma już śladu. Obecnie opodal znaku geodezyjnego stoi betonowa wieżyczka triangulacyjna.
 
      W pobliżu samego „triangula” znajduje się niewielka żelazna kapliczka z wizerunkiem świętego Marka Ewangelisty z lwem, jako symbol nawiązujący do jego ewangelii. Lew jest również symbolem władzy i wzniosłości Boga, oraz jednej z czterech istot żyjących z wizji Ezechiela, unoszących rydwan chwały Bożej.
 
    Wierzchołek Góry Chełmowej porastają kwitnące o tej porze łuskiewniki różowe. Ta bezzieleniowa bylina, pozbawiona chlorofilu potrzebnego roślinom do fotosyntezy, pasożytuje na korzeniach drzew i krzewów liściastych, pobierając wodę z solami mineralnymi i substancjami organicznymi za pomocą specjalnych ssawek. Pasożytuje głównie na leszczynie pospolitej, buku i olszy czarnej. Łuskiewniki kwitną w okresie od kwietnia do maja, a ich kwiaty zapylane są owady pszczołowate, trzmiele i trzmielce. Nasiona ich zawierają bogate w oleje i białka elajosomy, stanowiące doskonały pokarm dla mrówek.
  
Na zachodnim stoku góry znajduje się duży, drewniany krzyż poświęcony papieżowi Janowi Pawłowi II.
  
      Opuszczamy las i stajemy na wschodnim krańcu wielkiego wyrobiska, pozostałości po niedawnym  kamieniołomie. Wydobywane tu były dolomity i piaskowce, przeznaczone głównie do budowy linii kolejowej Radom – Kielce. Rocznie eksploatowano tu do 100 tys. ton kruszywa drogowego, a zasoby oceniano na ponad 8 milionów ton. Gdy wybuchy w kopalni naruszały stosunki wodne i zagrażały stabilności kościoła i pobliskiej linii kolejowej, pod koniec lat 80-tych zaprzestano wydobycia i kamieniołom zamknięto.
 
W roku 1987 dawne wyrobisko ustanowiono pomnikiem przyrody pod nazwą „Odsłonięcie geologiczne na Górze Chełm”. Przedstawia ono „zjawisko kontaktu warstw dolomitów ze zlepieńcami i piaskowcami oraz mineralizację skał węglanowych hematytem i barytem”.
 
         W kamieniołomie Zachełmie widoczne są młodsze warstwy skalne, które zalegają na starszych, co ilustruje niezgodność w ułożeniu warstw. Głównym miejscem podlegającym ochronie, są starsze warstwy szarych dolomitów środkowo dewońskich, uformowanych 385 mln lat temu, otoczone wiśniowymi piaskowcami i zlepieńcami permsko-triasowymi, które powstały znacznie wcześniej, ok. 245 mln lat temu. Ponadto, w dolomitach w północno-wschodniej części kamieniołomu znaleźć można minerały, takie jak: kalcyt, hematyt, dolomit, syderyt czy i baryt.
 
       Lecz największą atrakcja tego miejsca, są tropy najstarszego zwierzęcia chodzącego na czterech nogach, które jako pierwsze wyszło na suchy ląd. Stworzenie to przypominało wyglądem współczesną salamandrę i zostało nazwane Tetrapod. Żyło około 400 milionów lat temu, kiedy Polska leżała w strefie tropikalnej i zalana była częściowo płytkim morzem. W Zachełmiu nie zobaczymy niestety śladów, które stały się podstawą przełomowego odkrycia o pochodzeniu życia na lądzie, lecz skały podobne do tych, w których tropy odcisnęły prehistoryczne zwierzęta. Część śladów odciśniętych w dnie prehistorycznego morza została wycięta i przewieziona do Instytutu Geologicznego w Kielcach, a te najcenniejsze pojechały do Warszawy. Jak się okazuje nastąpiło to nielegalnie, bo na ruszenie ich z miejsca potrzebna była zgoda konserwatora przyrody.
 
      Opuszczamy teren kamieniołomu i udajemy się pod widoczny z dna wyrobiska kościół pw świętej Rozalii i świętego Marcina w Zagnańsku. Zagnańsk w dawnych czasach należał do dóbr biskupów krakowskich. Geneza nazwy osady wywodzić się może od rodu Zagnańskich, wymienionego w kronikach Jana Długosza, lub od słowa „zagnanie”. Prawdopodobnie w okolice te zagnano niegdyś wszelkiej maści rabusiów i zbójów świętokrzyskich. Z czasem utworzona tu została niewielka osada, a biskup krakowski Florian z Mokrska około roku 1380 wybudował na tym terenie kaplicę. Początkowo na niewielkim wzgórzu istniał modrzewiowy kościół, zaś po nim w latach 1668-1676 wzniesiono kamienną świątynię, konsekrowaną przez bp Trzebickiego w 1669 roku. Kościół w obecnym kształcie został rozbudowany po zakończeniu II wojny światowej, powstała budowla przylegająca od strony wschodniej do starej nawy. Wkomponowana w krajobraz całość nakryta jest kopułą, nawiązującą kształtem do pobliskiej góry, rozjaśniająca wnętrze wieńcem okien. W kopule zobaczyć możemy współczesną polichromię ukazującą dzieło stworzenia Świata i ukoronowanie Najświętszej Maryi Panny oraz motywy z życia św. Rozalii i św. Marcina. Barokowe wnętrze ozdobiono dwoma ołtarzami bocznymi, przedstawiającymi patronów kościoła.
 
Czterech "bitelsów" z Zachełmia 
  
       Spod kościoła podążamy drogą w dół i przechodząc przez tory kolejowe udajemy się wzdłuż ulicy dalej na zachód. Tuż przy szosie, równolegle do torów kolejowych widocznych na pierwszym planie, biegnie szlak dawnej kolejki wąskotorowej, powstałej na potrzeby wywozu drewna z okolicznych lasów do znajdującego się w Zagnańsku tartaku. Zobaczyć tu możemy ciekawy architektonicznie kamienny most, wybudowany przez okupacyjne władze austriackie około 1915 roku. Kolejka istniała i funkcjonowała w latach 1916–1967 a rozebrana została w 1977 roku.
 
Kierując się na południe mijamy zabudowania wsi Ścięgna a następnie skręcając na zachód, idziemy polną drogą przez rozległe łąki z niewielkimi zagajnikami.  
 

Po minięciu kompleksu „Świętokrzyska Polana” przechodzimy przez niewielki strumień Bobrzaneczka, stanowiący wschodni dopływ Bobrzy. 
 
Nasza dalsza wędrówka prowadzi przez stary jodłowy las, pełen wijących się strumyków, będący pozostałością po dawnej świętokrzyskiej puszczy.
 
Zbliżając się do zabudowań Zagnańska, mijamy niewielkie oczko wodne „Piotruś”, utworzone na przepływającej Bobrzaneczce.
 
Na tyłach jednej z posesji rośnie dorodna kolonia czosnku niedźwiedziego.
 
Oto Jacek - znany jako "imigrant", słynny obrońca bobrów i innych leśnych stworzeń.
 
Po dotarciu do stacji kolejowej w Zagnańsku, kończymy dzisiejszą wędrówkę i udajemy się pociągiem do Kielc. 
 

 05.04.2025r.   Skałki "Piekło pod Niekłaniem" i zalew w Sielpi Wielkiej

     

      I znów tym razem w teren wybraliśmy się samochodem, na tak zwaną „objazdówkę”. Czas jeszcze przed sezonem, więc ludzi mniej na szlakach i wszelkich atrakcjach turystycznych. Przy skałkach pod Niekłaniem powoli zaczynał się ruch, przyjechało sporo ludzi i wśród nich kilku „niedzielnych turystów”. Zawsze dziwię się ludziom co nieprzygotowani, bez odpowiedniego obuwia, zasiedzieli w fotelach przed telewizorem, jadąc na wycieczkę przejdą się kawałek pod górę i marudzą, sapiąc przy tym niczym buldog angielski. Trzeba jak to mówią - „mierzyć siły na zamiary” i wcześniej odpowiednio się przygotować. Inną znów grupą są „dziunie”, które dla lansu wystroją się w buciki na obcasie i sukienki a potem marudzą, że sobie nogi skręciły na kamieniach. Dlatego staram się chodzić własnymi ścieżkami, z dala od gwaru i pseudo celebrytów z telefonami do selfie. 

      Od parkingu w miejscu zwanym Kałuża, udajemy się na wschód fragmentem „piekielnego szlaku”. Opodal miejsca postojowego znajduje się niewielkie, ocembrowane źródełko z wypływającą z ziemi wodą. Źródło to cieszy się popularnością w okolicy, ze względu na walory smakowe jego wody, jak i podobno właściwości lecznicze. Woda ta nie jest skażona mikrobiologicznie, po przebadaniu nie stwierdzono w niej żadnych bakterii, niemniej przez przekroczone stężenia jonów wodoru pH i manganu, nie spełnia norm Ministerstwa Zdrowia. W przypadku manganu norma ta przekroczona jest pięciokrotnie, lecz nie ma badań wskazujących na jednoznaczny negatywny wpływ na zdrowie. Oczywiście zalecany jest umiar w jej spożywaniu aby w przyszłości nie było niespodzianek.

     Opuszczamy źródło i kierujemy się dalej na wschód szutrową drogą, pośród jodeł, sosen i młodych dębów. Przy drodze znajduje się kamienny obelisk, upamiętniający miejsce zrzutu pierwszych „cichociemnych” na teren naszego kraju.  

Schodzimy z drogi i udajemy się na południe, przekraczając niewielki strumień wypływający z uroczyska „mała warsówka”.

Zeszliśmy ze szlaku celowo, aby zobaczyć pozostałości po dawnych kopalniach, tak zwane warpie w których wydobywano syderyty (rudy żelaza) do lat 50-tych ubiegłego wieku.
  
     Inną pamiątką po czasach kiedy istniała tu kopalnia „Piekło”, są ruiny ceglanej rampy z betonowym stropem. Zakłady Ostrowieckie, które zarządzały tym terenem posiadały na obszarze 280 ha lasów kilkadziesiąt mniejszych i większych szybów, z najgłębszym liczącym 45 metrów. Urobek spod ziemi wyciągano za pomocą koni pociągowych przywiązanych do kieratu, bądź za pomocą ręcznych wyciągów. Potem konie zostały zastąpione maszynami parowymi. Część rudy wydobytej w Piekle wywożono do huty w Furmanowie, gdzie istniał zakład wielkopiecowy, a część do huty w Ostrowcu Świętokrzyskim i zakładów przemysłowych, gdzie produkowano wagony kolejowe. Na potrzeby kopalń została wybudowana linia kolejki wąskotorowej do Stąporkowa, gdzie przy stacji kolejowej znajdowały się specjalne piece do wzbogacania rudy, tzw. "Prażaki Ostrowieckie". Po wojnie saperzy wysadzili większość obiektów kopalni, a do dziś pozostały jedynie zarośnięte fragmenty dawnych betonowych budowli.

Opuszczamy tereny pokopalniane i udajemy się w kierunku rezerwatu z malowniczymi skałkami. 

        Znajdujemy się właśnie pod formacjami skalnymi zwanymi „schronisko sympozjalne”.
Rezerwat przyrody nieożywionej „Skałki Piekło pod Niekłaniem” o obszarze ponad 6 hektarów, został utworzony w 1959 roku. Znajdują się tu malownicze formy skalne zbudowane z piaskowców jurajskich, mające do 8 m wysokości i ciągnące się na długości jednego kilometra. Wszystko to znajduje się w sosnowym, suchym lesie, w którym najstarsze drzewa mają ok. 150 lat. Oprócz skałek i lasu, ochronie podlega kilkanaście gatunków porostów oraz jeden gatunek paproci – zanokcica północna.

  

 Jedna ze skałek swym kształtem przypomina wielkie stare, kamienne żelazko 🙂

Często na wierzchołkach skał zobaczyć możemy dorodne sosny, rosnące na litej skale wczepione swoimi korzeniami.

      Materiał z których powstał około 198 milionów lat temu twardy piaskowiec, był piasek zalegający płytkie, wczesnojurajskie morze. Osobliwe kształty tych skałek uformowały się stosunkowo niedawno, bo około miliona lat temu, w suchym i chłodnym klimacie, przed czołem ogromnego lodowca. Utworzyły go głównie silne wiatry niosące ziarna piasku oraz panujący wtedy mróz. Poszczególne warstwy piaskowca różniły się odpornością na wietrzenie, dlatego wyższe warstwy były bardziej odporne na działania wiatrów od niższych, co sprawiło że skałki przybrały formy grzybów, gzymsów czy kamiennych stołów. 

Opuszczamy to urocze miejsce i wracamy w kierunku parkingu, fragmentem „Piekielnego szlaku”.
 

Drugim celem naszej samochodowej wyprawy były odwiedziny w „świętokrzyskiej Ibizie” – czyli nad zalewem w Sielpi. Tuż przed sezonem jest jeszcze sennie i spokojnie, brak tłumów ludzi na plaży, hałasów z klubów i salonów gier i całego tego zgiełku.

   Otwarcie zbiornika wodnego, powstałego na spiętrzeniu rzek Czarnej Taraski i Czarnej Koneckiej nastąpiło 24 czerwca 1962 roku. Na jego otwarciu był sam ówczesny wiceminister spraw wewnętrznych Mieczysław Moczar. Na akwenie o powierzchni 57,41 ha utworzono również trzy wyspy. Ostatnia z nich, nie porośnięta drzewami powstała na końcu ziemnego mola, dawnej grobli oddzielającej dwa mniejsze zbiorniki, po której przed powiększeniem akwenu prowadziła droga wiodąca z Sielpi Małej do Sielpi Wielkiej.


       W koronie tamy zbiornika dostrzec można wejście do dawnego kanału ulgi. Płynęła tędy woda zasilająca wielkie koło wodne na potrzeby zakładu metalurgicznego w Sielpi Wielkiej, powstałego w latach 1821-1841. Obecnie na placu tuż za drogą znajduje się Muzeum Zagłębia Staropolskiego, z dawnymi halami walcowni i pudlingarni. 
 
Widok na tamę zalewu i nowy most podwieszany nad rzeką Czarną.
Przy jednej z zatok po południowej stronie zalewu. 
 
         W tym sosnowym lasku przed laty znajdowało się pole namiotowe, aktualnie miejsce to zwie się Kemping Sielpia. Tu jako nastolatek dostałem mandat za zakłócanie ciszy nocnej, ponieważ jako jedyny w grupie miałem przekroczone 18 lat …..i to kilka dni po urodzinach – taki prezent 🙂

Przed powrotem po wybudowanej w zeszłym roku ścieżki przez zalew, odwiedzamy starorzecze Czarnej Taraski. 
 
Widok na jedną z zatok po wschodniej części zalewu Sielpińskiego.
 
      Zalew w Sielpi jest największym w regionie i najpopularniejszym miejscem letniego wypoczynku w województwie świętokrzyskim. W ciepłe i słoneczne weekendy na wypoczynek nad wodą i swobodną zabawę przyjeżdża nawet 20 tys. osób. W ciągu ostatnich kilku lat zbiornik był poddany rewitalizacji a jego dno zostało odmulone i pogłębione. Dzięki tym zabiegom powierzchnia lustra wody zwiększyła się o około 14 ha i liczy obecnie 68 ha. Podczas szeroko zakrojonych prac powstały nowe wyspy, pomosty i szerokie plaże, wysypane świeżym piaskiem. Rewitalizacja Sielpi kosztowała ponad 23 mln zł. 
 
Istnieją nadal jeszcze relikty minionej epoki, zdewastowane i czekające na nowego właściciela budynki, jak ten dawny ośrodek harcerski w Sielpi.  
Czas pożegnać się z cichą jeszcze i spokojną promenadą w Sielpi, czekającą na kolejny sezon i najazd spragnionych wypoczynku, jak i również szalonych zabaw turystów.