Po raz kolejny dały o sobie znać tendencje separatystyczne w łonie CK Rajd Commando. Cztery zbuntowane jednostki postanowiły olać utyskiwania dotychczasowego inspiratora wypraw i "El Navigatore" Tomassa. Uzbrojeni w koktajle "Wiaczesław 2.1" ze skandalowego plecaka wyruszyli w teren na własną rękę pod wodzą niżej podpisanego.
Desantu dokonali na terenie Pogórza Szydłowieckiego. Pierzchnica to jedna z wielu świętokrzyskich miejscowości o średniowiecznym rodowodzie. Miasto królewskie lokowane w XIV w., które straciło prawa miejskie w 1869 roku. Do dziś przetrwały założenia urbanistyczne zgodne z ius municipale magdeburgense: prostokątny plac rynkowy i biegnące z jego narożników uliczki. Na jednej z nich, Beno zawarł bliższą znajomość z tutejszą mieszkanką niezbyt zadowoloną z obfotografowywania (jakie długie, skomplikowane słowo!) jej domu.
Nie zważając na niesprzyjające (według stetryczałego Tomaszka) warunki atmosferyczne i jakieś tam małe literki na autobusowych rozkładach jazdy spotkali się na jednym z kieleckich przystanków i przeklinając szpetnie zaczekali marznąc na busa, który akurat w ferie (to jeszcze jest coś takiego!) kursował.
Po niezbędnych zakupach w ulubionej piekarni separatyści
podążyli ku jedynej w swoim rodzaju Górze Piwnicznej. Tu, Honia uważnie
wysłuchała prelekcji wygłoszonej przez niżej podpisanego na temat historii
zgrupowanych w tym miejscu przeszło osiemdziesięciu piwnic, służących niegdyś
do składowania miodów pitnych, które rozsławiały Pierzchnicę w szerokim świecie.
W tym czasie Beno robił zdjęcia. Kiedy wyćwiczył już palec na migawce, poprosił
o krótki wykład na temat wykopanych przed dwoma wiekami piwnic. Nieco podnosząc
głos i przybierając wygląd osoby poirytowanej, prelegent raczył powtórzyć
wykład.
Po ponownym jego zakończeniu, mówca
dostrzegł Skandala, dotychczas zajętego rozmową przez telefon. Chowając
„buraka” do kieszeni, podszedł do grupy słuchających i zapytał co to za
piwnice. Pozostaje mieć nadzieję, że odpowiedzi udzielonej przez referującego,
nie usłyszały osoby postronne, szczególnie kobiety i dzieci.
Kościół w Pierzchnicy został ufundowany przez właścicieli
Kurozwęk – Macieja Sołtyka i jego żony Małgorzaty. Budowę klasycystycznej
świątyni zakończono pod koniec XVIII w.
Po przyjrzeniu się jej udaliśmy się na
pobliskie pola, mijając po drodze zabytkową kapliczkę z początków XIX w. przy
cmentarzu parafialnym.
Kilkaset metrów na południe od miejscowości rośnie zagajnik.
Wśród drzew odnaleźliśmy dwie stare mogiły pozbawione jakichkolwiek inskrypcji.
Długo zastanawialiśmy się kto w nich spoczywa. Podejrzewałem, że pochowani
zostali w nich polegli uczestnicy bitwy stoczonej między Pierzchnicą a
Gumienicami w listopadzie 1863 r. Jednak później dowiedziałem się, że miejscowi
mówią o cmentarzu, który miał powstać właśnie w tym miejscu. Po dokonaniu kilku
pochówków, zaniechano kolejnych ze względu na podmokły teren. Nagrobki, do
których trafiliśmy, są jedynymi reliktami świadczącymi o tych nieudanych próbach założenia parafialnego mogilnika.
Polnymi drogami dotarliśmy do Maleszowej. Honia, Beno i
niżej podpisany osiągnęli już opłotki, kiedy zorientowali się, że największy
biznesmen wśród komandosów utknął jakieś pół wiorsty za nimi z telefonem przy
uchu. To on nie może iść i gadać? – zdziwił się Beno. Nie, bo się powietrzem
dławi – odpowiedziała przytomnie Honia. Stres spowodowany opóźnieniami na które
narażał nas niefrasobliwy kapitalista-wyzyskiwacz, spowodował, że przemknęliśmy
tylko przez starą osadę i nie zwróciliśmy uwagi na bodaj najważniejszą
miejscową atrakcję – „Żurawie gniazdo”, pozostałości po zamku obronnym
przeżywającym lata swej świetności w czasach, kiedy władali nim Krasińscy
(XVII- XVIII w.).
Natknęliśmy się za to
na ruiny budynków gospodarczych wchodzących zapewne w skład dóbr dworskich.
Przez błotnistą drogę podążyliśmy w kierunku Piotrkowic.
Nierozpieszczani krajobrazowo przycupnęliśmy na pniaczku
zajętym przez doczesne szczątki krówki. Po dwóch „głębszych”, Skandal
natychmiast znalazł wspólny język z czachą, jednak konwersacja została
brutalnie przerwana przez kolejny telefon. Jak na przyjaciela przeżuwaczy
przystało, Skandal szybko wykręcił się sianem i nieniepokojeni ruszyliśmy w
dalszą drogę przez las.
Tarnowscy, którzy zasiedli na Tarnoskale byli skoligaceni z
Krasińskimi z Maleszowej. W XVIII w. wznieśli dość nietypowy pałac: składał się
z czterech pawilonów stykających się narożnikami. Pewnie dlatego Beno myślał,
że znaleźliśmy pośrodku jakichś dawnych koszar.
Naszą uwagę przykuła studnia,
którą wedle legendy wykopali tatarscy jeńcy.
Wspaniały obiad, zjedliśmy w zaprzyjaźnionym już lokalu w
centrum Piotrkowic. Mimo, że posiłek nie był godny Krasińskich ni Tarnowskich,
apetyt rósł w miarę jedzenia.
W końcu jednak zdecydowaliśmy się opuścić
klimatyczny przybytek i zwiedzić prawdziwą
perełkę architektury sakralnej i jeden z najważniejszych punktów
pielgrzymkowych w naszym regonie – dawny kościół i klasztor bernardynów, który
dziś zamieszkują karmelici.
Pod bramą świątyni przywitał nas kot pozbawiony
jednego ucha i natychmiast zdobył serce Honi.
Ostatnie niespodzianki kończące wyprawę, to nagłe zniknięcia
Bena i Skandala. Beno uwiedziony anielską muzyką black metalową wdarł się do sali prób lokalnego zespołu a
Skandal skoczył do sklepu po… No właśnie!
UWAGA, WIELKI KONKURS!
UWAGA, WIELKI KONKURS!
Po co Skandal pobiegł do sklepu pod koniec rajdu?
- po paluszki słone
- po wykałaczki
- po alkohol;
Pierwsza osoba, która poprawnie odpowie na powyższe pytanie,
otrzyma cenną nagrodę ufundowaną przez Skandala. A jest nią możliwość
godzinnego pobytu w prowadzonym przez niego studiu rekreacji ruchowej, podczas
którego, szczęśliwy zwycięzca będzie mógł robić tyle pompek, ile wlezie. A
zatem, powodzenia!
P.S. Przy okazji chciałbym nadmienić, że Honia, Beno, Skandal i
ja zgadzamy się, że Tomasso, którego przepłoszyło kilka chmurek i śladowa
wilgoć na trawce, dziadzieje z dnia na dzień i .....(ocenzurowano)
tekst: Jeleń
foty: Beno i Jeleń
tekst: Jeleń
foty: Beno i Jeleń
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz