środa, 4 marca 2015

27.02.2015r. Pierzchnica - Maleszowa - Piotrkowice



Po raz kolejny dały o sobie znać tendencje separatystyczne w łonie CK Rajd Commando. Cztery zbuntowane jednostki postanowiły olać utyskiwania dotychczasowego inspiratora wypraw i "El Navigatore" Tomassa. Uzbrojeni w koktajle "Wiaczesław 2.1" ze skandalowego plecaka wyruszyli w teren na własną rękę pod wodzą niżej podpisanego.

Desantu dokonali na terenie Pogórza Szydłowieckiego. Pierzchnica to jedna z wielu świętokrzyskich miejscowości o średniowiecznym rodowodzie. Miasto królewskie lokowane w XIV w., które straciło prawa miejskie w 1869 roku.  Do dziś przetrwały założenia urbanistyczne zgodne z ius municipale magdeburgense: prostokątny plac  rynkowy i biegnące z jego narożników uliczki. Na jednej z nich, Beno zawarł bliższą znajomość z tutejszą mieszkanką niezbyt zadowoloną z obfotografowywania (jakie długie, skomplikowane słowo!) jej domu.

Nie zważając na niesprzyjające (według stetryczałego Tomaszka) warunki atmosferyczne i jakieś tam małe literki na autobusowych rozkładach jazdy spotkali się  na jednym z kieleckich przystanków i przeklinając szpetnie zaczekali marznąc na busa, który akurat w ferie (to jeszcze jest coś takiego!) kursował.




Po niezbędnych zakupach w ulubionej piekarni separatyści podążyli ku jedynej w swoim rodzaju Górze Piwnicznej. Tu, Honia uważnie wysłuchała prelekcji wygłoszonej przez niżej podpisanego na temat historii zgrupowanych w tym miejscu przeszło osiemdziesięciu piwnic, służących niegdyś do składowania miodów pitnych, które rozsławiały Pierzchnicę w szerokim świecie.


W tym czasie Beno robił zdjęcia. Kiedy wyćwiczył już palec na migawce, poprosił o krótki wykład na temat wykopanych przed dwoma wiekami piwnic. Nieco podnosząc głos i przybierając wygląd osoby poirytowanej, prelegent raczył powtórzyć wykład.


Po ponownym jego zakończeniu,  mówca dostrzegł Skandala, dotychczas zajętego rozmową przez telefon. Chowając „buraka” do kieszeni, podszedł do grupy słuchających i zapytał co to za piwnice. Pozostaje mieć nadzieję, że odpowiedzi udzielonej przez referującego, nie usłyszały osoby postronne, szczególnie kobiety i dzieci.



Kościół w Pierzchnicy został ufundowany przez właścicieli Kurozwęk – Macieja Sołtyka i jego żony Małgorzaty. Budowę klasycystycznej świątyni zakończono pod koniec XVIII w.


Po przyjrzeniu się jej udaliśmy się na pobliskie pola, mijając po drodze zabytkową kapliczkę z początków XIX w. przy cmentarzu parafialnym.


Kilkaset metrów na południe od miejscowości rośnie zagajnik. Wśród drzew odnaleźliśmy dwie stare mogiły pozbawione jakichkolwiek inskrypcji. Długo zastanawialiśmy się kto w nich spoczywa. Podejrzewałem, że pochowani zostali w nich polegli uczestnicy bitwy stoczonej między Pierzchnicą a Gumienicami w listopadzie 1863 r. Jednak później dowiedziałem się, że miejscowi mówią o cmentarzu, który miał powstać właśnie w tym miejscu. Po dokonaniu kilku pochówków, zaniechano kolejnych ze względu na podmokły teren. Nagrobki, do których trafiliśmy, są jedynymi reliktami świadczącymi o tych nieudanych próbach założenia parafialnego mogilnika.

Polnymi drogami dotarliśmy do Maleszowej. Honia, Beno i niżej podpisany osiągnęli już opłotki, kiedy zorientowali się, że największy biznesmen wśród komandosów utknął jakieś pół wiorsty za nimi z telefonem przy uchu. To on nie może iść i gadać? – zdziwił się Beno. Nie, bo się powietrzem dławi – odpowiedziała przytomnie Honia. Stres spowodowany opóźnieniami na które narażał nas niefrasobliwy kapitalista-wyzyskiwacz, spowodował, że przemknęliśmy tylko przez starą osadę i nie zwróciliśmy uwagi na bodaj najważniejszą miejscową atrakcję – „Żurawie gniazdo”, pozostałości po zamku obronnym przeżywającym lata swej świetności w czasach, kiedy władali nim Krasińscy (XVII- XVIII w.).


Natknęliśmy się za to na ruiny budynków gospodarczych wchodzących zapewne w skład dóbr dworskich. Przez błotnistą drogę podążyliśmy w kierunku Piotrkowic.


Nierozpieszczani krajobrazowo przycupnęliśmy na pniaczku zajętym przez doczesne szczątki krówki. Po dwóch „głębszych”, Skandal natychmiast znalazł wspólny język z czachą, jednak konwersacja została brutalnie przerwana przez kolejny telefon. Jak na przyjaciela przeżuwaczy przystało, Skandal szybko wykręcił się sianem i nieniepokojeni ruszyliśmy w dalszą drogę przez las. 

Tarnowscy, którzy zasiedli na Tarnoskale byli skoligaceni z Krasińskimi z Maleszowej. W XVIII w. wznieśli dość nietypowy pałac: składał się z czterech pawilonów stykających się narożnikami. Pewnie dlatego Beno myślał, że znaleźliśmy pośrodku jakichś dawnych koszar. 

Naszą uwagę przykuła studnia, którą wedle legendy wykopali tatarscy jeńcy.


Wspaniały obiad, zjedliśmy w zaprzyjaźnionym już lokalu w centrum Piotrkowic. Mimo, że posiłek nie był godny Krasińskich ni Tarnowskich, apetyt rósł w miarę jedzenia.


W końcu jednak zdecydowaliśmy się opuścić klimatyczny przybytek i zwiedzić  prawdziwą perełkę architektury sakralnej i jeden z najważniejszych punktów pielgrzymkowych w naszym regonie – dawny kościół i klasztor bernardynów, który dziś zamieszkują karmelici. 


Pod bramą świątyni przywitał nas kot pozbawiony jednego ucha i natychmiast zdobył serce Honi.



Ostatnie niespodzianki kończące wyprawę, to nagłe zniknięcia Bena i Skandala. Beno uwiedziony anielską muzyką black metalową  wdarł się do sali prób lokalnego zespołu a Skandal skoczył do sklepu po… No właśnie!

UWAGA, WIELKI KONKURS! 

Po co Skandal pobiegł do sklepu pod koniec rajdu?
  • po paluszki słone
  • po wykałaczki
  •  po alkohol;
Pierwsza osoba, która poprawnie odpowie na powyższe pytanie, otrzyma cenną nagrodę ufundowaną przez Skandala. A jest nią możliwość godzinnego pobytu w prowadzonym przez niego studiu rekreacji ruchowej, podczas którego, szczęśliwy zwycięzca będzie mógł robić tyle pompek, ile wlezie. A zatem, powodzenia!
P.S. Przy okazji chciałbym nadmienić, że Honia, Beno, Skandal i ja zgadzamy się, że Tomasso, którego przepłoszyło kilka chmurek i śladowa wilgoć na trawce, dziadzieje z dnia na dzień i .....(ocenzurowano)

tekst: Jeleń
foty: Beno i Jeleń


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz