Separatyści nie zasypiają gruszek w popiele.
W dość ponurą sobotę błyskawicznie montują spontaniczny wypad w okolice Małogoszcza. Niżej podpisanego ciągnie tam, ponieważ mimo licznych rekonesansów nie natrafił nigdy na zabytki, których szukał.
Małogoski kirkut, nadgryziony zębem czasu, zaniedbany i zapomniany. Robi jeszcze większe wrażenie, niż ten na zboczach Miejskiej Góry w Chęcinach.
Dziesiątki omszałych macew kryje się pośród chaszczy.
Spoczywają pod nimi uczeni, pobożni mężczyźni, o czym świadczą wykute w kamieniu rzędy ksiąg.
Obecność lwa na macewie może nawiązywać do imienia zmarłego. Być może leży tu jakiś Juda, Lejb albo Arie.
Część kobieca kirkutu wyraźnie oddzielona jest od męskiej.
Groby kobiet najłatwiej rozpoznać po świecznikach zdobiących macewy. Zapalanie ich i błogosławienie było jednym z najważniejszych obowiązków pobożnych żydówek przygotowujących szabat.
Wizerunek ptaka również może odnosić się do imienia. Fajgel, albo najpiękniejsze hebrajskie imię kobiece Cipora. Jeżeli są to gołębie, być może chodziło o Taube lub Jonę.
Opuściliśmy kirkut i zasłuchani w śpiew potrzeszcza, poszliśmy dalej, ku polom i lasom, aby dotrzeć do niedalekich Mieronic.
Na skraju lasu, nieopodal wsi trafiliśmy na kolejny, już nie tak malowniczy cmentarz. Żołnierze polegli 100 lat temu, podczas wielkiej wojny, która miała być tą ostatnią.
Przyjrzeliśmy się kilku starym budynkom we wsi.
Obejrzeliśmy dawną "rządcówkę"...
i wdarliśmy się na teren niegdysiejszego parku dworskiego.
Tym razem Honia nie doczekała się na bus.
Mijając opuszczone gospodarstwa, udaliśmy się z powrotem na północ.
W Małogoszczu zakończyliśmy nasz sobotni spacerek wspominając i ciesząc się z napotkanych po drodze zwiastunów wiosny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz