Dzień wolnego i w trasę. Miało być ciepło i słonecznie ale z tym "ciepło" trochę nie wyszło :(
Wiał silny wiatr od wschodu co potęgowało dość niską' około +3 st temperaturę. Ale słonecznie było.
Po wypadzie z busa wędrujemy przez cichą i uśpioną jeszcze wioskę Obice, docierając do mini parku w jej wschodniej części. Nad niewielką sadzawką z ławeczkami raczymy się specyfikiem Jogiego - gęsimi pipkami w tłuszczu z dżemem cebulowym. Wszak to przed nami Chmielnik jako cel wędrówki, słynący z żydowskiego jadła. Ponieważ strawa ta przeleżała u Jogasa pół roku w lodówce, niepewnym krokiem ruszamy dalej nasłuchując odgłosów wydobywanych z czeluści żołądka.
Podczas konsumpcji mija nas rzadko już spotykany w tych czasach wiejski konny transporter bojowy.
Droga nasza wiedzie przez lekko podmarznięte mokradła i łąki.
Pośród łąk natrafiamy na skute lodem stawy hodowlane
Chwila przerwy i czas na rozmyślanie filozoficzne przy okowicie, w opuszczonym domku wędkarza.
I dalej w trasę........
Kolejny popas w drodze i czas na kromkę chleba ze smalcykiem Jogiego.
W dali na północy spośród drzew wyłania się kościół w Piotrkowicach.
Z ambony myśliwskiej roztaczają się widoki na pola i lasy pod Grabowcem.
Trasa naszej wędrówki przebiega przez ścisłe centrum Suliszowa, takie lokalne "City" z wodopojem.
Mijając Suliszów z zamkniętym, jedynym we wsi sklepem udajemy się w stronę Chmielnika.
Przy drodze robimy postój z ogniskiem i pokrzepiamy się tym co kto miał w plecaku.
Pod koniec naszej trasy natrafiamy na kamieniołom dolomitów zlokalizowany niedaleko drogi 73
Rajd kończymy w Chmielniku, opodal niedawno wyremontowanego rynku, skąd wracamy autobusem do Kielc.
Plan trasy:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz