piątek, 10 maja 2024

 27.02.2024r.   Przez Wzgórza Kołomańskie

                    

           W tym roku końcówka lutego zaskakiwała nas wysokimi, jak na zimowy miesiąc przystało temperaturami. Dodając do tego bezwietrzną i słoneczną pogodę, nogi same wychodziły z domu, aby gdzieś powędrować. To już ostatnio moja druga wizyta na tych wzgórzach, poprzednia dotyczyła bardziej zachodniej części i opisywała najwyższy szczyt oraz pewną mroczną historię tych lasów, więc zainteresowanych wcześniejszą relacją, zapraszam pod ten link: https://tiny.pl/dmk8l
           Ze względu na łatwiejszą komunikację, postanowiłem kolejny wypad zorganizować w środku tygodnia. Po drobnych perypetiach z zebraniem całej załogi, dojechaliśmy do Ćmińska Kościelnego, skąd zaczynamy naszą wędrówkę.
 
         Rajd rozpoczynamy w Ćmińsku Kościelnym, gdzie przy ruchliwej drodze krajowej 74 znajduje się kościół Świętej Trójcy i Matki Bożej Szkaplerznej. Kościół ufundowany przez Włocha Bernarda Selvalliego, przedsiębiorcę który w dolinie rzeki Bobrzy rozwijał produkcję żelaza, wzniesiono w latach 1646-1649. Budowla świątyni składa się z dwóch części - późnorenesansowej z czasów jej powstania i neogotyckiej z początku ubiegłego wieku. Niestety ta pierwsza, stanowiąca pierwotną budowlę, została pokryta tynkiem. Bryła kościoła posiada jednoprzęsłowe, krótkie prezbiterium zamknięte półkoliście z zakrystią. Wewnątrz świątyni zobaczyć możemy kolebkowo-krzyżowe sklepienie z późnorenesansową dekoracją stiukową. Obok kościoła znajduje się ażurowa dzwonnica, na parterze murowana a wyżej o konstrukcji drewnianej, przykryta dość wysokim hełmem. 
 
Czas ruszyć w drogę w kierunku Wzgórz Kołomańskich, celu naszej dzisiejszej wędrówki. Kierując się na północ przechodzimy przez most na rzece Bobrzy, zatrzymując się na chwilę aby nacieszyć oczy klimatem tej dzikiej rzeki. Bobrza posiadająca dwie potoczne nazwy - w górnym biegu Bobrzyca, zaś w dolnym Trupieniec, to najdłuższy dopływ Czarnej Nidy. Długość rzeki to prawie 49 km a powierzchnia jej dorzecza wynosi 379 km².
 
Idąc szutrową drogą w kierunku północnym, po pokonaniu półtorej kilometra drogi dochodzimy do ściany lasu. Lasy Wzgórz Kołomańskich, do których za chwilę wejdziemy to pozostałości po prastarej Puszczy Świętokrzyskiej.
 
Skręcając w prawo idziemy leśną drogą do miejsca, gdzie na spływającym ze szczytu wzgórza strumieniu, została utworzona przed laty ziemna zapora. Dziś zobaczyć możemy jedynie jej dość wysokie zarysy z rosnącymi na niej dorodnymi dębami i dużą wyrwę zrobioną przez płynący potok.
 
W miejscu tym, przed laty stała leśniczówka a poniżej grobli rozciągały się pola uprawne. Zbiornik ten zapewne miał służyć jako rezerwuar wody. 
 

Ruszamy dalej w drogę, na północ przez pokryty różnorodnym drzewostanem las, mijając po drodze co kawałek odchody jeleni.
 

Wypływający spod szczytu Kamieniec (401m) strumień, wije się tu przez malownicze, płytkie wąwozy leśne, pełne pokrytych zielonym mchem okruchów skalnych.
 
 
Wiele drzew rosnących na południowym skłonie wzgórza, zostały podmyte przez spływającą po zimie wodę, obnażając swe korzenie.
 
 
Załoga dzisiejszego rajdu pod szczytem Kamieniec
 
Powalone, stare pnie drzew skolonizowane zostały przez różnego rodzaju grzyby, jak ten - Wrośniak różnobarwny. Ten niepozorny i bardzo ozdobny grzyb z rodziny żagwiowatych, jest grzybem leczniczym wykazującym działanie przeciwnowotworowe, przeciwwirusowe oraz przeciwbakteryjne. Podawany jest w leczeniu raka krwi, płuc, przełyku, piersi, szyjki macicy i chłoniaka. Może być stosowany podczas chemioterapii lub radioterapii, gdyż wyraźnie pomaga likwidować komórki nowotworowe. Doskonale również działa w zwalczaniu wirusów, szczególnie reaguje na ludzki wirus brodawczaka – HPV. Poza tym stosuje się go również w chorobach autoimmunologicznych, np. przy chorobach tarczycy, reumatoidalnym zapaleniu stawów, czy przy astmie oskrzelowej. Taki niepozorny grzyb a tyle dobrego robi w walce z chorobami, plagą naszego wieku.
 
Wędrując przez las warto przyjrzeć się różnorodności mchów i porostów zasiedlających runo leśne. Współcześnie znanych jest około 13 tysięcy gatunków mchów a w samej Polsce rośnie ich około siedmióset. Mszaki uznawane są za jedne z najstarszych żyjących obecnie roślin lądowych i pełnią ogromną rolę ekologiczną, mają też istotny wpływ na globalne cykle biogeochemiczne.
 
Kierując się dalej na północ, mijamy asfaltową drogę służącą do zwózki ściętych drzew oraz jako droga przeciwpożarowa. Trakt biegnie tu w kierunku południowo-wschodnim, przecinając widoczny na zdjęciu jeden ze szczytów wzgórza – Skalną Górkę (399m).
A Monika ciągle wpatrzona w telefon ......
 
I oto mamy pod koniec lutego pierwsze oznaki przedwiośnia – kwitnący podbiał.
 
A tu kolejny przykład, że wiosna coraz śmielej zagląda w nasz obszar geograficzny - to wybudzona z zimowego snu ropucha szara. Kiedy opisuję tą relację, mamy teraz za oknami nocne przymrozki i mam nadzieję, że nasz niecierpliwy płaz znalazł sobie gdzieś jakieś ciepłe schronienie.

Czas na popas i małe ognisko - należy nam się ;)
 
Mamy też i pierwsze cytrynki :)
 
A to prawdopodobnie gniazdo czarnego bociana.
 
Opuszczamy już tereny leśne i schodząc w dół, w kierunku wschodnim dochodzimy do Kołomani. Na skraju lasu, tuż przed zabudowaniami nadleśnictwa Zagnański, mijamy zagospodarowany staw wraz z altaną do wypoczynku. Stąd nadal kierujemy się na wschód, w stronę wsi Samsonów-Ciągłe.

 
         Przed zabudowaniami Samsonowa, opodal drogi na Długojów i Szałas stoi stara, murowana kapliczka. Ta urokliwa, kryta gontowym dachem z sygnaturką XVIII wieczna kapliczka, skrywa w swym wnętrzu figurę św. Jana Nepomucena, patrona mostów i przepraw wodnych. Przed kapliczką zobaczyć możemy ogromny pień po rosnącym niegdyś przed nią modrzewiu, gdzie aktualnie został wsadzony jego następca, aby przywrócić historyczny widok tego miejsca. Niestety trzeba będzie na ten widok poczekać jeszcze co najmniej 100 lat, aby to miejsce wyglądało jak dawniej (w komentarzu moje historyczne zdjęcie z tego miejsca z rosnącym jeszcze dostojnym modrzewiem).

Figura św. Nepomucena wewnątrz kaplicy
 
         Tuż za kapliczką, na rozległym obniżeniu terenu zobaczyć możemy pozostałości po dawnym stawie fabrycznym. Z utworzonego prawie 200 lat temu zbiornika wypływała specjalnym kanałem woda do pobliskiej huty „Józef” w Samsonowie. Z miejscem tym związane są tajemnicze legendy. Prócz mrocznych opowieści o strzygach i wodnych upiorach, była też historia o tajemniczym i groźnym „kerdkudylu”, który to miał pożerać ludzi wałęsających się nocą przy stawie. Najprawdopodobniej, o ile wzmianka o tym straszydle była prawdą, był to wypuszczany do stawu krokodyl, którego mógł trzymać ówczesny właściciel huty i zabudowań fabrycznych.

Pamiątka po obronie Samsonowa podczas II Wojny Światowej
 
Do dzisiejszych czasów zachowały się również pozostałości fundamentów odlewni i maszynowni oraz sklepiony kanał fabryczny, doprowadzający wodę ze wspomnianego stawu do zasilania maszyn. 
 
      Region Świętokrzyski obfituje w pozostałości po zakładach Staropolskiego Zagłębia Przemysłowego. Występujące na tych terenach pokłady rudy żelaza i ogromne kompleksy leśne spowodowały rozwój górnictwa kruszcowego, hutnictwa i wielu zakładów do przerobu żelaza. Do jednej z pamiątek po latach świetności, niewątpliwie zaliczyć można ruiny wielkiego pieca hutniczego „Józef” w Samsonowie. Ale zanim powstał ów kompleks, już w 1598 roku powstał w Samsonowie pierwszy w Polsce wielki piec typu bergamowskiego. Obecny, udostępniony do zwiedzania powstał z inicjatywy Stanisława Staszica w latach 1818-23. W następnych latach był kilkukrotnie przebudowywany i rozbudowywany, lecz w 1866 roku strawił go pożar. W wyniku pogłębiającego się kryzysu całego zagłębia, spowodowanego wyczerpaniem się złóż rudy i rabunkowym niszczeniem okolicznych lasów na potrzeby hutnictwa, huty już nie odbudowano.

           Na środku zabudowań stoi opięty stalowymi klamrami wielki piec, a tuż za nim wznosi się wieża wyciągowa, tzw. gichtciągowa, służąca do transportu wsadu do pieca. Od północy umieszczono w niej maszyną parową, a po południowej stronie znajdowała się wielka dmuchawa. Widoczne na zdjęciu budynki, znajdujące się po bokach pieca mieściły w swych wnętrzach kuźnię, suszarnię oraz modelarnię.
 
W roku 1976 pozostałości huty „Józef” przejął skarb państwa i zostały zabezpieczone jako „trwała ruina”. I w tym miejscu czas zakończyć tą relację i wracać do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz