27.02.2024r. Przez Wzgórza Kołomańskie
W tym roku końcówka lutego zaskakiwała nas wysokimi, jak na zimowy miesiąc przystało temperaturami. Dodając do tego bezwietrzną i słoneczną pogodę, nogi same wychodziły z domu, aby gdzieś powędrować. To już ostatnio moja druga wizyta na tych wzgórzach, poprzednia dotyczyła bardziej zachodniej części i opisywała najwyższy szczyt oraz pewną mroczną historię tych lasów, więc zainteresowanych wcześniejszą relacją, zapraszam pod ten link: https://tiny.pl/dmk8l
Ze względu na łatwiejszą komunikację, postanowiłem kolejny wypad zorganizować w środku tygodnia. Po drobnych perypetiach z zebraniem całej załogi, dojechaliśmy do Ćmińska Kościelnego, skąd zaczynamy naszą wędrówkę.
Rajd rozpoczynamy w Ćmińsku Kościelnym, gdzie przy ruchliwej
drodze krajowej 74 znajduje się kościół Świętej Trójcy i Matki Bożej
Szkaplerznej. Kościół ufundowany przez Włocha Bernarda Selvalliego,
przedsiębiorcę który w dolinie rzeki Bobrzy rozwijał produkcję żelaza,
wzniesiono w latach 1646-1649. Budowla świątyni składa się z dwóch
części - późnorenesansowej z czasów jej powstania i neogotyckiej z
początku ubiegłego wieku. Niestety ta pierwsza, stanowiąca pierwotną
budowlę, została pokryta tynkiem. Bryła kościoła posiada jednoprzęsłowe,
krótkie prezbiterium zamknięte półkoliście z zakrystią. Wewnątrz
świątyni zobaczyć możemy kolebkowo-krzyżowe sklepienie z
późnorenesansową dekoracją stiukową. Obok kościoła znajduje się ażurowa
dzwonnica, na parterze murowana a wyżej o konstrukcji drewnianej,
przykryta dość wysokim hełmem.
Czas
ruszyć w drogę w kierunku Wzgórz Kołomańskich, celu naszej dzisiejszej
wędrówki. Kierując się na północ przechodzimy przez most na rzece
Bobrzy, zatrzymując się na chwilę aby nacieszyć oczy klimatem tej
dzikiej rzeki. Bobrza posiadająca dwie potoczne nazwy - w górnym biegu
Bobrzyca, zaś w dolnym Trupieniec, to najdłuższy dopływ Czarnej Nidy.
Długość rzeki to prawie 49 km a powierzchnia jej dorzecza wynosi 379
km².
Idąc
szutrową drogą w kierunku północnym, po pokonaniu półtorej kilometra
drogi dochodzimy do ściany lasu. Lasy Wzgórz Kołomańskich, do których za
chwilę wejdziemy to pozostałości po prastarej Puszczy Świętokrzyskiej.
Skręcając
w prawo idziemy leśną drogą do miejsca, gdzie na spływającym ze szczytu
wzgórza strumieniu, została utworzona przed laty ziemna zapora. Dziś
zobaczyć możemy jedynie jej dość wysokie zarysy z rosnącymi na niej
dorodnymi dębami i dużą wyrwę zrobioną przez płynący potok.
W miejscu
tym, przed laty stała leśniczówka a poniżej grobli rozciągały się pola
uprawne. Zbiornik ten zapewne miał służyć jako rezerwuar wody.
Ruszamy dalej w drogę, na północ przez pokryty różnorodnym drzewostanem las, mijając po drodze co kawałek odchody jeleni.
Wypływający
spod szczytu Kamieniec (401m) strumień, wije się tu przez malownicze,
płytkie wąwozy leśne, pełne pokrytych zielonym mchem okruchów skalnych.
Wiele drzew rosnących na południowym skłonie wzgórza, zostały podmyte przez spływającą po zimie wodę, obnażając swe korzenie.
Powalone,
stare pnie drzew skolonizowane zostały przez różnego rodzaju grzyby,
jak ten - Wrośniak różnobarwny. Ten niepozorny i bardzo ozdobny grzyb z
rodziny żagwiowatych, jest grzybem leczniczym wykazującym działanie
przeciwnowotworowe, przeciwwirusowe oraz przeciwbakteryjne. Podawany
jest w leczeniu raka krwi, płuc, przełyku, piersi, szyjki macicy i
chłoniaka. Może być stosowany podczas chemioterapii lub radioterapii,
gdyż wyraźnie pomaga likwidować komórki nowotworowe. Doskonale również
działa w zwalczaniu wirusów, szczególnie reaguje na ludzki wirus
brodawczaka – HPV. Poza tym stosuje się go również w chorobach
autoimmunologicznych, np. przy chorobach tarczycy, reumatoidalnym
zapaleniu stawów, czy przy astmie oskrzelowej. Taki niepozorny grzyb a
tyle dobrego robi w walce z chorobami, plagą naszego wieku.
Wędrując
przez las warto przyjrzeć się różnorodności mchów i porostów
zasiedlających runo leśne. Współcześnie znanych jest około 13 tysięcy
gatunków mchów a w samej Polsce rośnie ich około siedmióset. Mszaki
uznawane są za jedne z najstarszych żyjących obecnie roślin lądowych i
pełnią ogromną rolę ekologiczną, mają też istotny wpływ na globalne
cykle biogeochemiczne.
Kierując
się dalej na północ, mijamy asfaltową drogę służącą do zwózki ściętych
drzew oraz jako droga przeciwpożarowa. Trakt biegnie tu w kierunku
południowo-wschodnim, przecinając widoczny na zdjęciu jeden ze szczytów
wzgórza – Skalną Górkę (399m). A Monika ciągle wpatrzona w telefon ......
A
tu kolejny przykład, że wiosna coraz śmielej zagląda w nasz obszar
geograficzny - to wybudzona z zimowego snu ropucha szara. Kiedy opisuję
tą relację, mamy teraz za oknami nocne przymrozki i mam nadzieję, że
nasz niecierpliwy płaz znalazł sobie gdzieś jakieś ciepłe schronienie. Opuszczamy
już tereny leśne i schodząc w dół, w kierunku wschodnim dochodzimy do
Kołomani. Na skraju lasu, tuż przed zabudowaniami nadleśnictwa
Zagnański, mijamy zagospodarowany staw wraz z altaną do wypoczynku. Stąd
nadal kierujemy się na wschód, w stronę wsi Samsonów-Ciągłe.
Przed
zabudowaniami Samsonowa, opodal drogi na Długojów i Szałas stoi stara,
murowana kapliczka. Ta urokliwa, kryta gontowym dachem z sygnaturką
XVIII wieczna kapliczka, skrywa w swym wnętrzu figurę św. Jana
Nepomucena, patrona mostów i przepraw wodnych. Przed kapliczką zobaczyć
możemy ogromny pień po rosnącym niegdyś przed nią modrzewiu, gdzie
aktualnie został wsadzony jego następca, aby przywrócić historyczny
widok tego miejsca. Niestety trzeba będzie na ten widok poczekać jeszcze
co najmniej 100 lat, aby to miejsce wyglądało jak dawniej (w komentarzu
moje historyczne zdjęcie z tego miejsca z rosnącym jeszcze dostojnym
modrzewiem).
Tuż
za kapliczką, na rozległym obniżeniu terenu zobaczyć możemy
pozostałości po dawnym stawie fabrycznym. Z utworzonego prawie 200 lat
temu zbiornika wypływała specjalnym kanałem woda do pobliskiej huty
„Józef” w Samsonowie. Z miejscem tym związane są tajemnicze legendy.
Prócz mrocznych opowieści o strzygach i wodnych upiorach, była też
historia o tajemniczym i groźnym „kerdkudylu”, który to miał pożerać
ludzi wałęsających się nocą przy stawie. Najprawdopodobniej, o ile
wzmianka o tym straszydle była prawdą, był to wypuszczany do stawu
krokodyl, którego mógł trzymać ówczesny właściciel huty i zabudowań
fabrycznych.
Do
dzisiejszych czasów zachowały się również pozostałości fundamentów
odlewni i maszynowni oraz sklepiony kanał fabryczny, doprowadzający wodę
ze wspomnianego stawu do zasilania maszyn.
Region
Świętokrzyski obfituje w pozostałości po zakładach Staropolskiego
Zagłębia Przemysłowego. Występujące na tych terenach pokłady rudy żelaza
i ogromne kompleksy leśne spowodowały rozwój górnictwa kruszcowego,
hutnictwa i wielu zakładów do przerobu żelaza. Do jednej z pamiątek po
latach świetności, niewątpliwie zaliczyć można ruiny wielkiego pieca
hutniczego „Józef” w Samsonowie. Ale zanim powstał ów kompleks, już w
1598 roku powstał w Samsonowie pierwszy w Polsce wielki piec typu
bergamowskiego. Obecny, udostępniony do zwiedzania powstał z inicjatywy
Stanisława Staszica w latach 1818-23. W następnych latach był
kilkukrotnie przebudowywany i rozbudowywany, lecz w 1866 roku strawił go
pożar. W wyniku pogłębiającego się kryzysu całego zagłębia,
spowodowanego wyczerpaniem się złóż rudy i rabunkowym niszczeniem
okolicznych lasów na potrzeby hutnictwa, huty już nie odbudowano.
Na
środku zabudowań stoi opięty stalowymi klamrami wielki piec, a tuż za
nim wznosi się wieża wyciągowa, tzw. gichtciągowa, służąca do transportu
wsadu do pieca. Od północy umieszczono w niej maszyną parową, a po
południowej stronie znajdowała się wielka dmuchawa. Widoczne na zdjęciu
budynki, znajdujące się po bokach pieca mieściły w swych wnętrzach
kuźnię, suszarnię oraz modelarnię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz