To już
trzecia dekada maja, świat wokół pokrył się intensywną zielenią a na łąkach
rozkwitły kwiaty. Aby uciec przed cywilizacją i nacieszyć wzrok dziką przyrodą
wybraliśmy się przez wapienne wzgórza okolic Bocheńca, pełne rozległych widoków
i pamiątek po I Wojnie Światowej. Najważniejszym celem było dojście do „stykanki”, czyli miejsca łączenia się Białej Nidy z Łososiną,
ale od tej najtrudniejszej strony, od gęsto zarośniętego i dzikiego wzgórza
Wilkomija.
Początek wędrówki to przeprawa przez mostek na Łososinie pod Bocheńcem, zwanej w powieściach Żeromskiego "Wierną Rzeką".
Po
przejściu niewielkiego przysiółka Brodki i Nowa Wieś wychodzimy na
rozległe przestrzenie pól z górującym na dalszym planie "Wałem
Karsznickim". Wijąca się na jego krawędź szutrowa droga i potężny pomnik
przyrody - wiekowy dąb, to jedno z moich ulubionych widoków w naszych
Górach Świętokrzyskich.
Otoczonym
kamiennym murem niewielki cmentarzyk, wewnątrz którego stoi metalowy
krzyż, a obok duży głaz z tablicą informacyjną, jest mogiłą poległych tu
75 żołnierzy trzech armii, uczestników walk w latach 1914-15.
Z grani wapiennego wzgórza rozpościera się piękny widok na zalesione szczyty Grząbów Bolmińskich i stromy szczyt góry Czubatki.
Na polnych miedzach kwitną majowe kwiaty.
Sosnowy młodnik o tej porze roku pokryty jest młodymi pędami i pylącym na żółto kwiatostanem.
Zbliżamy się powoli do mostu na Białej Nidzie. W oddali znad łąk widać kolejny cel naszej wędrówki, wierzchołek górzystego klina Wilkomiji.
Przed wejściem do kompleksu leśnego robimy krótki papasik z degustacją oryginalnego, koreańskiego kimchi, które Yogi zabrał na rajd do spróbowania.
Mijamy
most na Białej Nidzie i skręcając na północ wchodzimy w las. Wzgórze to
pokryte mieszanym lasem z przewagą sosny, to jedno z najdzikszych
miejsc w Górach Świętokrzyskich. Ten gęsto porośnięty stromy klin,
otoczony z trzech stron rzekami jest bardzo rzadko odwiedzany przez
turystów.
Na mapach LIDAR fajnie widać pozostałości
po walkach z I i II wojny światowej. Ponieważ wzgórze to górowało nad
okolicą, miało strategiczne znaczenie dla działających tu wojsk. Na
mapach LIDAR widać ślady po liniach okopów z I Wojny Światowej i tzw.
pancegram, czyli głęboki rów przeciwczołgowy z II Wojny. Wokół tych
umocnień doskonale widać leje po pociskach, które pustoszyły tą okolicę.
Na zdjęciu potężny moździerz 30,5 cm Škoda, zwany „Chuda Emma” (foto z portalu wikiwand.com). Krwawe i wyniszczające walki na linii Białej Nidy i
Wiernej Rzeki trwały od jesieni 1914 roku do maja 1915. Na
zalesionej górze Wilkomija (281 m nmp) stacjonowały wojska
austro-węgierskie, które wzmacniając wzniesienie licznymi okopami i
gniazdami artyleryjskimi panowały nad okolicą. Znajdująca się w pobliżu
jaskinia na Żarnickiej Górze, będąca schronem i magazynem amunicji
stanowiła zaplecze dla moździerza. Działo to odpalano zdalnie za pomocą
przewodu elektrycznego, obsługiwane było przez 12 osób i mogło
wystrzelić do 10 pocisków na godzinę. Ponad 380 kilogramowy pocisk
posiadał zdolność wnikania w głąb gruntów na głębokość do 8,8m i
przebijał mur ceglany o grubości ok. 3m. zaś pocisk przeciwpancerny
ważył 410kg. Ostrzał z „Chudej Emmy” budził strach i przerażenie pośród
Rosjan, eksplodujące pociski tworzyły krater o średnicy 8 metrów i
głębokości 8 metrów, zabijając przy tym osoby znajdujące się w promieniu
400m od miejsca wybuchu.
Po
wykopanych tu ogromnych rowach, przez sprowadzonych przymusowo do do
ich wykonania okolicznych mieszkańców, pozostały już tylko zarośnięte
drzewami i krzewami zarysy "pancegramu".
Mniejsze okopy wykonane były w skalistym podłożu i ciągnęły się kilometrami wijąc się po szczytach Wilkomiji.
W
końcu udaje nam się dotrzeć do "stykanki", miejsca gdzie Biała Nida
wpada do Wiernej Rzeki i geocachingowcy opisali to jako "kres wierności"


Od północnej strony cypla, Biała Nida meandrując leniwie przez mokradła wylewa się na okoliczne łąki, tworząc malownicze krajobrazy.
Tak! Krzychu idzie z kijkami - żeby nie było że stary, tylko dla wygody ;)
Po przejściu gęsto porośniętej Wilkomiji, docieramy nad Białą Nidę z jej urokliwymi piaszczystymi skarpami.
Tym razem oprócz pospolitych kiełbasek z kija przygotowujemy świętokrzyską wersję "parzybrody" z młodej kapusty, autorstwa naszego "miszcza patelni" - Yogiego :)
Właśnie nad jedną z takich skarp postanowiliśmy urządzić popas z ogniskiem. Przepływająca pod nią Nida dodawała uroku temu miejscu.
Gotowe
danie po zdjęciu z trójnoga i przestygnięciu, zostało z apetytem
"wchłonięte" w otoczeniu pięknych widoków wijącej się pod naszą skarpą
Nidy.
Kolejna przeprawa przez Białą Nidę w pobliżu wsi Chojny i miejsce, gdzie rzeka rozdziela się na dwa koryta.
Na jednej z odnóg Nidy napotkać można zwisające nad jej lustrem, połamane drzewa nadające widokom rzeki dodatkowego uroku.
Wędrując w stronę Grzyw Korzeckowskich i Podzamcza Chęcińskiego, pozostawiamy za plecami "zaliczoną" Wilkomiję.
Dla mnie prawdziwą perełką nie licząc dzikiego odcinka Białej Nidy w tych okolicach, są trzcinowiska w pobliżu Jacłowa. Różnorodność występujących tam gatunków ptaków jest przeogromna.
OdpowiedzUsuń