08.10.2024r. Przez Pasmo Bostowskie
Złota
polska jesień” zagościła u nas na dobre. Ciepła i słoneczna aura wprost
zachęca, aby wyjść z domu i ruszyć w teren. Jak co roku, zostawiam
sobie kilka dni urlopu na październik, aby móc nacieszyć się jesiennymi
widokami. Dziś zabiorę Was na wędrówkę po mniej uczęszczanych terenach,
przez zachodnią część Pasma Bostowskiego. Trasa wiedzie przez malownicze
pagórki z polami uprawnymi, przeplatanymi niewielkimi wioskami z długoletnią historią.
Po
dotarciu busem do wsi Mirocice udajemy się lokalną drogą na północ, ku
porośniętym z rzadka wzgórzom. Za naszymi plecami zostawiamy piękny
widok na wschodnią część Łysogór, z górującym nad okolicą masztem wieży
telewizyjnej i zabudowaniami klasztoru na Świętym Krzyżu. Pasmo
Bostowskie, to bezleśne wzgórza leżące między Bodzentynem a Starym
Bostowem, zbudowane z dewońskich piaskowców, łupków i zalegających na
nich lessach.
Po
przekroczeniu niewielkiej rzeczki Pokrzywianki, mijamy zabudowania
przysiółka Trochowiny zagłębiając się w las. Ta niewielka enklawa leśna,
zwana „Uroczysko Serwis”, należy do Świętokrzyskiego Parku Narodowego.
Nazwa „Serwis” pochodzi od niewielkiej wioski znajdującej się po drugiej
stronie lasu. Pierwsze wzmianki o tej osadzie pochodzą z lat 1351-1374,
gdzie pierwotnie zwana była Wolą Pluskaną. W 1662 roku Serwis
zamieszkiwało 47 mieszkańców. Ekskanclerz koronny Jacek Małachowski,
wybudował tu warsztat garncarski wraz z fabrycznymi barakami. Na
potrzeby wyrobu naczyń, na pobliskiej Chełmowej Górze wydobywano białą
glinkę kaolinową. Ponieważ surowca było niewiele, zakład szybko przestał
działać a pozostawione baraki, zwane „serwisem”, nadały nazwę temu
miejscu.
Po
opuszczeniu lasu dochodzimy do szosy na Stary Bostów, skąd podziwiać
możemy niezwykłą panoramę na całe Pasmo Łysogór i zachodni fragment
Pasma Jeleniowskiego.
Tuż przy drodze, w niewielkich zaroślach wypatrzeć możemy starą, zniszczoną figurę św. Nepomucena.
Dotarliśmy
do zabudowań wsi Łomno, niewielkiej osady istniejącej według spisu
miast i wsi Królestwa Polskiego już w 1827 roku. Na początku XX wieku
właścicielami owych dóbr, była rodzina Ścibor-Kotkowskich herbu Ostoja.
Wtedy to na południowym stoku niewielkiego wzniesienia wybudowano dwór,
w miejscu starszego obiektu. Znacznie wcześniej niż opisywany dwór, pod
koniec XVIII wieku istniał tu park przydworski o powierzchni 3,33 ha,
zachowany szczątkowo do dziś. Po dawnych zabudowaniach pozostała jedynie
nakryta wielospadowym dachem i przebudowana oficyna dworska. Obecnie
cały teren jest w rękach prywatnych i mieści się tu skup zbóż i rzepaku.
Opodal
dworu natknąłem się na pole konopi, ale spokojnie – legalnych,
zawierających poziom limitu THC poniżej 0,2%, która może być uprawiana
na cele paszowe, do produkcji włókien, oleju lub nasion. Ale przyznacie,
że widok znad pola „marychy” na Łysiec jest bardzo ciekawy
Późna jesień to czas kwitnienia astra gawędki, kwiatów popularnie zwanych „marcinkami”.
Kierujemy
się dalej na północ, mijamy po drodze pofalowane i porośnięte z rzadka
pola uprawne, z pozostawionymi gdzieniegdzie kępami niezaoranych traw.
Po drodze napotykamy na bardzo urokliwy drewniany dom, pokryty przebarwiającym się na jesień winobluszczem.
Ciepła
aura, nietypowa jak na drugą połowę października sprawiła, że ochoty na
„harce” nabrały nieuśpione zazwyczaj o tej porze bielinki kapustniki.
Samotne drzewo rosnące pośród uprawnych pól, zawsze przyciąga mój wzrok i jest wdzięcznym obiektem do fotografowania.
Przekraczając
mostem niewielki potok Gozdkówka - dopływ rzeki Psarki, docieramy do
pierwszego z dwóch dzisiejszych „domów bożych”, kościółka w
Świętomarzu. Nazwa wioski wywodzi się od XV wiecznej osady „Szwyantha
Marza”, nazwy sławiącej Matkę Bożą. Wieś znajdowała się wówczas pośród
lasów należących do biskupstwa krakowskiego, nieopodal dworu biskupiego w
Tarczku. Przy wejściu do świątyni, po prawej stronie nad stromymi
schodami znajduje się drewniana dzwonnica, którą wzniesiono bez użycia
gwoździ i wpisana do rejestru zabytków nieruchomych.
Kościół
pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Świętomarzy,
wybudowany został w latach 1367–1434, ponoć w miejscu XI wiecznego
drewnianego kościoła. Świątynia była wielokrotnie przebudowywana i
odnawiana. W XIX wieku do bryły kościoła dostawiona została od strony
północnej kaplica Świętego Krzyża.
Wewnątrz
kościoła znajduje się barokowy ołtarz główny z obrazem Matki Bożej z
XVII wieku, wzbogacony o złotą sukienkę. W przedsionku zobaczyć możemy
chrzcielnicę z XIII wieku, wykorzystywaną dziś jako kropielnica. Warto
również zobaczyć XIV wieczne boczne drzwi z kutego żelaza, zawieszone w
gotyckim portalu z herbami fundatorów.
Nad drzwiami południowej kruchty, odsłonięty została wykuta w kamieniu tablica erekcyjna z XIV wieku.
Opuszczamy
tereny kościoła i czas ruszać dalej na zachód ku kolejnej świątyni. Po
drodze mijam przekleństwo współczesnego, wiejskiego krajobrazu –
elektrownie wiatrowe.
Do kolejnej historycznej atrakcji droga prowadzi przez urokliwy wąwóz lessowy, oświetlony przez liście październikowym słońcem.
Wyłaniając
się z wąwozu stajemy przed kościołem w Tarczku. Rodowód tej dawnej
osady na prawach miejskich, sięga jeszcze średniowiecza. Naonczas
istniała tu osada targowa, zwana Starym Targiem, później Tarżkiem, a
następnie Tarczkiem. Ośrodek ten, był siedzibą jednej z czterech
kasztelanii, pozostających wówczas w rękach biskupów krakowskich. W 1244
roku osada została złupiona i spalona przez Konrada Mazowieckiego.
Ówczesny biskup Bodzanta po założeniu w pobliżu nowego miasta Bodzentyn,
wybudował w nim swą siedzibę i przeniósł do niego targowisko oraz
ośrodek administracyjny.
Pochodzący
z pierwszej połowy XIII wieku romański kościół pw. Św. Idziego,
prawdopodobnie również powstał w miejscu wcześniejszej świątyni,
datowanej na XI wiek, być może ufundowanej przez Władysława Hermana.
Świątynia stanowi doskonały przykład romańskiej budowli. Została
wzniesiona z precyzyjnie obrobionych bloków piaskowca, połączonych ze
sobą w formie prostych geometrycznych brył. Jednonawowa budowla jest
orientowana, czyli ustawiona względem stron świata podyktowanych
względami religijnymi.
Na
wschodniej fasadzie kościoła zobaczyć możemy ślady po ostrzeniu szabel
lub mieczy. Naostrzona o ściany budowli biała broń, stawała się bardziej
święta i lepiej przez to chroniła swego właściciela. Ponadto możemy
również dostrzec niewielkie okrągłe wgłębienia, pozostałości jeszcze
starszych obrzędów, tzw. świdrów ogniowych. Pocierając w dniu Wielkiej
Nocy drewnem o kamień elewacyjny kościoła, pozyskiwano żywy ogień,
symbol odradzającej się natury, ale również Chrystusa zmartwychwstałego.
Taki wzniecony święty ogień przynoszono do domu i rozpalano nim w
piecu, gdyż miał chronić rodzinę, zapewniać pomyślność i dostatek.
Pilnowano potem, aby ten „święty ogień” nie wygasł do kolejnej
Wielkanocy.
Wewnątrz
kościoła zachowały się resztki późnorenesansowej polichromii z przełomu
XVI i XVII wieku, oraz gotycka płaskorzeźba z XVI wieku.
W
ołtarzu głównym kościoła w Tarczku znajduje się niezwykle cenny
renesansowy tryptyk z ok. 1540 roku. Jest to jedyna w Polsce scena
ukazująca zmartwychwstałego Chrystusa ukazującego się Maryi w
towarzystwie Archanioła. Na skrzydłach tryptyku umieszczono sceny z
życia świętych i Matki Bożej, zaś na tylnych skrzydłach, niewidocznych
na zdjęciu, cztery sceny z Męki Pańskiej. Przy okazji pozdrawiam
przesympatycznego księdza spotkanego w kościele, który opowiedział nam
kilka ciekawostek.
W
kościele znajdują się również dwa boczne, późnorenesansowe ołtarze,
romańska chrzcielnica z XIV wieku, barokowa ambona i gotycka
płaskorzeźba datowana na XVI wiek. Na zabytkowych ścianach kościoła
można dostrzec również średniowieczne freski, odsłonięte podczas remontu
wnętrza świątyni.
Tuż
za budynkiem kościoła znajduje się gruby, kamienny mur opasający
kościół, znad którego podziwiać możemy widok na zieloną dolinę Psarki i
Pasmo Klonowskie w oddali.
Przez niewielki mostek przekraczamy wody rzeki Psarki, która wije się przez zieloną dolinę swym głębokim korytem.
Opodal na zielonym wzgórzu wypasa się pokaźne stado krów.
Niebywałym
jak na tą porę roku widokiem, zaskoczyły nas roje pszczół uwijające się
nad kwitnącym rzepakiem, jakby tegoroczna zima miała w ogóle nie
nadejść.
Powoli
zbliżamy się do zabudowań Bodzentyna. Droga prowadzi nas przez pola
porośnięte zielonym, ozimym rzepakiem, który po przejściu zimy, z
nastaniem wiosny ozłoci swymi kwiatami okoliczne doliny.
I
docieramy w końcu do Bodzentyna, a dokładnie na Górny Rynek. Wokół
zrewitalizowanej płyty rynku dominuje w większości niska zabudowa z
charakterystycznymi od frontu domów, sieniami przejazdowymi i
półokrągłymi bramami z XVIII i XIX wieku. Na kamiennym cokole w Rynku
stoi pochodząca z lat 40-tych ubiegłego wieku figura świętego Floriana,
zastąpiona zniszczoną przez silny wiatr XIX wieczną poprzedniczkę.
Będąc
w Bodzentynie warto odwiedzić ruiny XVI wiecznego zamku, opisywane już
przeze mnie we wcześniejszych relacjach. Nie chcę się już wypowiadać na
temat tej porażki z rewitalizacją, poczekam na efekt końcowy, może choć
minimalnie mnie zaskoczy.
A co sądzę o tej "przebudowie", opisałem na moim innym blogu:
Ponieważ
na busa do Kielc było jeszcze sporo czasu, postanowiłem przejść się
poniżej zamku, aby zobaczyć stan dawnego parku nad Psarką. Po drodze
mijamy dwie zabytkowe figury - ukrzyżowanego Jezusa i św. Jana
Nepomucena.
Jak
wspominałem, skręciłem na chwilę do dawnego parku, przez który leniwie
wije się rzeka Psarka. Widać tam pozostałości po urządzeniach wodnych i
porosłe, już dorodne drzewa. Szkoda, że to miejsce niegdyś usłane
zielonymi łąkami z widokiem na ruiny zamku, jest obecnie tak
zaniedbane. Jeszcze w latach 60-tych ubiegłego wieku odbywały się tu
zloty drużyn harcerskich z całego regionu, trawiaste tereny pokryte były
obozowymi namiotami a miejsce to tętniło życiem.
Spiętrzenie wody pod zamkiem na dawnej fotografii
(ze strony e-bodzentyn)
Wracając
ulicą Licealną w stronę rynku, ujrzeć możemy pozostałości murów
miejskich z II połowy XIV wieku. W czasach średniowiecza, Bodzentyn jak
większość podobnych miast otoczony był murem obronnym, z którego dziś
pozostały zarysy i niewielkie fragmenty.
Spacerując wąskimi, krętymi uliczkami napotkać można na historyczną, drewnianą zabudowę miasta z przejezdnymi sieniami. Nawet załapałem się na fotkę w oknie ;)
Zbliżając
się do Dolnego Rynku mijam klimatyczną, niską zabudowę miasteczka i
docierając do Dolnego Rynku zakończę moją ciepło-jesienną relację.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz