25.11.2023r. Pasmo Tumlińskie - Sosnowica
Za
oknami wreszcie normalna pogoda jak na tą porę roku przystało. Zapewne
wiele osób patrząc w okno wzdryga się na myśl o chodzeniu po lesie, lecz
dla zapalonego wędrowca zima nie jest straszna. Prawdę
mówiąc zrezygnowałem w tym dniu z planowanej wędrówki z powodu
całkowitego zachmurzenia, ale Jacek był tak przekonywujący i mnie namówił, to też podjechaliśmy w samo
południe na Wzgórza Tumlińskie. I w taką oto zimową, bezsłoneczną aurę wybraliśmy się do nazywanej przeze mnie „stolicą bobrów” krainy
bobrowych tam, wybudowanych na jednym z dopływów Sufragańca.
Podjeżdżamy
autem na parking przy trasie Kielce – Zagnańsk i stąd ruszamy kawałek
nową ścieżką rowerową aby zagłębić się w las. Po nocnych opadach śniegu
zrobiło się pięknie, zimowo. Niestety przez brak słońca, zdjęcia z
wypadu przypominać będą czarno-białe fotografie.
Idąc
w kierunku nieczynnego kamieniołomu „Sosnowica”, po lewej stronie drogi
zobaczyć możemy kamienny drogowskaz, kierujący nas do jednego z
rosnących tu pomników przyrody – buka „Tobiasza”.
Zasypany śniegiem mech płonnik rozgląda się nieśmiało swymi puszkami nasiennymi znad śniegu, niczym maleńkimi peryskopami.
Na pniach żywych drzew dostrzec możemy różne rodzaje grzybów, jak ten z rodziny łuskwiaków przyprószony delikatnie śniegiem.
Po
krótkiej wędrówce przez pokryty świeżym śniegiem las docieramy do
wspomnianego pomnika przyrody. Buk „Tobiasz” to jeden z kilku wiekowych
drzew, rosnących na południowym skłonie Sosnowicy (402,7 m). Liczące
około 250 lat drzewo, ma średnicę pnia 470cm a wysokość jego to trochę
ponad 30 metrów. Nie wiem dlaczego, ale najwyższym punktem zaznaczanym
zazwyczaj na mapie jest ten wierzchołek, skoro po drugiej stronie szosy
znajduje się wyższy szczyt, mierzący 414 m n.p.m. Wracając do „Tobiasza”
dostrzec można, że nasze wiekowe buczysko na wysokości ok 5 metrów jest
rozdwojone. Tuż za „Tobiaszem” rośnie jego ciut młodszy, bezimienny brat nie wiele
ustępujący swymi rozmiarami. Może i jemu warto byłoby nadać imię, np.
„Tobek”?
Opuszczamy
naszego sędziwego buka i schodzimy lekko w dół w stronę strumienia,
jednego z dopływów Sufragańca. Na niewielkich podmokłych fragmentach
stoku, porastają kępy zielonych traw urokliwie posypane śnieżnym pudrem.
Na jednej z dorodnych jodeł, w towarzystwie hub zadomowiła się bardzo fotogeniczna soplówka jodłowa.
Idąc
w kierunku zachodnim docieramy do pierwszej z bobrowych tam. O
pożyteczności tych zwierzą w gospodarce wodnej lasu, pisałem już kilka
razy. Na tym niewielkim, półtorametrowym odcinku strumienia znajduje się
co najmniej sześć większych tam, wybudowanych przez te pracowite
stworzenia. Obecnie trwają starania, aby w obrębie tego strumienia
utworzyć rezerwat przyrody, co uchroniłoby od dewastacji tego miejsca
przez wycinki drzew.
Po spiętrzeniu wody przez tamy bobrowe, płytka dolina strumienia w kilku miejscach pokryła się lustrem wody.
Na
tym zdjęciu widać ile już drzew runęło po działaniu bobrowych zębów,
ale jak to w naturze wszystko ma swój sens. Po okresie, kiedy drzewa
będą posiłkiem dla tych gryzoni-sprawców, rozkładane przez larwy owadów a
następnie grzyby, powalone pnie drzew zasilą las w niezbędne
substancje organiczne.
Docieramy
w końcu do ostatniego bobrowego zbiornika, gdzie zobaczyć możemy
rosnące w wodzie młode modrzewie, przystrojone białym puchem śniegu.
Mamy godzinę 14:00 i robi się powoli coraz ciemniej, czas wracać do domu
i zakończyć naszą krótką, zimową wycieczkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz