17.03.2023r. Papiernia - Żabieniec - Chojny
Trafił nam się w końcu słoneczny i dość ciepły, przedwiosenny dzień. Zmarznięta po nocnych przymrozkach ziemia, pozwala na wędrówkę po podmokłych terenach. O tej porze roku, jednym z takim miejsc, odwiedzana przeze mnie co jakiś czas jest dolina Białej Nidy. Rzeka w tym miejscu meandruje pomiędzy zalesionymi wzgórzami Grzyw Korzeckowskich a malowniczą górą Wilkomiją. Położona po śnieżnej zimie wysoka roślinność, rosnąca nad brzegiem rzeki, umożliwia o tej porze roku przemieszczanie się wzdłuż niej. Korzystając z tej okazji, zabiorę Was na wędrówkę lewym brzegiem Łososiny i Białej Nidy - przez krainę dawnych młynów wodnych.
Wędrówkę rozpoczynamy tuż za Bolminem, przy drodze krajowej 762 z której odbijamy na południowy zachód, w stronę Wiernej Rzeki. Po drodze mijamy niewielki cmentarz ziemny z okresu I Wojny Światowej. Spoczywa tu 142 żołnierzy armii niemieckiej m.in. z 7 i 72 Pułku Piechoty Landwery poległych głównie podczas walk pozycyjnych w grudniu 1914 roku.
Na końcu leśnej drogi znajdują się zabudowania dawnego młyna wodnego „Papiernia”. Miejsce to ma jednak „głębszą historię”, ponieważ przed powstaniem młyna istniał tu min. zakład produkcji papieru. W miejscu tym w latach 1904 -1908 bracia Stanisław i Bolesław Łaszczyńscy prowadzili pionierskie w skali świata pozyskiwanie miedzi metodą elektrolizy. Rudy metalu na potrzeby produkcji miedzi wydobywano w pobliskiej Miedziance i furmankami przywożono do zakładu w Papierni, gdzie podlegał procesowi elektrolizy.
Oprócz koła młyńskiego zainstalowano również turbinę wodną, która dostarczała energię elektryczną. Nad samą rzeką znajdowało się kilka rzędów zbiorników, tzw. „elektrolizerów”, w których znajdował się specjalny płyn oraz umieszczone były anody i katody. Zmielona i wyprażona ruda miedzi rozpuszczona w tym płynie (skład niestety nieznany, pewnie patent), pod działaniem prądu elektrycznego osadzała się w formie podłużnych blado różowych blach, jako najczystsza miedź elektrolityczna. Gotowy produkt owijano w szary papier i wysyłano w świat. Po niespełna czterech latach Łaszczyńskim zabrakło pieniędzy na pogłębienie i odwodnienie szybów w Miedziance, w wyniku czego zakład w Papierni został w 1908 r. zamknięty.
Nad „Wierną Rzeką”
Idziemy dalej po położonych trawach i sitowiach w kierunku południowym, podziwiając rozległe przestrzenie i górujące w oddali lasy Grzyw Korzeckowskich.
Jedno z zakoli Białej Nidy z rosnącymi przy jej brzegu olchami.
Docieramy do miejsca związanego ze smutną historią. W czasie drugiej Wojny Światowej w miejscu tym stał kolejny z młynów w którym niemiecki okupant uwięził i spalił żywcem troje rodzeństwa.Więcej o tym ponurym miejscu można przeczytać u Adama:
https://www.facebook.com/photo/?fbid=2091479217567101&set=a.1631578963557131
Nasza droga prowadzi dalej na południe, wzdłuż meandrującej Nidy. Mijamy beżowo-żółte oświetlone słońcem trawy porastające stare kopce kretów, przypominające gniazda termitów.
Mijamy kolejny meander Białej Nidy na tle malowniczego wzniesienia Wilkomiji, odbijającego się w ciemnej toni rzeki.
Trochę kłopotów z przekroczeniem odnogi rzeki Hutki, ale po gałęziach - poradziliśmy sobie.
W tym miejscu znajduje się harcerskie pole biwakowe Biała Nida (a właściwie powinno być oznaczone na mapie jako Żabieniec).
Kolejne
zakole rzeki i podmyty, piaszczysty brzeg z odsłoniętymi korzeniami
sosny. Zapewne dni tego drzewa są już policzone i z czasem runie do
rzeki.
Na północnym skłonie niewielkiej górki Bzowicy (240m) stoi metalowy krzyż, upamiętniający miejsce wybuchu pocisku kalibru 305mm. Wystrzelony został przez Austriaków z ciężkiego moździerza, zwanego „Chuda Emma”, który siał postrach wśród wojsk rosyjskich podczas I Wojny Światowej. W wyniku eksplozji w okopach poległ rosyjski oficer o nazwisku Zapolski oraz nieznana liczba żołnierzy z jego pułku. Wybuchający pocisk potrafił stworzyć krater o średnicy i głębokości 8 metrów, zabijając wroga w promieniu 400 metrów.
Wapienne wychodnie na wzgórzu Bzowica porasta wiele gatunków mchów i porostów. Jednym z nich jest Zęboróg czerwonawy, pięknie prezentujący się w wiosennym słońcu.
W szczytowej partii Bzowicy występują odsłonięcia skał wapiennych, zawierające ciekawe skamieniałości prehistorycznych morskich stworzeń.
Po zejściu z góry wędrujemy dalej łąkami, podziwiając widok na Wilkomiję i wyłaniającą się za nią górę Milechowską.
Pora w końcu na krótki odpoczynek przy żywym ogniu. Nad bezpiecznie okopanym ogniskiem opiekamy kiełbaski i stawiamy drewniany trójnóg z czajnikiem, w którym nasz współtowarzysz wypraw - "imigrant" przygotowuje napar z gojnika, zwanego też szałwią libańską.
Znów docieramy do Białej Nidy. W wielu miejscach po zimowych roztopach i pierwszych wiosennych deszczach, rzeka opuściła swe koryto i zalała okoliczne łąki.
Jak to bywa nad rzekami przepływającymi przez niezamieszkałe tereny, mają swe siedliska bobry podgryzające drzewa.
Przy moście prowadzący do wsi Chojny znajdują się ruiny kolejnego z nadnidziańskich młynów. Młyn Kozłowskich zbudowany w 1908 r. Młynarz Kozłowski był więźniem obozów Auschwitz - Sachsenhausen. Robiono na mim badania medyczne. Schorowany przeżył obóz, wrócił do domu.
Po dawnym, kamiennym budynku niewiele już zostało, ruiny porasta dziki winogron a w środku walają się śmieci. Trochę szkoda tego miejsca, które powinno zostać uprzątnięte i „odchaszczone”, aby przepływający kajakarze mogli zobaczyć jak to dawniej wykorzystywano w Polsce rzeki.
Naszą
wędrówkę kończymy w miejscu, gdzie Biała Nida wije się przez
zalesione, piaszczyste skarpy, płynąc w kierunku Czarnej Nidy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz