08.10.2022r. Ludynia Dwór - Kozłów - Bukowa
Nastała
„złota polska jesień”, ukochany czas dla wszystkich fotografów i
pasjonatów pieszych wędrówek. Nasz region szczególnie zasługuje na
uznanie, z racji wielu pasm górskich pokrytych liściastymi lasami, które
swymi złocistymi barwami zachęcają do ich podziwiania. Ale to niestety
dość krótki czas by nacieszyć tymi widokami oczy, nim to wszystko po
pierwszych przymrozkach zacznie znikać. Ponieważ pogoda bywa często
kapryśna, to gdy tylko pojawią są sprzyjające warunki aby powędrować,
wyruszam z aparatem na szlak by nacieszyć się tym kolorowym światem.
Dziś zabiorę Was w nieco odleglejsze rejony, w okolicę wschodnich
krańców Pasma Przedborsko-Małogoskiego.
Naszą
jesienną wędrówkę rozpoczynamy od stacji kolejowej w Ludyni Dwór. Stąd
kierujemy się do drewnianego XVIII wiecznego dworu, otoczonego parkiem z
prastarymi lipami wśród dworskich stawów. Do zabudowań przechodzimy
przez drewnianą bramę i kierujemy się urokliwą dróżką, usłaną opadłymi
liśćmi.
Przed
wejściem na teren dworu, warto umówić się wcześniej z sympatycznym
właścicielem posesji, który oprowadzi nas po włościach i opowie przy
okazji o historii tego miejsca.
Wieś
Ludynia wraz z pierwotnym, nieistniejącym już murowanym dworem,
stanowiły w XV wieku własność potężnego rodu Szafrańców. W połowie XVI
wieku właściciele owych dóbr, wznieśli murowany budynek wieżowy, który
ówcześnie służył za zbór ariański. Jeden z kolejnych właścicieli majątku
- Piotr Tęgoborski, w XVII wieku zdecydował się na rozbudowę w
pobliskim Kozłowie, murowanego kościoła parafialnego, wykorzystując do
jego budowy kamienny materiał pochodzący ze starego dworu. W 1746 roku
dobra te zakupił Wojciech Kluszewski, który następnie w połowie XVIII
wieku, wybudował istniejący do dziś drewniany alkierzowy dwór.
Do
pierwszej połowy XX wieku dwór stanowił własność kolejnych rodów
szlacheckich. W tym czasie na lamusie, uznawanym również za „ariański
zbór” nadbudowano piętro. W 1945 roku majątek przejęło państwo i został
podzielony na różne działki i użytkowanie. Wtedy też we dworze
urządzono szkołę, a w lamusie bibliotekę gminną. W latach 60-tych i
70-tych na wskutek braku napraw i remontów, zaniedbane budynki ulegały
powolnej agonii. Od roku 1979 nastąpiła dzierżawa obiektu przez osoby
prywatne, a aktualny właściciel majątku od 2004 prowadzi gruntowne prace
remontowe i adaptacyjne, aby przywrócić obiektom historyczny
wizerunek. Z dziejami wsi wiąże się postać Tadeusza Kościuszki, który
przejeżdżając tędy miał odpoczywać w tutejszym parku dworskim.
W czerwcu 1997 r. w zespole dworskim kręcono sceny do serialu "Syzyfowe prace" - siedziba była pierwowzorem domu Marcina Borowicza, bohatera powieści. Kolejny raz ekipa filmowa zagościła w 2000 roku, dworek przeistoczył się wtedy na miesiąc w książkową Nawłoć z "Przedwiośnia" Stefana Żeromskiego.
W czerwcu 1997 r. w zespole dworskim kręcono sceny do serialu "Syzyfowe prace" - siedziba była pierwowzorem domu Marcina Borowicza, bohatera powieści. Kolejny raz ekipa filmowa zagościła w 2000 roku, dworek przeistoczył się wtedy na miesiąc w książkową Nawłoć z "Przedwiośnia" Stefana Żeromskiego.
Opuszczamy dworskie tereny i kierujemy się bitą drogą na zachód, mijając urokliwe wierzby przydrożne.
W
wielu miejscach w Polsce, tradycją było przeprowadzane co kilka lat,
tzw. ogławianie tych drzew. Przycięty pień co roku odradzał się,
pozyskiwano w ten sposób drewno na opał a z większych gałęzi
przygotowywano żywokoły, służące do rozmnażania tych drzew. Korona
ogłowionej wierzby bywała niekiedy siedliskiem wielu ptaków – sów,
sikorek, dzięciołów, wróbli czy mazurków.
Na końcu bitej drogi, w niewielkim lesie znajduje się cmentarz wojenny. Spoczywa tu 14
żołnierzy z armii niemieckiej, głównie ze 133 pułku piechoty Landwery,
oraz trzech z armii rosyjskiej. Pod koniec II Wojny Światowej
„dokwaterowano” tu również kilkunastu poległych żołnierzy hitlerowskiej
armii.
Po przejściu niewielkiego lasu docieramy do znajdujących się w leśnej otulinie, dawnych stawów hodowlanych.
Mijamy pozostawione na polach baloty z sianem, niektóre zalegały dość długo, aż zaczęły porastać zieloną trawą.
Jesień
potrafi zauroczyć kompozycjami barw, różne gatunki drzew o różnej porze
zmieniają swe kolory i tracąc liście powoli przygotowują się do zimy.
Zielona brama nad szosą jakby zapraszała nas do wejścia i dalszej
wędrówki.
Wędrując
przez rozległe łąki, poprzeplatane niewielkimi zagajnikami natrafiliśmy
na wielką kolonię kani. Było ich co najmniej dwieście, ale że to był
początek trasy to żal było je zbierać, by się nie zmarnowały. Oczywiście
jak to zazwyczaj bywa, pod koniec trasy już ani jednego grzyba nie
napotkaliśmy
Pośród
łąk i pastwisk, spotkaliśmy rzadkiego przedstawiciela grzybów z rodziny
purchawkowatych - czasznicę oczkowatą. Obok czasznicy olbrzymiej,
różniącej się od niej gładką skórką, to chyba największy nasz rodzimy
grzyb (owocnik), osiągający imponujące rozmiary. Jako ciekawostka, jest
to doskonały grzyb jadalny i wartościowy pod względem kulinarnym. Do
wykorzystania używa się tylko młode owocniki w przekroju całkowicie
białe. Czasznica, zwana również purchawką oczkowaną nadaje się jednak
tylko do suszenia lub smażenia. Stare i wyschnięte owocniki służyły
kiedyś do odymiania pszczół w ulach.
Docieramy
do Kozłowa i znajdującego się w centralnej części wioski kościoła.
Należący co dekanatu małogoskiego kościół pw. Narodzenia Najświętszej
Maryi Panny, został wybudowany w 1515 r. w miejscu dawnej, drewnianej
świątyni. W połowie XVI w. wraz z przyjęciem wierzeń przez właścicieli
wsi – Szafrańskich, świątynia zostaje przemianowana na zbór ariański.
Dopiero z inicjatywy ówczesnego dziedzica - Piotra Tęgoborskiego, w roku
1644 świątynia wróciła w ręce katolików. W 1927 r. kościół wraz z
dzwonnicą i plebanią uległ w wyniku pożaru zniszczeniu. W latach
1928–1939 sukcesywnie odbudowywany mógł dalej służyć okolicznym wiernym.
Najcenniejszym
zabytkiem kościoła jest powstały na początku XVII w ołtarz boczny w
formie renesansowego poliptyku z wizerunkiem św. Mikołaja. Ponadto w
świątyni znajdują się inne cenne zabytki: jak obraz Matki Bożej z
Dzieciątkiem w srebrnej sukience z XVII wieku, czy cenne epitafia z
XVII i XIX wieku.
Na tyłach kościoła znajduje się urokliwa drewniana plebania.
Prawie na skraju wsi stoi opuszczony, niszczejący dom, pamiętający zapewne czasy na długo przed wojną.
Ciekawostką
tego domu jest jego konstrukcja. To unikatowy w naszym regionie
przykład budownictwa glinodrzewnego. Metoda ta określana „metodą
Niewierowicza” od nazwiska wileńskiego inżyniera Mikołaja Niewierowicza,
ma swój rodowód właśnie na Wileńszczyźnie. To budownictwo o
specyficznej konstrukcji ścian, gdzie w litej masie ściany występuje
specyficzne “zbrojenie” z naprzemianległych poziomo-ukośnych warstw
drobnowymiarowego drewna, składającego się z większych polan, gałązek i
witek.
Na
tyłach wioski, tuż za wspomnianym stawem, znajduje się źródełko
zasilające przepływającą przez Kozłów rzeczkę Lipnicę. Teren wokół
źródełka został w 2014 r. uporządkowany i zagospodarowany, a źródełko
obudowane murkiem. Niestety, ale niektórzy tutejsi mieszkańcy nie
dojrzeli jeszcze cywilizacyjnie do takich atrakcji, bo miejsce to jest
aktualnie zaśmiecone i zdewastowane.
Opuszczamy
Kozłów i udajemy się w kierunku Bukowej. Na skraju lasu napotykamy na
typowy przykład skur……wa myśliwych, którzy niedaleko ambony ustawili
lizawkę dla zwierząt. Dla mnie to zwykłe kłusownictwo, porównywalne do
strzelania do zwierząt przy paśniku.
Leśne
ścieżki zamieniły się w asfaltową szosę, znak to iż zmierzamy ku
zabudowaniom wsi Cieśle. Jeszcze nadal towarzyszą nam piękne kolory
jesieni.
Cudownie jest móc znowu zanurzyć się do świata Waszych wędrówek i odkrywać coraz to dalsze zakamarki świętokrzyskiej ziemi. Z turystycznym pozdrowieniem, Poszukiwacze ;)
OdpowiedzUsuńOj dzięki wielkie moi wierni fani :)
UsuńNadrabiam zaległości opisowe bo mam mały zator. A tu jeszcze 3 wędrówki w kolejce.
Jak zawsze miliard ciekawostek - kurza twarz moglibyście jakieś mapki wrzucać łatwiej było by niektóre miejsca sobie 'do zobaczenia na kiedyś" zapisywać i znaczyć.
OdpowiedzUsuń