To chyba już ostatni wypad w klimatach późnojesiennych. W połowie tygodnia przez Polskę ma przejść niż, który ściągnie do nas chmury z dużymi opadami śniegu. W zamierzeniu miało to być kameralne wyjście, ale fama się rozeszła i zebrała się większa grupa do wędrówki. Zbiórka w autobusie linii 15 i jedziemy w stronę Karczówki, skąd rozpoczynamy naszą wyprawę.
Po wejściu na wzgórze Karczówka odwiedzamy taras widokowy, skąd można podziwiać panoramę miasta i górujące nad nim Radostową i Łysicę.
Po drodze do klasztoru zostały poustawiane głazy z tablicami, na których umieszczono fragmenty powieści Stefana Żeromskiego. Obawiam się tylko, ile one zdołają przetrwać nie zniszczone?
Po przejściu partii szczytowych Karczówki schodzimy dość stromym zejściem w dół ku górze Dalni.
A z kolejnego wierzchołka wzgórza, Dalni za naszymi plecami z pośród krzewów wyłania się klasztor na Karczówce z kolorowymi, listopadowymi chmurami.
Wędrujemy dalej na zachód, gdzie za kamieniołomem na Grabinie rozciąga się piękny widok na okoliczne pagórki. Tu w trakcie rozmowy padło pytanie "ciekawe czy "byliście" na tamtej górze?" A Przemo odpowiedział: "nie ma tu pewnie takiej góry, na której byśmy jeszcze nie "byli"" :)
Idąc w stronę kolejnego zalesionego wzgórza - Machnowicy, mijamy rozlewisko Sufragańca. W tym miejscu jest w planach wybudowanie niewielkiego zalewu retencyjnego, ale pewnie jak w większości takich inwestycji, skończy się na planowaniu :( Podczas postoju postanowiliśmy uzupełnić płyny rozgrzewające, więc Jogi zaczął częstować "pieprzną Marzeną" czyli maliną.
Po dojściu do Sufragańca trzeba było sforsować rzeczkę. Trochę nam zajęło poszukiwanie kładki ale w końcu się udało. Idąc wzdłuż rzeki można zauważyć oczyszczone i uregulowane jej brzegi.
Po przejściu kilometra i skręceniu na zachód docieramy na Jankową Górę. Tu na jej szczycie, pod starym dębem za pomocą krzesiwa rozpalamy ognisko.
Pamiątkowa fota pod starym drzewem i można zabierać się za pieczenie mięsiwa i kiełbas.
Po podjedzeniu schodzimy w dół w kierunku Bobrzy.
Rzut okiem na Jankową Górę skąpaną w listopadowym słońcu.
Drewnianym mostkiem pokonujemy rzekę Bobrzę i udajemy się ku zabudowaniom Dobromyśla.
Ostatni postój robimy na stykance dwóch kieleckich rzek - Bobrzy i Silnicy.
Nasz rajdowy kucharz zaserwował nam tym razem rydze po cygańsku, którymi zajadaliśmy się.
Rozniecanie ognia
Świetna trasa. Bardzo widokowa (przynajmniej miejscami), lubię takie buszowanie.
OdpowiedzUsuńPs. Poproszę o przepis na pieprzną Marzenę.
Haha - to było Jogiego przejęzyczenie, polewał pieprzną malinę .... Marzenie :)
UsuńA już myślalem ze żonie zadedykuję ;)
UsuńWpis czytałam już wcześniej, ale ta wymiana komentarzy mnie tak rozbawiła, że musiałam to napisać. :)
OdpowiedzUsuń