21.09.2024r. Przez Pasmo Daleszyckie
W nowym sezonie planuje prócz znanych miejsc, zaliczyć nieodwiedzone
jeszcze szczyty zatopione w świętokrzyskich lasach, relacjonując
oczywiście to na blogu. Dziś wrzucam pierwszą jesienną wędrówkę
na zachodnią część daleszyckich wzgórz, z wejściem od północnego skłonu
na najwyższy szczyt pasma – Otrocz.
Początek
dzisiejszej wędrówki zaczynamy przy cmentarzu komunalnym w dzielnicy
Cedro-Mazur, zwanym potocznie „cmentarzem na Cedzynie”. Stąd kierując
się na wschód, przekraczamy most na Lubrzance, który już nie raz był
sprawcą zalewania okolicznych posesji. Akurat temat powodziowy jest
mocno na czasie a przebudowy tego mostu nadal nie widać. Głównym powodem
jest koszt, który waha się między 5 a 7,5 miliona złotych, jak dla mnie
kwota trochę przejaskrawiona. Na szczęście w tym roku wielka woda nas
ominęła i Lubrzanka płynęła sobie spokojnie wśród ciemnej zieleni
brzegów.
Mijamy
ostatnie domostwa i zagłębiamy się w sosnowy las. Na początku droga
lekko się podnosi, przypominając przejście przez zalesione wydmy, by
dalej znów się wypłaszczyć.
Z
prawej strony widać duży teren po wycince, z pozostawioną po środku
samotną, suchą sosną. Prawdopodobnie był to tzw. przestój, czyli drzewo
nasienne pozostawione w celu zachowania zasobów genowych najstarszych
autochtonicznych drzew, lub czatownia dla ptaków drapieżnych. Lecz
niestety nie dane mu było przeżyć na tej pustej, piaszczystej
przestrzeni.
Przy
rozwidleniach drogi pożarowej nr 15 stoją sobie trzy samotne ule,
będące domem dla leśnych pszczół. Czas zmienić kierunek wędrówki i
skręcając na południe wspiąć się ścieżką, wśród okazałych jodeł na
najwyższy punkt dzisiejszego rajdu – górę Otrocz. Szkoda trochę, że na
każdej z tych potężnych jodeł widać pomarańczową kropkę, świadczącą o
zbliżającej się ich wycince, ale jest to las gospodarczy i wkrótce
zastąpi je nowe pokolenie drzew.
Po
niewielkiej wspinaczce docieramy do szczytu Otrocz (372m), należącego
do Korony Gór Świętokrzyskich (KGŚ 17). To najwyższe wzniesienie
tworzące tzw. grupę Otrocza, zbudowane z piaskowców i łupków
kambryjskich. Na jego szczycie znajduje się drewniany krzyż,
upamiętniający bohaterów wojny polsko-bolszewickiej z 1920 roku,
postawiony w setną rocznicę Bitwy Warszawskiej.
Schodzimy
teraz niebieskim szlakiem w dół, kierując się na południe i po dotarciu
do niewielkiego strumienia, zbaczamy ze szlaku. Zawsze lubię iść swoimi
ścieżkami, bo można napotkać na różne ciekawostki, jak to ogromne
mrowisko. Jeszcze nie widziałem tak wysoko wybudowanego kopca mrówek,
przypominającego termitierę z innych części świata.
W tym miejscu znajduje się
bród a w poprzek rzeki ułożono przed laty betonowe słupy, umożliwiające
przejście na drugą stronę. Obok przeprawy znajduje się stary młyn
rzeczny wraz z zabudowaniami.
Jak to na większości moich rajdów bywa, czas na krótki popas z ogniskiem na skraju lasu. Dziś do tradycyjnej kiełbaski z kija jako przystawka marynowane smardze, zebrane wiosną z chłopskiego lasu.
Po
posiłku przed nami ostatni etap wędrówki, dość ostre podejście na górę
Zalasną, zwaną również Mojecką (321m), Stroma ścieżka biegnąca pod górę,
to również miejscowa droga krzyżowa z mijanymi po drodze jej 14-toma
stacjami.
Po
dotarciu na szczyt podziwiać możemy widoki na zachodnią część
kielecczyzny. Niestety i tu zarastające wzgórze samosiejki, powoli
pozbawią nas tych widoków.
A
ze szczytu Zalasnej, nadal jeszcze można dostrzec odległe ruiny
chęcińskiego zamku, z fragmentem ściany kamieniołomu Trzuskawica na
bliższym planie.
„Trzeba cieszyć oczy takimi widokami, bo tak szybko odchodzą”
Czas
zejść w dół i skierować się na zachód, w kierunku Bukówki. Po drodze
mijamy ciekawy widok na Pasmo Dymińskie, z widocznymi jego trzema
szczytami (od lewej Dymińska, Hałasa i Telegraf). Po przejściu
niebieskim szlakiem przez wysokie, podmokłe łąki docieramy do zabudowań
dzielnicy Bukówka, gdzie kończę moją ostatnią, tegoroczną letnią
wędrówkę.