niedziela, 29 kwietnia 2018

28.04.2018r.   Rajd Pasmem Dobrzeszowskim i Oblęgorskim -  czyli z Dobrzeszowa przez Kuźniaki na Perzową Górę.



              Wiosna oszalała, jeszcze pod koniec marca z zimnych i prószących śniegiem dni zrobiło się lato, a majówka zapowiada się wręcz upalnie. Korzystając z trwającej od początku kwietnia ciepłej aury wybieramy się na pieszy rajd. O tej porze warto jest pojechać na Górę Dobrzeszowską, puki jej szczytu nie porosły paprocie i podziwiać pozostałości po pogańskiej świątyni.

Na miejsce dotarliśmy busem z szalonym kierowcą, który pędził niczym Kubica po krętych, wiejskich drogach. Uchwyciwszy wreszcie stabilny grunt udajemy się w stronę Dobrzeszowskiej.


Las obfituje tu w wiele połamanych drzew, gdzie z racji iż jest to rezerwat, w spokoju dokonują swojego żywota. 


Czasem na drodze czekają nas przeprawy po pniach lub ogromnych głazach, porozrzucanych wokół.


Im bliżej wierzchołka, tym więcej zalegających omszałych skał, pozostałości po miejscu kultu. Istniejący tu rezerwat obejmuje część zalesionego wzgórza o nazwie "Góra Dobrzeszowska", należącego do Pasma Dobrzeszowskiego. Rezerwat chroni zlokalizowany na szczycie wzniesienia prehistoryczny obiekt kultury materialnej i duchowej (sanktuarium z czasów przedchrześcijańskich) oraz zespół naturalnych elementów przyrodniczych (ukształtowanie terenu, wychodnie piaskowców dolnotriasowych), oraz krajobrazowych, nierozerwalnie związanych z obiektem archeologicznym. Obiekt ten zbudowali  zdaniem archeologów, Wiślanie na około 200 lat przed podbojem tych ziem przez Polan. Znalezione fragmenty ceramiki - określa się na wczesne średniowiecze, lata 750-950.


Ślady zachowanych po dziś dzień wałów kultowych, doskonale widać na mapach LIDAR.

Po wspinaczce na szczyt czas na pierwszy popas i Jogiego specjały, min. peklowany boczek z konfiturą cebulową i grzybkami marynowanymi do "przegryzki".


Po posiłku ruszamy dalej w drogę, schodząc czerwonym szlakiem stromą ścieżką w dół.


Opuszczamy teren rezerwatu i udajemy się dalej na wschód.



Po wyjściu z lasu udajemy się jego słonecznym skrajem ku widniejącej w oddali Perzowej Górze.



"Tak iść i iść Panie to się nie da!", czasem trzeba zatrzymać się i pokrzepić chłodnym płynem.


Na pewnym odcinku rozdzieliliśmy się, aby odnaleźć zaznaczone na mapach skałki, ukryte w lesie.


Docieramy w końcu do Kuźniaków, niewielkiej wioski z ruinami pieca hutniczego i pozostałościami po zbiorniku wodnym dla potrzeb pobliskiej huty.

Wielki piec wybudowany został w 1782 roku i należał do lokalnego przemysłowca, Radońskiego. Piec był kilkakrotnie modernizowany oraz zmieniał swoich właścicieli, aż został ostatecznie wygaszony w 1897 roku z powodu wyczerpania miejscowych złóż rudy żelaza. W latach późniejszych został przerobiony na młyn wodny. Do czasów dzisiejszych jest trwałą ruiną i znajduje się na prywatnym terenie.


Po chwili odpoczynku ruszamy dalej szlakiem, aby wspiąć się na górę Kuźniacką, z malowniczymi wychodniami skał po jej wschodniej grani.
 W końcu po tradycyjnej 1/3 trasy, robimy biesiadę z ogniskiem.


 Pojedli? To czas w drogę ku ostatniemu z punktów dzisiejszej wyprawy - Perzowej Górze.


Przed osiągnięciem kulminacji góry, musimy wspiąć się ostrym podejście sapiąc przy tym i ocierając pot z czoła. Jest bardzo ciepło a w nogach już trochę kilometrów mamy :)


Jak zawsze o tej porze roku na Perzowej jest przepięknie, świeża zieleń przeplatana brązem wydeptanych ścieżek nadaje temu miejscu szczególnego uroku.
Końcówka kwietnia i dzięki bardzo ciepłym dniom, wegetacja roślin tak przyspieszyła, że zakwitł już czosnek niedźwiedzi, bujnie porastający wierzchołek rezerwatu.


Po zejściu ze szczytu "perzówki" obowiązkowe odwiedziny u św. Rozalii - pustelnicy, patronki broniącej przed epidemiami i chorobami zakaźny, której sanktuarium znajduje się w wykutej w ogromnych blokach piaskowca kaplicy. W miejscu tym według wierzeń, okoliczni mieszkańcy do niewielkich otworów w ścianach wkładają karteczki z prośbami do swej patronki.

Mijając licznie powalone drzewa i porozrzucane bloki skalne, schodzimy w dół kierując się na pętlę busów w Kuźniakach.


Na swej drodze napotykamy pod nogami na wygrzewającego się padalca, niegroźnego gada zależącego do gatunku beznogiej jaszczurki. Po krótkiej sesji fotograficznej zostawiamy go w spokoju.


To już koniec naszej wędrówki, przy krzyżu pod lasem schodzimy asfaltem w dół na samochód.

Krótki filmik z rajdu 

5 komentarzy:

  1. Fajna trasa, sam bym chętnie tamtędy powędrował, szkoda ze ode mnie dość w sumie daleko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie - kawałek masz :)
      dzięki za komentarz

      Usuń
  2. Drugie zdjęcie super, w ogóle podziwiam jakość zdjęć. Lustrzanka? Ja teraz zalałam wodą swój aparat i cierpię katusze. Na szczęście mam inny kompakt, ale już bez magicznego zooma. Hasło "konfitura cebulowa" wzbudziło moje duże zainteresowanie, przeglądam właśnie neta w poszukiwaniu przepisów :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj,
      nie - to nie lustrzanka tylko hybryda Fuji X-S1, bardziej praktyczny do wędrówek a jakość zdjęć nie najgorsza jak widzisz.
      Pozdrawiam i zapraszam do dalszych odwiedzin ;)

      Usuń
    2. moja hybryda fuji przetrwała nawet upadek z kilkunastu metrów (drabina na dach podczas urbexu) i działała jeszcze pół roku po tym jak razem wpadliśmy pod lód. Niewiarygodnie wytrzymała bestia - potem już takiego aparatu nie miałem.

      Usuń