W końcu zima zaczęła nadrabiać zaległości i pokazała swe prawdziwe oblicze. Temperatura o poranku była jak późną wiosną w Jakucji, -17 stC i słońce na błękitnym niebie, czyli wyruszamy na pierwszy zimowy rajd w tym roku. A zima powitała nas w Masłowie swym przepięknym obliczem zmrożonej krainy, więc Krzychu po wyjściu z autobusu mógł zawołać swój słynny cytat z kultowego filmu - "Alpy! Tu się oddycha!
Ruszyliśmy więc czerwonym szlakiem ku szczytom Pasma Masłowskiego, nie świadomi tego co nas po drodze czekało. Trafiliśmy na niesamowitą aurę i trzy zimowe zjawiska pogodowe na raz. Okiść na wszystkim co wystawało z ziemi, czyli warstwa lodu po wcześniejszych opadach deszczu oblepiła każde, nawet najmniejsze źdźbło trawki. Na lód narosła dość pokaźna warstwa szadzi dodając piękna temu zjawisko i na koniec w górnych partiach szlaku towarzyszył nam "diamentowy pył", opadające płatki lodu z właściwie bezchmurnego nieba.
Ale żeby nie było nam za łatwo i przyjemnie, szlak którym przyszło nam wędrować zawalony był powyginanymi od lodu drzewami. Musieliśmy schyleni przedzierać się przez zagradzające drogę "szklane drzewa".
Na szczęście trudy te rekompensowały nam piękne widoki zimowej krainy, niczym z filmów o dalekiej Syberii. Brakowało nam tylko zaprzęgu reniferów i słoniny na zagrychę, bo gorzałkę na rozgrzewkę mieliśmy ze sobą.
Wchodząc w las wiatr ucichł i mogliśmy podziwiać oblepione szronem pnie drzew.
Dotarliśmy do platformy widokowej na Klonówce i pierwszy z celów zdobyty.
Teraz czas na obowiązkowe zdjęcie na platformie, niestety zbyt długo na tym mroźnym i przenikliwym wietrze nie dało się wytrzymać.
"Diabelski Kamień" - fragment kwarcytowej grani skalnej leżący w środkowej części Pasma Masłowskiego i jego otoczenie przypominało widokiem tatrzańskie klimaty.
Pod skałkami zrobiliśmy sobie pamiątkową focie aby latem było co wspominać, gdyż niewielu śmiałków odważyło się w ten dzień wyruszyć na szlak.
Około godziny 11:30 od południa zaczęła nasuwać się warstwa śniegowych chmur i musieliśmy pożegnać się z widokami rozświetlonych słońcem zaśnieżonych koron drzew.
Niebo zaciągnęło się szarymi chmurami i widoczność znacznie spadła, chowając przed nami widoczną z tego miejsca Radostową i Łysicę. Od panujących tu silnych wiatrów spadła nawet przydrożna kapliczka.
Dalej wędrowaliśmy zmrożonymi polami, pokrytymi lodowymi "penisami", chrupiącymi nam pod butami.
To był chyba najbardziej morderczy fragment trasy. Odkryte pola i silny mroźny wiatr przeszywał nasze ubrania i utrudniał wędrówkę.
Po długiej i mozolnej próbie rozpalenia ogniska w zacisznym miejscu wreszcie się udało. Podpiekliśmy kiełbaski i co odważniejsi pokrzepili się zmrożonym piwem Sławka. Było tak zimno, że rozlewające się po puszce piwo natychmiast na niej zamarzało.
Po naradzie aby skrócić planowaną trasę ze względu na utrudnione przejście na szlaku, pozostało nam zejść w dół do drogi przez Ameliówkę, aby dostać się na autobus do Kielc.
Oczywiście aby nie było za łatwo, stromą drogę w dół co niektórzy pokonywali prawie na czworaka. Ale warto było się wybrać pomimo siarczystego mrozu i śnieżycy pod koniec trasy dla tych niesamowitych, zimowych widoków. Ci co się z nami nie wybrali, bądź jak co niektórzy nie zdążyli na autobus :) niech teraz żałują.
Krótki film z rajdu: http://youtu.be/Qp3AQ5wXLyA
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz