niedziela, 12 lutego 2017

11.02.2017r.   Grzywy Korzeckowskie - Chrostynka - Polichno - Sosnówka - Chęciny


                  Zapowiedź kolejnej słonecznej, zimowej soboty zdopingowała nas, aby opuścić ciepłe domowe pielesze i zapuścić się gdzieś w zaśnieżone lasy. Pierwotny plan był taki, aby przejść się w okolice Milechowy, ale jak to w Kielcach bywa, dowiedzieć się o jakiegoś busa aby dojechać do Bocheńca, graniczyło z cudem. Może zapowiedź uporządkowania w końcu transportu prywatnego w regionie wreszcie coś zmieni. Ustaliliśmy spontanicznie trasę rajdu w busie i wysiedliśmy naprzeciw pałacu Branickich w Podzamczu Chęcińskim. Stamtąd wyruszyliśmy na Grzywy Korzeckowskie.
 
Tuż za przystankiem, naprzeciw wspomnianego pałacu znaleźliśmy wydeptaną w śniegu ścieżkę, która prowadziła w kierunku lasu i dalej ku korzeckowskim wzgórzom.

Wyłaniając się z niewielkiego lasu wchodzimy na zaśnieżoną łąkę, co sprawiło dzielnej Mice ogromną radość.


Dalsza droga prowadziła szosą do Korzecka. Po lewej stronie wyłonił się znad łąk kompleks leśny Grzyw Korzeckowskich.


Z szosy skręcamy w las idąc malowniczym wąwozem, Beno jak zwykle jako fotograf-maruder,  ostatni.


Całe pasmo Grzyw Korzeckowskich, powstałe z wypiętrzenia się raf koralowych, zbudowane z wapieni jurajskich przeorane jest licznymi wąwozami, często o imponujących rozmiarach.



W przełączy pod górą Moskozala natrafić można na pozostałości murowanego budynku.


Po zejściu do leśnej doliny udajemy się na północny zachód, mijając leśny McDonald - paśnik nr 10.


Po przejściu wschodniego odcinka Grzyw Korzeckowskich wychodzimy na skraj łąki, częściowo zamienionej na kopalnię piasku. Pomiedzy zachodnim  brzegiem lasu a wsią Mosty, powstanie wkrótce zabudowa domków jednorodzinnych, na skutek zmiany planów zagospodarowania przestrzennego tych terenów. Mające tu powstać niegdyś "Morze Chęcińskie" nie pozwalało na zabudowę tych atrakcyjnych i malowniczo położonych terenów.

Za parę lat widok na te otwarte, niezabudowane tereny będzie już tylko historią :(


Pod koniec drogi skrajem lasu napotkaliśmy na miejsce biwakowe, należące do Koła Łowieckiego "Jaźwiec". Przy okazji dowiedzieliśmy się, iż tajemniczy jaźwiec to używana w Prusach nazwa znanego u nas borsuka, drapieżnego zwierzątka z rodziny kunowatych.
 
Opuszczamy korzeckowskie lasy i przechodząc obok rzeki Hutki skręcamy w lewo, ku wzgórzu Chrostynka. Tu na skraju lasu rozpalamy w ciepłym słońcu niewielkie ognisko. Czas na popas!


Po posileniu się ruszamy na północ w stronę Polichna, przez leśne zagajniki i zasypane śniegiem łąki.


Skrajem lasu przechadzał się lis, w drodze towarzyszyły nam czerwieniejące w drzewach gile i  baraszkujące w sosnach mysikróliki, jedne z naszych najmniejszych polskich ptaszków.



Wędrując ku zabudowaniom wsi Polichno mijaliśmy stadka saren, spłoszonych naszym widokiem.


Po przejściu niewielkiego przysiółka Stawki, pomiędzy wzgórzami Laskowa i Żebrowica znajduje się murowana, przydrożna kapliczka.


Tuż za kapliczką, w podmokłych łąkach na południowym stoku Zegzeli, bije źródło. Miejsce to, zwane "źródełkiem Bony" posiada swoją historię. Przebywająca na chęcińskim zamku królowa Bona Sforza uwielbiała konne wycieczki. Pewnego razu wracając z pobliskiej Miedzianki, zatrzymała się przy źródełku, by zanurzyć w nim opuchniętą i bolącą nogę. Po wymoczeniu w jego zimnej toni  wszelkie dolegliwości ponoć natychmiast ustąpiły. Aktualnie miejsce to jest strasznie zaniedbane i zarośnięte. Niegdyś można podziwiać było w tym miejscu gejzery wodne, wyrzucające piasek z czeluści ziemi, teraz nawet trudno wypatrzeć to miejsce pośród chaszczy.

Jedną z oznak zbliżającej się powoli wiosny, są ślady ożywienia wśród gryzoni. Małe myszki czujące ciepłe promienie słońca wynurzają się z norek w celu poszukiwania pożywienia.


Ostatnim etapem naszej wędrówki jest przejście przez niezalesioną, porośniętą tarniną Sosnówkę  - ostatnią widokową enklawą w okolicy.


Zza wierzchołka Sosnówki wyłania się widok na ruiny zamku w Chęcinach i leżącego pod nimi miasteczka, docelowego miejsca naszej wędrówki.
 
W Chęcinach pomimo upływu czasu, można jeszcze natrafić na klimaty z dawnych lat, ciasną drewnianą zabudowę i rozsypujące się pożydowskie domostwa.